Tarcza nad Polską

Antyrakiety staną się pierwszą na ziemiach polskich instalacją amerykańską o realnym znaczeniu bojowym. W razie konfliktu USA będą musiały zaangażować się w jej obronę, a więc atak na Polskę wciągnie je do wojny po naszej stronie – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 04.11.2013 20:10 Publikacja: 04.11.2013 18:43

Tarcza nad Polską

W Rumunii rozpoczęła się budowa amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, w 2018 r. podobne instalacje staną w Polsce. Wbrew protestom Rosji Amerykanie tworzą tarczę broniącą Europę przed rakietami balistycznymi, a jeśli będą konsekwentni i dotrzymają terminów, zmieni ona geopolitykę bezpieczeństwa w naszej części kontynentu. Polska zaś stanie się jej największym beneficjentem.

Zanim jednak do tego dojdzie, czekają nas napięcia w relacjach z Moskwą. O ile ostatecznie może się ona jeszcze zgodzić na amerykańskie instalacje w Rumunii, o tyle w Polsce – już nie. Tarcza made in USA w połączeniu z rodzimą tarczą promowaną przez prezydenta Bronisława Komorowskiego osłabi bowiem rosyjskie możliwości ataku powietrznego, a zatem naruszy równowagę militarną. Tego zaś prezydent Władimir Putin albo jego następca nie puszczą nam płazem.

Strącić wrogie rakiety

Rosjanie mają swoje racje, ale to ich problem, nie nasz. Ani amerykańska, ani polska tarcza nie obroni nikogo przed salwą nuklearnych rakiet balistycznych, której można by się spodziewać w wypadku wybuchu wojny na pełną skalę pomiędzy Rosją a NATO. Nie narusza zatem atomowej równowagi sił, ale taki konflikt jest bardzo mało prawdopodobny. Co innego w wypadku pojedynczych rakiet, zarówno irańskich, jak i... rosyjskich, te już mogą być skutecznie strącane.

Nie jest to zagrożenie czysto hipotetyczne: w „Białej Księdze Bezpieczeństwa Narodowego RP" przygotowanej przez BBN punktowe uderzenia są poważnie brane pod uwagę jako środek wymuszania korzystnych dla przeciwnika decyzji politycznych. Ponadto zarówno podczas tegorocznych, jak i poprzednich manewrów sił zbrojnych Rosji i Białorusi „Zapad" ćwiczono atak pojedynczymi rakietami na wrogie terytorium, a konkretnie na rubież nad dużą środkowoeuropejską rzeką. Zgadnijcie państwo, o jaką rzekę i jaką rubież chodzi?

Tarcza zablokuje, a przynajmniej poważnie ograniczy takie możliwości, co musi być w Rosji odczytane jako spętanie jej swobody manewru. Stąd też wrogi stosunek do niej, a nawet groźby militarnych retorsji, czyli rozmieszczenia w obwodzie kaliningradzkim i na Białorusi nowoczesnych rakiet manewrujących Iskander. Taki ruch niewątpliwie pogorszyłby bezpieczeństwo Polski, ale gdyby nawet rzeczywiście do tego doszło, tarcza i tak będzie dla nas korzystna. W przyszłości w razie jakiegokolwiek napięcia Kreml mógłby wszak wysłać iskandry do Kaliningradu, Warszawa zaś nie miałaby żadnej możliwości przeciwdziałania, a po instalacji amerykańskiego systemu jest przynajmniej szansa – choć nie pewność – że w razie odpalenia rakiet uda się je strącić.

Obiecanki Busha i realizm Obamy

Amerykańska tarcza antyrakietowa ma długą historię i zawsze budziła w Rosjanach przerażenie. Efektywne systemy obrony wytrącają bowiem z ich ręki podstawowy argument strategiczny – broń nuklearną. Moskwy nie stać na budowę armii konwencjonalnej porównywalnej z amerykańską czy – szerzej – natowską, nie nasyci też swoich sił zbrojnych podobnymi ilościami precyzyjnej broni i amunicji, nie ma bowiem na to wszystko dość pieniędzy. Te strategiczne luki skutecznie jednak wypełnia tak zwana triada nuklearna, czyli broń atomowa rozmieszczona w silosach lądowych, na okrętach podwodnych i samolotach.

