Reklama
Rozwiń

Bezradność

Gdy w 1980 roku przyszedł na świat nasz pierwszy syn, wraz z Żoną rozesłaliśmy do rodziny, przyjaciół i znajomych kilkadziesiąt pięknie wydrukowanych zawiadomień o tym radosnym fakcie, ale kilkanaście takich kartoników nam zostało, i wysłałem je, ot, dla zabawy, do Białego Domu, do Buckingham Palace, do Pałacu Elizejskiego i do paru innych takich miejsc.

Publikacja: 06.08.2014 09:26

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: rp.pl

Red

Jakież było nasze zdziwione miłe zaskoczenie, gdy – dosłownie po tygodniu – jęły z zagranicy przychodzić poważne gratulacje i życzenia: a to od państwa Nancy i Ronalda Reaganów (z ich zdjęciem i odręcznym podpisem), a to od królowej Elżbiety II (rzecz jasna, „lady in waiting"), a to z innych kancelarii i dworów (stary książę Franz Josef II von Liechtenstein przysłał nawet osobisty telegram!). Wszystkie te liściki do dziś starannie przechowuję w rodzinnym archiwum jako osobliwą pamiątkę, ale i jako namacalne świadectwo tamtejszych dobrych obyczajów: szary człowiek pisze, sławny prezydent odpowiada (oczywiście ósmy pomocnik piątego prezydenckiego sekretarza).

Dlaczego o tym mówię? Ano – ni z gruchy, ni z pietruchy, tak mi się przypomniało...

Co robi obywatel dziennikarz (emerytowany), który natknął się na ludzką krzywdę i bezprawie? Opisuje to w jakimś prasowym artykule (przedstawia w audycji radiowej, pokazuje w telewizyjnym programie). Jeśli po pewnym czasie nic się nie zmienia – powstaje drugi krytyczny tekst (druga audycja, drugi program), potem trzeci i ewentualnie dalsze, kolejne.

Co robi obywatel dziennikarz, który krytycznie pisał o sprawie dziesięć razy? Wybiera najważniejsze fragmenty napisanego i przedkłada je – wraz z solennym pismem wiodącym – organom i organizacjom, które statutowo, a nawet konstytucyjnie są władne złą sytuację zmienić (przynajmniej spróbować zmienić). Ciągnie za rękaw konkretnych decydentów i wpływowych ludzi. Wskazuje palcem. Podtyka pod nos. Antyszambruje (wpisz w gugle).

Co robi obywatel dziennikarz, gdy taka jego aktywność nic nie daje? Chwyta się ostatniej deski ratunku, czyli ufnie prosi medialnych magnatów (zarazem niby kolegów po fachu) o interwencję prasową. Cytuję: „...chodzi o brak jakiejkolwiek reakcji na moją imiennie adresowaną i składaną w kancelariach pisaninę. Rozumiem, iż Rzecznik Praw Obywatelskich, Komitet Helsiński oraz Fundacja „Panoptykon" mogą się ze mną nie zgadzać merytorycznie, lecz przecież żyjemy w państwie praworządnym, w którym udzielanie choćby zdawkowej odpowiedzi na uprzejme, krótkie i klarowne listy obywateli nie jest żadną grzecznością, tylko formalnym obowiązkiem adresatów..."

Reklama
Reklama

Co powinien zrobić obywatel dziennikarz, który takie właśnie pismo wysłał ratunkowo do kulturalnych redaktorów naczelnych oraz prezesów potężnych mediów prywatnych i publicznych, nie doczekując się – podobnie jak w przypadku poprzednich adresatów – żadnych reakcji?

Myślę, że powinien dać sobie spokój : -)

Jakież było nasze zdziwione miłe zaskoczenie, gdy – dosłownie po tygodniu – jęły z zagranicy przychodzić poważne gratulacje i życzenia: a to od państwa Nancy i Ronalda Reaganów (z ich zdjęciem i odręcznym podpisem), a to od królowej Elżbiety II (rzecz jasna, „lady in waiting"), a to z innych kancelarii i dworów (stary książę Franz Josef II von Liechtenstein przysłał nawet osobisty telegram!). Wszystkie te liściki do dziś starannie przechowuję w rodzinnym archiwum jako osobliwą pamiątkę, ale i jako namacalne świadectwo tamtejszych dobrych obyczajów: szary człowiek pisze, sławny prezydent odpowiada (oczywiście ósmy pomocnik piątego prezydenckiego sekretarza).

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Tylko spokój może nas uratować
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Grok z kapustą, czyli sztuczna inteligencja Krzysztofa Bosaka
felietony
Wolfgang Münchau pokazuje coraz większy problem liberałów
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Polska wyciąga właściwe wnioski z rosyjsko-ukraińskiej wojny dronowej
Opinie polityczno - społeczne
Mateusz Morawiecki: Powrót niemieckiej siły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama