Największa partia opozycyjna wyznacza do prezentowania swojego programu gospodarczego naukowca, człowieka spoza świata polityki. Nazywa go - zdecydowanie na wyrost - kandydatem na premiera, choć szans na przeprowadzenie konstruktywnego wotum nieufności na razie nie ma. Ale i sam prof. Gliński (bo o nim tu mowa) zdaje sobie sprawę z tego, że jego kandydatura miałaby sens tylko wtedy, gdyby udało się stworzyć ponadpartyjny rząd techniczny.
Jednak już sam wybór prof. Piotra Glińskiego na nową twarz PiS to zaproszenie dla innych partii opozycyjnych do dyskusji na temat zakończenia rządów Donalda Tuska. To publiczne postawienie tezy, że możliwa jest alternatywa gospodarcza dla programu Jacka Rostowskiego. A czy rolą opozycji nie jest kreowanie alternatyw dla polityki rządu? Czy to coś nienormalnego?
Od tygodnia słyszymy tymczasem, że tak, to coś dziwacznego. Chór polityków i publicystów przekonuje nas, że rola, jaką przyjął prof. Gliński, to absurd i groteska. Po odcedzeniu z tych tyrad płytkich szyderstw można zapytać przewrotnie: a niby dlaczego dialog między partiami opozycyjnymi z udziałem prof. Glińskiego jako przedstawiciela PiS ma być absurdem?
Podejrzanie apolityczny
Przez ostatnie lata z niemal wszystkich stron płynęły narzekania, że polskie życie publiczne zostało zafiksowane na punkcie konfliktu dwóch partii. Wskazywano, że absolutna władza Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego nad listami wyborczymi swoich ugrupowań sprawia, iż miejsca na nich znajdują partyjni aparatczycy. Ileż to razy słyszeliśmy, że politycy nie wpuszczają do swego świata fachowców i naukowców. A ci mogliby przecież wnieść świeży powiew i ograniczyć partyjne zacietrzewienie.
No i stało się. Jarosław Kaczyński przedstawił prof. Glińskiego. Na krótką chwilę „przemysł pogardy” zamilkł zaskoczony. Szukał widać odpowiedniej narracji. W czym był kłopot? Otóż kpiąc z Glińskiego, krytycy PiS musieliby zakwestionować swój wcześniejszy kult umiarkowanych profesorów. Ale w końcu poradzono sobie z tą sprzecznością. Zwyciężył ton pod tytułem: „To nie jest żadne ważne wydarzenie” i „Panie profesorze, nie czuje pan obciachu?”.