Nawet po redukcjach Rosja ma dość głowic, by unicestwić każde państwo na ziemi, pod jednym warunkiem: że jej salwa jądrowa nie zostanie zestrzelona, zanim dotrze do celu. Stąd właśnie panika na Kremlu po ogłoszeniu w latach 80. przez prezydenta Ronalda Reagana programu gwiezdnych wojen.

Tarcza, o której mowa, nie jest jednak aż tak ambitna. Po wygraniu zimnej wojny Kongres USA nie zezwoli na wydatki niezbędne do budowy kompleksowej obrony przed masowym atakiem nuklearnym, są to sumy zaiste kosmiczne.

Nowy, ograniczony wariant systemu antyrakietowego zaproponował prezydent George W. Bush; miał on objąć między innymi budowę w Polsce stałych silosów z wyrzutniami antyrakiet i stacji radarowej w Czechach monitorującej środkowoeuropejskie niebo. Stałe elementy systemu byłyby zlokalizowane dosłownie pod nosem Rosji, w jej dawnej strefie wpływów. Tarcza mogłaby zestrzeliwać pociski balistyczne o dowolnym, w tym globalnym, zasięgu, choć w ograniczonej liczbie. Plan wywołał furię Moskwy i w 2009 roku, w wybitnie niefortunny dzień – 17 września, prezydent Barack Obama ogłosił jego zaniechanie, proponując w zamian wariant skromniejszy i tańszy oparty na antyrakietach SM 3.

Tarcza made in USA, w połączeniu z rodzimą tarczą, osłabi rosyjskie możliwości ataku powietrznego. Czekają nas więc napięcia w relacjach z Moskwą

W Polsce odebraliśmy tę decyzję jako część „resetu" relacji Waszyngtonu z Moskwą, ugięcie się przed rosyjską presją, niemal zdradę Polski. Czas pokazał, że było inaczej.

Rosja ogłosiła, że może zaakceptować tarczę w wersji Obamy, ale pod pewnymi warunkami – chciała mieć w niej udział, a także współdecydować o użyciu tej broni. W innym wariancie proponowała wręcz gwarantowanie wschodniej flance NATO bezpieczeństwa przed atakiem powietrznym swoimi wyrzutniami antyrakiet.

Takie rozwiązanie byłoby prawdziwym kuriozum absolutnie nie do zaakceptowania. Dawałoby Moskwie wgląd w tajemnice paktu oraz darmowy dostęp do rakietowego know-how. Na szczęście podobny pogląd miała nie tylko Polska, ale także Ameryka i całe NATO. Tarcza Obamy powstanie zatem bez najmniejszego udziału Rosjan, będzie instalacją wyłącznie amerykańską lub podporządkowaną paktowi, co sugerują decyzje szczytu sojuszu w Chicago w 2012 r.

Projekt Obamy zakłada budowę systemu w trzech zasadniczych fazach. Pierwsza – zainstalowanie radaru w Turcji oraz rozmieszczenie okrętów z systemem „Aegis" na Morzu Śródziemnym, druga – wyrzutnie w Rumunii, trzecia – w Polsce. Ewentualna faza czwarta to skorelowanie systemu z obroną antyrakietową całego NATO. Pierwszy etap już się zakończył, drugi – właśnie rozpoczął, trzeci, najbardziej nas interesujący – ciągle przed nami, a hipotetyczny czwarty jest wysoce prawdopodobny.

Podwójna polisa na życie

Podczas prezentacji w Warszawie firma Raytheon, producent SM 3, wskazywała w Warszawie na kwaterę NATO jako punkt dowodzenia całością systemu. I to byłoby dla nas rozwiązanie idealne, instalacje z amerykańską obsługą podległe zarówno Waszyngtonowi, jak i Brukseli są jak podwójna polisa na życie.

