Reklama

Brzydkie słownictwo wschodnich dyplomatów - felieton Andrzeja Łomanowskiego

Próba uspokojenia manifestantów przed rosyjską ambasadą w Kijowie przez ukraińskiego ministra spraw zagranicznych Andrija Deszczycę doprowadziła Kreml do furii i wzajemnych oskarżeń, kto jest większym chuliganem.

Publikacja: 16.06.2014 20:19

Andrzej Łomanowski

Andrzej Łomanowski

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz Bogacz Andrzej

Pechowy minister, próbując uspokoić tłum, zaintonował znaną i bardzo popularną (nie tylko na Ukrainie) przyśpiewkę kibiców piłkarskich „Putin ch...!". Rozradowany tłum nagrodził go oklaskami, a potem zaczął śpiewać, rezygnując z obrzucania budynku kamieniami i farbą. Rosyjski kolega Deszczycy Siergiej Ławrow powiedział o nim: „ta osoba", i dodał: „więcej nie mam o czym z nim rozmawiać". Kreml jeszcze nie sformalizował żądania odwołania Ukraińca za obrażenie Władimira Putina, ale pewnie stanie się to wkrótce.

Jeśli tak, to Deszczyca będzie wielkim pechowcem, albowiem nie jest jedynym dyplomatą z państw dawnego ZSRR, któremu widowiskowo puszczają nerwy. Sam minister Ławrow obrzucił w 2008 r. wyzwiskami ówczesnego brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Davida Milibanda. „A kim ty, k..., jesteś, żeby mnie pouczać!" – wrzasnął do Brytyjczyka w rozmowie telefonicznej.

Ale jej treść przedostała się do opinii publicznej. Skończyło się na tym, że Ławrow tłumaczył, iż chodziło o ówczesnego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, którego Rosjanin – jak sam przyznał – nazwał „pier... szaleńcem".

Błąd w tłumaczeniu miał sprawić nieprzyjemne wrażenie, jakoby szef rosyjskiej dyplomacji obrzucał wyzwiskami Brytyjczyka. Z tego eleganckiego wywodu wynika, że byłego prezydenta Gruzji można było obrzucać wyzwiskami i nikt tego na Kremlu nie uważał za niewłaściwe.

W istocie sygnał dał sam prezydent Władimir Putin. Według francuskiego „La Nouvel Observateur" w czasie rozmowy z ówczesnym prezydentem Nicolasem Sarkozym obiecał, że „powiesi Saakaszwilego za jaja". Do dziś nie spełnił obietnicy, ale też nie przeprosił za jej złożenie.

Reklama
Reklama

Nie tylko jednak gruziński prezydent budził tak gwałtowne emocje w Rosji. Jej przedstawiciel w ONZ (mający rangę wiceministra spraw zagranicznych) Witalij Czurkin wsławił się w styczniu 2012 r. Po zawetowaniu kolejnej rezolucji w sprawie wojny w Syrii podszedł do niego minister spraw zagranicznych Kataru (i jednocześnie premier tego kraju) Hamid ibn Dżasim ibn Dżaber as-Sani. Przestrzegł Czurkina, że jeśli Rosja nie zmieni postępowania, to „szybko straci wszystkie państwa arabskie". W odpowiedzi Rosjanin wysyczał: „Szczeknij tak jeszcze raz, a twój Katar nie dożyje jutra". Po czym dodał: „Jestem przedstawicielem wielkiej Rosji i z byle kim nie rozmawiam".

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Gdyby Rosjanie finansowaliby dziś Leszka Millera, użyliby bitcoina
Opinie polityczno - społeczne
Stanisław Żaryn: Strategia bezpieczeństwa USA? Histeria niewskazana, niepokój uzasadniony
Analiza
Rusłan Szoszyn: Łukaszenko uwolnił opozycjonistów. Co to oznacza dla Białorusi
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Świat jako felieton Donalda Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Czy Grzegorz Braun nauczy Jarosława Kaczyńskiego odpowiedzialności?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama