Grochem o beton

Trudności we współpracy Ruchu Palikota z SLD nie wynikają z rozbieżności programowej. Leszkowi Millerowi, który 10 lat temu obniżył podatki dla dużej części najlepiej zarabiających obywateli, żaden liberalizm nie powinien być straszny – pisze ekspert Ruchu Palikota

Aktualizacja: 21.01.2013 18:37 Publikacja: 21.01.2013 18:30

Grochem o beton

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Sojusz Lewicy Demokratycznej zaczyna nowy rok od starej gadki. Piórem Krzysztofa Gawkowskiego stara się przylepić Ruchowi Palikota łatkę thatcherystów, partii skrajnie liberalnej „na prawo nie tylko od SLD, ale i na prawo od PSL, PiS i PO". Najwyraźniej, wielokrotnie powtarzane w zeszłym i poprzednim roku wyjaśnienia w sprawie ideowego profilu RP powtórzyć trzeba ponownie – choć może być to daremny trud walenia grochem o postkomunistyczny beton.

Ruch Palikota różni się od pozostałych polskich ugrupowań. Nie reprezentuje partykularnych interesów żadnej grupy społecznej, nie jest „szalupą ratunkową" dla polityków ze skompromitowanej i odrzuconej formacji, ani ortodoksyjną emanacją jakiejkolwiek ideologii. To pierwsze odróżnia go od Partii Emerytów i Rencistów czy Polskiego Stronnictwa Ludowego, to drugie od PO, PiS i SLD, to trzecie od takich zapomnianych już przedsięwzięć jak Unia Pracy, Kongres Liberalno-Demokratyczny lub Prawica Rzeczypospolitej. I to właśnie dzięki tym trzem różnicom RP w ostatnich wyborach parlamentarnych stał się trzecią siłą na polskiej scenie politycznej.

Przepis na sukces był prosty: proponować konkretne rozwiązania problemów kraju, nie dbając o to, czy w oczach politologów ułożą się one w jakąś znaną im już doktrynę – na przykład liberalną lub socjaldemokratyczną. Ruch chce bowiem kształtować rzeczywistość, a nie dostosowywać się do istniejących schematów.

Oto problemy, dostrzeżenie których zapewniło Ruchowi poparcie większe niż to dla SLD: bezrobocie, system gospodarczy zdominowany przez wielkie, z reguły międzynarodowe, korporacje, absurdalna opresyjność prawa w stosunku do nieszkodzących nikomu obywateli, głęboki społeczny konserwatyzm zabijający zdolność do innowacji, niesprawna administracja szkodząca konkurencyjności polskich przedsiębiorstw oraz – koniec listy jest prowizoryczny – zawłaszczenie polityki przez partyjnych karierowiczów.

Wszystkie powyższe problemy doczekały się propozycji praktycznych rozwiązań. Odpowiedzią na koszmar bezrobocia (które, nie oszukujmy się, w oficjalnych statystykach zlewa się w jedno z zatrudnionymi „na czarno") są ułatwienia w tworzeniu legalnych miejsc pracy. I to nie w nieproduktywnej (a czasem wręcz kontr-produktywnej) administracji, lecz tam, gdzie rzeczywiście coś się wytwarza – w małych i średnich polskich firmach. To stąd propozycja obniżki składek ZUS o 30%, bo to one stanowią gros „klina podatkowego", który hamuje wzrost zatrudnienia wszędzie, ale najbardziej w drobnym biznesie. Jak wiadomo, obniżka stawki podatku może prowadzić do wzrostu wpływów fiskalnych. Analogicznie, obniżka składek ZUS zamiast „totalnym krachem" może zakończyć się uzdrowieniem polskiego systemu ubezpieczeń społecznych. A nawet jeśli ten optymistyczny scenariusz się nie spełni, to w celu zmniejszenia bezrobocia (oraz stanowiącej rzeczywisty wyzysk pracy nierejestrowanej) warto jest do FUS dopłacić nieco więcej z budżetu państwa.

Odpowiedzią na dominację zagranicznych korporacji w polskiej gospodarce są ogłoszony na pierwszomajowym kongresie Ruchu postulat budowy fabryk przez państwo (notabene przejęty w ciągu paru miesięcy przez rząd w postaci Polskich Inwestycji), oraz projekty ustaw o podatku transferowym i cenach transakcyjnych, które mają sprawić, że zyski wypracowywane przez międzynarodowe podmioty w Polsce również w Polsce będą opodatkowane.

Dążąc do zmniejszenia opresyjności prawa RP zgłosił projekty ustaw depenalizujące jazdę na rowerze pod wpływem alkoholu oraz posiadanie małej ilości marihuany na własny użytek. Inne projekty legislacyjne Ruchu zakładają wykreślenie z Kodeksu Karnego artykułów 196 i 226 sankcjonujących praktyki cenzorskie w imię ochrony uczuć religijnych i czci funkcjonariuszy publicznych, jak również wprowadzenie instytucji rozwodów administracyjnych – bez orzekania o winie i za zgodną wolą małżonków.