W Rumunii i w Polsce staną wyrzutnie antyrakiet używanych obecnie w ramach systemu „Aegis" rozlokowanego na amerykańskich i japońskich krążownikach oraz niszczycielach rakietowych. Oba państwa wspólnie go finansują i użytkują. Jak zapewniał Wes Kremer, wiceprezes koncernu Raytheon, w Polsce zostanie rozlokowanych dokładnie tyle samo takich samych wyrzutni co w Rumunii, a antyrakiety będą dokładnie tymi samymi, w jakie są obecnie wyposażone wspomniane okręty, na lądzie zostanie tylko użyty inny radar. Zgodnie z planami oznacza to 3 mobilne baterie z 24 rakietami. Warto zatem śledzić postępy prac w Rumunii, by dowiedzieć się, co się będzie działo w Polsce.

SM 3 to technologiczna nowinka; trzyczłonowa antyrakieta manewruje w poszukiwaniu celu, po zbliżeniu się do niego zaś odpala głowicę, która niszczy go poza atmosferą siłą energii kinetycznej (z mocą 10 ton rozpędzonych do 1000 km/h). Dotychczas nie została użyta bojowo, ale przeszła liczne udane testy. Do niedawna była rozmieszczana tylko na okrętach, obecnie także na lądzie – na Hawajach, gdzie wraz z okrętami floty Pacyfiku stanowi rdzeń amerykańskiej obrony antyrakietowej Zachodniego Wybrzeża. Jej najnowsza wersja SM Block II niszczy rakiety balistyczne nawet średniodługiego zasięgu. To cudo zainstalowane w Polsce będzie miało tylko jedną wadę – decyzję o użyciu SM 3 podejmą dowódcy amerykańscy, ewentualnie natowscy, a nie polscy.

Instalacja naprawdę powstaje

Pomimo tego ograniczenia antyrakiety zmienią wiele, staną się pierwszą na ziemiach polskich instalacją amerykańską o realnym znaczeniu bojowym. W razie konfliktu Stany Zjednoczone będą musiały zaangażować się w jej obronę, a więc atak na Polskę automatycznie wciągnie je do wojny po naszej stronie. Spełnią się oczekiwania kilku kolejnych rządów – zarówno prawicowych, jak i lewicowych – by zobowiązania wynikające z traktatu waszyngtońskiego o wzajemnej obronie podeprzeć konkretami.

Mamy oczywiście przykłady z przeszłości, które nie wróżą najlepiej. Gościmy wprawdzie parunastu lotników US Air Force i ich F-16 oraz herculesy, ale w każdej chwili mogą one odlecieć, a Stany Zjednoczone, inaczej niż w Rumunii, nie utrzymują na naszym terytorium żadnej stałej bazy. Także rotacyjne wizyty baterii nieuzbrojonych patriotów nie mają większego znaczenia. Podobnie mogłoby być z SM 3, ale tym razem coś drgnęło: mimo oporów Rosji instalacja w Rumunii naprawdę powstaje, jest więc realna nadzieja, że antyrakiety trafią także do Polski.

W Rumunii rozpoczęła się budowa amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, w 2018 r. podobne instalacje staną w Polsce. Wbrew protestom Rosji Amerykanie tworzą tarczę broniącą Europę przed rakietami balistycznymi, a jeśli będą konsekwentni i dotrzymają terminów, zmieni ona geopolitykę bezpieczeństwa w naszej części kontynentu. Polska zaś stanie się jej największym beneficjentem.

Zanim jednak do tego dojdzie, czekają nas napięcia w relacjach z Moskwą. O ile ostatecznie może się ona jeszcze zgodzić na amerykańskie instalacje w Rumunii, o tyle w Polsce – już nie. Tarcza made in USA w połączeniu z rodzimą tarczą promowaną przez prezydenta Bronisława Komorowskiego osłabi bowiem rosyjskie możliwości ataku powietrznego, a zatem naruszy równowagę militarną. Tego zaś prezydent Władimir Putin albo jego następca nie puszczą nam płazem.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?