Nie obrażajmy Anny Grodzkiej

Janusz Palikot założył teatrzyk, w którym transseksualną posłankę swojego klubu obsadził w roli kobiety z brodą – pisze publicysta

Publikacja: 06.02.2013 18:17

Mariusz Cieślik

Mariusz Cieślik

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Przytomność umysłu jako jedyny zachował Władysław Bartoszewski, który z racji wieku nie takie rzeczy widział. Zapytany o to, czy poparłby Annę Grodzką na wicemarszałka Sejmu, odparł, że nie miałby oporów, gdyby obiektywnie była lepsza od innych kandydatów. Ale czy jest? Jakie ma to znaczenie, skoro jej wybór ma być „wydarzeniem w skali świata”, jak raczył się wyrazić wiceprzewodniczący Ruchu Palikota poseł Artur Dębski?

Wyobraźmy sobie idealnego kandydata na wysokie stanowisko. Stanowisko prestiżowe, wymagające sprawnego zarządzania ludźmi i znajomości procedur. Jak należałoby zachęcić osoby decydujące o wyborze do jego poparcia? Ano, prezentując jego dokonania zawodowe, przymioty charakteru, zdolności menedżerskie. To, jakiej jest płci, nie powinno być przedmiotem niczyjego zainteresowania. Gdyby od tego zależała decyzja, słusznie uznano by, że mamy do czynienia z zachowaniami seksistowskimi. Jak zatem skomentować wypowiedzi Janusza Palikota na temat Anny Grodzkiej jako kandydatki na wicemarszałka? Wypowiedzi, w których nie pojawiła się ani razu kwestia jej kwalifikacji, a głównym argumentem za jej wyborem miałoby być to, że zmieniła płeć?

Figura Chrystusa

„Polski parlament stanie w momencie głosowania nad kandydaturą Anki przed ważnym testem z demokracji, tolerancji i społeczeństwa obywatelskiego, testem, który będzie komentował cały świat” – Palikot na konferencji prasowej. „Chciałbym, by doszło do sytuacji, w której Krystyna Pawłowicz wchodzi na mównicę sejmową, a głosu udziela jej Anna Grodzka. Czy dla tego widoku nie warto tego zrobić?” – Palikot u Konrada Piaseckiego. I najlepsze: „Figura Anki Grodzkiej jest figurą Chrystusa – kogoś, kto wziął swój krzyż na plecy i go niesie, a obok stoją ludzie i rzucają kamieniami, i próbują ją wywrócić, żeby nie doszła do tej swojej Golgoty” – Palikot u Moniki Olejnik.

Odpowiedź na pytanie, jaki jest dorobek Anny Grodzkiej jako działaczki społecznej, poza zmianą płci, wydaje się oczywista. Żaden

Podobnych wypowiedzi można by przytoczyć kilkanaście. Z wszystkich wynika, że wybór transseksualisty ma być niebywałym przełomem w historii Polski („to moment, żeby coś się przestawiło”, „modernizujemy polską mentalność”). W ilu promotor kandydatury Grodzkiej odniósł się do jej kwalifikacji? W żadnej. Przynajmniej mnie nie udało się nic takiego znaleźć. A tylko raz w „Piaskiem po oczach” zachwalał jej koncyliacyjny charakter. Czy nie da się powiedzieć czegoś pozytywnego na temat kwalifikacji Anny Grodzkiej? Owszem, da się. Może sam fakt, że z sukcesami działała w PZPR i ZSP nie jest bardzo chwalebny (choć w polskiej polityce nie są to najgorsze kwalifikacje, że wspomnę casus Aleksandra Kwaśniewskiego). Podobnie jak związki z Włodzimierzem Czarzastym, bohaterem afery Rywina. Ale już to, że jeszcze jako Krzysztof Bęgowski prowadziła dobrze prosperujące wydawnictwo, firmę producencką oraz konsultingową, jest poważnym argumentem dowodzącym zdolności menedżerskich.

Tego jednak nie dowiedzieliśmy się od Janusza Palikota i innych zwolenników kandydatury Anny Grodzkiej na wicemarszałka, lecz od dziennikarzy. Zresztą Ryszard Kalisz, zdając sobie sprawę z niestosowności takiego postawienia sprawy, nawet podnosił potrzebę docenienia jej „dorobku merytorycznego”. Jak zatem wyjaśnić fakt, że on także skupił się na tym, że wybór Grodzkiej „to będzie normalność i pokazanie, że tacy ludzie mają pełne prawa obywatelskie w naszym społeczeństwie”? Da się to wyjaśnić tylko w jeden sposób. Ów dorobek nie jest zbyt imponujący, a prawdziwym celem zwolenników tej kandydatury jest wywołanie kolejnego sporu natury obyczajowej czy też światopoglądowej.

Rola życia

Oczywiście, każdy, kto ma choć trochę pojęcia, jak działa polska polityka, wie, po co Janusz Palikot wysunął kandydaturę Anny Grodzkiej na wicemarszałka. Chciał, żeby odpadła w głosowaniu i żeby kolejny raz w Sejmie została odtworzona wyraźna linia podziału między ciemnogrodem, zaściankiem i obskurantyzmem, które reprezentować mają w tej narracji politycy o poglądach konserwatywnych, a postępowymi wojownikami o tolerancję i prawa mniejszości pod jego wodzą.

