Przytomność umysłu jako jedyny zachował Władysław Bartoszewski, który z racji wieku nie takie rzeczy widział. Zapytany o to, czy poparłby Annę Grodzką na wicemarszałka Sejmu, odparł, że nie miałby oporów, gdyby obiektywnie była lepsza od innych kandydatów. Ale czy jest? Jakie ma to znaczenie, skoro jej wybór ma być „wydarzeniem w skali świata”, jak raczył się wyrazić wiceprzewodniczący Ruchu Palikota poseł Artur Dębski?
Wyobraźmy sobie idealnego kandydata na wysokie stanowisko. Stanowisko prestiżowe, wymagające sprawnego zarządzania ludźmi i znajomości procedur. Jak należałoby zachęcić osoby decydujące o wyborze do jego poparcia? Ano, prezentując jego dokonania zawodowe, przymioty charakteru, zdolności menedżerskie. To, jakiej jest płci, nie powinno być przedmiotem niczyjego zainteresowania. Gdyby od tego zależała decyzja, słusznie uznano by, że mamy do czynienia z zachowaniami seksistowskimi. Jak zatem skomentować wypowiedzi Janusza Palikota na temat Anny Grodzkiej jako kandydatki na wicemarszałka? Wypowiedzi, w których nie pojawiła się ani razu kwestia jej kwalifikacji, a głównym argumentem za jej wyborem miałoby być to, że zmieniła płeć?
Figura Chrystusa
„Polski parlament stanie w momencie głosowania nad kandydaturą Anki przed ważnym testem z demokracji, tolerancji i społeczeństwa obywatelskiego, testem, który będzie komentował cały świat” – Palikot na konferencji prasowej. „Chciałbym, by doszło do sytuacji, w której Krystyna Pawłowicz wchodzi na mównicę sejmową, a głosu udziela jej Anna Grodzka. Czy dla tego widoku nie warto tego zrobić?” – Palikot u Konrada Piaseckiego. I najlepsze: „Figura Anki Grodzkiej jest figurą Chrystusa – kogoś, kto wziął swój krzyż na plecy i go niesie, a obok stoją ludzie i rzucają kamieniami, i próbują ją wywrócić, żeby nie doszła do tej swojej Golgoty” – Palikot u Moniki Olejnik.
Odpowiedź na pytanie, jaki jest dorobek Anny Grodzkiej jako działaczki społecznej, poza zmianą płci, wydaje się oczywista. Żaden
Podobnych wypowiedzi można by przytoczyć kilkanaście. Z wszystkich wynika, że wybór transseksualisty ma być niebywałym przełomem w historii Polski („to moment, żeby coś się przestawiło”, „modernizujemy polską mentalność”). W ilu promotor kandydatury Grodzkiej odniósł się do jej kwalifikacji? W żadnej. Przynajmniej mnie nie udało się nic takiego znaleźć. A tylko raz w „Piaskiem po oczach” zachwalał jej koncyliacyjny charakter. Czy nie da się powiedzieć czegoś pozytywnego na temat kwalifikacji Anny Grodzkiej? Owszem, da się. Może sam fakt, że z sukcesami działała w PZPR i ZSP nie jest bardzo chwalebny (choć w polskiej polityce nie są to najgorsze kwalifikacje, że wspomnę casus Aleksandra Kwaśniewskiego). Podobnie jak związki z Włodzimierzem Czarzastym, bohaterem afery Rywina. Ale już to, że jeszcze jako Krzysztof Bęgowski prowadziła dobrze prosperujące wydawnictwo, firmę producencką oraz konsultingową, jest poważnym argumentem dowodzącym zdolności menedżerskich.