Chciałbym zobaczyć te badania, na które powołują się prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i szefowa rady miasta Ewa Malinowska-Grupińska. Może, skoro już o Sowietach mowa, korzystano ze sprawdzonych wzorców socjologii Związku Radzieckiego i zadano pytanie w rodzaju: kto jest twoim idolem i dlaczego Lenin?
Bo jestem pewien, że gdyby pytano normalnie, np. czy chcesz godnego upamiętnienia ofiar katastrofy w Smoleńsku albo co sądzisz o pomniku Braterstwa Broni z Armią Radziecką postawionym na Pradze, gdzie sowieccy żołnierze czekali na koniec powstania, odpowiedzi byłyby jednoznaczne. Podobnie byłoby, gdyby ludzie mogli wybierać między monumentem rtm. Witolda Pileckiego, bohatera Armii Krajowej zamordowanego przez UB, a tzw. Czterema Śpiącymi. Oczywiście chodzi w tej sprawie o to, co zawsze. Że pomysł wymiany pomników wyszedł od radnych PiS, w związku z tym zdominowana przez Platformę, przeżarta chorobą partyjniactwa, Rada Warszawy nie mogła poprzeć takiej inicjatywy.
Warto swoją drogą zauważyć, że kiedy wraca kwestia pomników, słyszymy od zwolenników zbiorowej amnezji, żeby dać z tym spokój, bo to nie rozwiąże żadnych problemów i w ogóle nie ma znaczenia. Proszę w to nie wierzyć. Gdyby ta kwestia była tak nieistotna, nie toczono by o nią bojów, a Hanna Gronkiewicz-Waltz nie walczyłaby z taką zaciętością z pomysłem ustawienia w centrum miasta monumentu ofiar katastrofy smoleńskiej. Takie symbole naprawdę mają znaczenie zarówno w polityce, jak i w perspektywie historycznej, bo pokazują kolejnym pokoleniom, co kiedyś uznawano za ważne.
Zresztą jeśli radni Warszawy nie chcą zastąpić pomnika żołnierzy Armii Czerwonej monumentem rtm. Pileckiego, to może zrealizują pomysł Andrzeja Mleczki, który błysnął niedawno fantastycznym dowcipem. Zaproponował mianowicie ustawienie tablicy pamiątkowej o treści „Matce Madzi wdzięczne media”. Przy okazji wyroku warto by było taki pomnik ustawić, by zawsze przypominał, gdzie kiedyś było dziennikarskie dno.