Zawsze znajdą się naiwni, którzy dadzą się nabrać na tego typu zagrywki, a to, że tak wielu jest ich wśród dziennikarzy, świadczy, niestety, o intelektualnym upadku tego zawodu. Że kibiców w mediach Palikotowi nie brakuje, wiadomo nie od dziś. Ale to, że niemal nikt nie zadaje mu oczywistych pytań i nie wskazuje, że prawdziwym celem pomysłu z kandydaturą Grodzkiej było pogłębienie podziałów wewnątrz Platformy (i przy okazji uderzenie w PiS), musi jednak dziwić.

Nie zaskakuje za to, że cały plan się nie powiódł, bo wszyscy w parlamencie doskonale rozumieją, że mamy do czynienia ze skrajnym politycznym cynizmem i obrzydliwie instrumentalnym traktowaniem kogoś z poważnymi problemami osobowościowymi. Marszałek Ewa Kopacz ma rację, twierdząc, że to teatrzyk pana Palikota. Anna Grodzka gra w nim rolę kobiety z brodą. I to gra z przekonaniem, że to rola jej życia.

Zanim pani poseł zechce mnie pozwać, cytat z jej wywiadu dla „Gazety Wyborczej”: „Moja kandydatura może być kontrowersyjna, ale jak ktoś mówi o prowokacji, to pytam, czym prowokuję? Cechami osobistymi, tym, że byłam kiedyś mężczyzną, a teraz jestem tym, kim się czuję, czyli kobietą? Jeżeli to jest prowokacja, to taką samą byłoby kandydowanie na wicemarszałka Sejmu kogoś czarnoskórego albo o innym pochodzeniu etnicznym. A może dla kogoś prowokacją byłoby, gdyby kandydował ktoś rudy albo leworęczny? Mam świadomość, że będzie taka dyskusja, ale o to także mi chodzi”.

Czyli sama Anna Grodzka i Janusz Palikot są zgodni co do tego, że głównym tematem dyskusji powinna być w tym wypadku zmiana płci kandydatki na wysoką funkcję sejmową. I „o to im chodzi”. A skoro tak, to nie ma się co dziwić, że właśnie cechy płciowe Grodzkiej: jej wygląd i tożsamość, stają się przedmiotem, czasem bardzo niewybrednych, komentarzy.

W przypadku obecnej pani wicemarszałek Wandy Nowickiej jasne było, jaki ma dorobek jako działaczka społeczna i co za tym stoi. Nie każdemu musiało się to podobać, ale nie sposób jej odmówić energii, pomysłów i konsekwencji np. w działaniu na rzecz liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Odpowiedź na pytanie, jaki jest dorobek Anny Grodzkiej jako działaczki społecznej, poza zmianą płci, wydaje się oczywista. Żaden.

Polityczne organy

Instrumentalne traktowanie Anny Grodzkiej przez Janusza Palikota musi budzić zdecydowany sprzeciw każdego, kto uważa, że ludzka godność jest ważną wartością. To, że sama posłanka się na to zgadza, nie zmienia istoty rzeczy.

Nie uważam bynajmniej, że osoby transseksualne powinny zamknąć się w domu przed światem. Większość tak robi, ale każdy ma prawo żyć, jak mu się podoba, a przecież w tym wypadku mamy do czynienia z obywatelami nie gorszymi niż reszta. Nie ma chyba jednak najmniejszych wątpliwości, że mamy tu do czynienia z bardzo poważnym zaburzeniem osobowościowym, przecież mówimy o kimś, kto będąc mężczyzną, czuje się kobietą – lub na odwrót. Można nawet zrozumieć, że taka osoba ma potrzebę opowiedzenia całemu światu o swoim losie, ale ktoś, kto – jak Janusz Palikot – z organów płciowych takiej osoby czyni narzędzie walki politycznej, zasługuje na potępienie.

Jest coś głęboko obraźliwego dla niej samej w opowieściach o tym, jakim to przełomem ma stać się wybór Anny Grodzkiej na wicemarszałka, dlatego że jest osobą transseksualną. Polityk powinien sprawdzać się w działaniu, proponować przełomowe rozwiązania, dobrze reprezentować wyborców – tego wymaga się od ludzi zajmujących się pracą w parlamencie. Bez względu na płeć. Na tym właśnie polega walka z dyskryminacją i prawdziwe równouprawnienie. Żeby każdego traktować dokładnie tak samo.

Przytomność umysłu jako jedyny zachował Władysław Bartoszewski, który z racji wieku nie takie rzeczy widział. Zapytany o to, czy poparłby Annę Grodzką na wicemarszałka Sejmu, odparł, że nie miałby oporów, gdyby obiektywnie była lepsza od innych kandydatów. Ale czy jest? Jakie ma to znaczenie, skoro jej wybór ma być „wydarzeniem w skali świata”, jak raczył się wyrazić wiceprzewodniczący Ruchu Palikota poseł Artur Dębski?

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?