Walcząc z przejawami społecznego konserwatyzmu Ruch Palikota zgłosił projekty ustaw o edukacji seksualnej, urlopach ojcowskich, in vitro i inne. Starając się zaś usunąć przyczyny, dla których wszystkie te oczywiste w cywilizowanych krajach kwestie budzą w Polsce tyle kontrowersji, przedstawił program rzeczywistego rozdziału państwa od kościoła. Jego głównymi elementami są wyprowadzenie katechezy z publicznych placówek oświatowych oraz zniesienie szeregu jawnych i ukrytych dotacji budżetowych dla kościoła. Warto przypomnieć, że rzekomo laicki, demokratyczny i lewicowy Sojusz tolerował w okresie swoich rządów zarówno religijną indoktrynację za państwowe pieniądze, jak i patologiczną działalność komisji majątkowej.

Dążąc do usprawnienia administracji publicznej – a przynajmniej do ograniczenia jej negatywnego wpływu na życie gospodarcze – RP proponuje wprowadzenie zasady „milczącej zgody" (brak reakcji urzędu na wniosek obywatela w określonym prawnie terminie oznacza jego akceptację) oraz taką zmianę prawa o zamówieniach publicznych, by niska cena nie mogła być jedynym kryterium rozstrzygania przetargów.

Wreszcie – ważna dla lewicy kwestia otwartości polityki. Oprócz ewidentnego osiągnięcia jakim było wprowadzenie do Sejmu 40 posłów-debiutantów (jeden z nich, przed wyborem pracownik socjalny, nie miał w swoim oświadczeniu majątkowym nic do wykazania), Ruch ma na swoim koncie projekt ustawy o parytetach płci na listach wyborczych oraz propozycję wprowadzenia limitu dwóch kadencji przy wyborze posłów, samorządowców i europarlamentarzystów – i takiego samego limitu dla władz partii politycznych. Janusz Palikot zaproponował też wprowadzenie możliwości odwoływania się od wyroków partyjnych sądów koleżeńskich do sądów powszechnych. Pytanie, jak wszystko to ma się do praktyki partii, której twarzą od ćwierć wieku jest Leszek Miller, jest retoryczne.

Podsumowując - trudności we współpracy RP z SLD nie wynikają, jak twierdzi Gawkowski, z rozbieżności programowej. Partii, która 10 lat temu (czas nie gra dużej roli, bo szef był ten sam, co teraz) obniżyła podatki dla biznesu i dużej części najlepiej zarabiających obywateli, żaden liberalizm, nawet ten w niektórych obszarach reprezentowany przez Ruch Palikota, nie powinien być straszny. Jest to jednak przejaw skrajnego koniunkturalizmu Sojuszu, a nie jego intelektualnej elastyczności. Nagłe przypomnienie sobie o socjaldemokratycznych pryncypiach jest innym symptomem tej samej przywary. O tym, jak bardzo sztuczna jest lewicowość SLD najlepiej świadczy fakt, że punkt odniesienia dla filipiki Gawkowskiego stanowi Margaret Thatcher – polityczka, która rządziła nie w Polsce, lecz w Wielkiej Brytanii i od prawie ćwierć wieku jest na emeryturze! To ostateczny dowód, że w rozwiązywaniu problemów bliższych Polakom przestrzennie i czasowo Ruch Palikota jest o wiele bardziej kompetentny. I dlatego, bez względu na ideologiczne metki, jest jedyną realną alternatywą dla kartelu PO-PiS. Jeśli SLD również chce monopol tego kartelu przełamać, to powinien wyciągnąć z tego wnioski.

Autor jest socjologiem i ekonomistą, dyrektorem Planu Zmian, eksperckiego zaplecza Ruchu Palikota

Pisał w Opiniach

Zbigniew Gawkowski

Thatcheryści od Palikota

Sojusz Lewicy Demokratycznej zaczyna nowy rok od starej gadki. Piórem Krzysztofa Gawkowskiego stara się przylepić Ruchowi Palikota łatkę thatcherystów, partii skrajnie liberalnej „na prawo nie tylko od SLD, ale i na prawo od PSL, PiS i PO". Najwyraźniej, wielokrotnie powtarzane w zeszłym i poprzednim roku wyjaśnienia w sprawie ideowego profilu RP powtórzyć trzeba ponownie – choć może być to daremny trud walenia grochem o postkomunistyczny beton.

Ruch Palikota różni się od pozostałych polskich ugrupowań. Nie reprezentuje partykularnych interesów żadnej grupy społecznej, nie jest „szalupą ratunkową" dla polityków ze skompromitowanej i odrzuconej formacji, ani ortodoksyjną emanacją jakiejkolwiek ideologii. To pierwsze odróżnia go od Partii Emerytów i Rencistów czy Polskiego Stronnictwa Ludowego, to drugie od PO, PiS i SLD, to trzecie od takich zapomnianych już przedsięwzięć jak Unia Pracy, Kongres Liberalno-Demokratyczny lub Prawica Rzeczypospolitej. I to właśnie dzięki tym trzem różnicom RP w ostatnich wyborach parlamentarnych stał się trzecią siłą na polskiej scenie politycznej.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?