Wy nas nie słuchacie!

Przy polskim stole musi być więcej miejsca niż dotychczas. Inaczej ktoś ten stolik kiedyś porąbie na drobne kawałki. Andrzej Duda zdaje się to rozumieć znacznie lepiej niż Bronisław Komorowski – pisze były europoseł PiS.

Aktualizacja: 18.05.2015 21:22 Publikacja: 18.05.2015 19:27

Konrad Szymański

Konrad Szymański

Foto: Fotorzepa/Piotr Wittman

Pierwsza tura wyborów pokazała przynajmniej dwie ważne rzeczy dotyczące polskiej polityki. Skończyła się wyrozumiałość dla rzekomo niekwestionowanych prawideł demokracji, kapitalizmu i zintegrowanej Europy.

Pytania o model rozwoju

Do tej pory silna polaryzacja sporu politycznego w Polsce była tłumaczona „naturalnym" w demokracji napięciem między opozycją a rządem. Za podobnie „naturalne" dla kapitalizmu uważano socjalne nierówności czy bezrobocie. Kolejną „naturalną" rzeczą – tym razem w przypadku całej Unii Europejskiej – ma być masowa emigracja młodego pokolenia, która pozbawia nas podstaw demograficznych rozwoju w dłuższej perspektywie. 65 proc. wyborców powiedziało, że tak być nie musi. Skończył się kredyt zaufania dla polityków, którzy do tej pory – w imię nadzwyczajnych okoliczności transformacji po komunizmie – dość skutecznie opędzali się od ważnych pytań dotyczących modelu polskiego rozwoju.

Co ciekawe, czynnikiem wyzwalającym to niezadowolenie było poczucie wykluczenia politycznego. Wykluczenie socjalne było tylko podglebiem i kontekstem dla wściekłego wykrzyczenia przez bardzo wielu, szczególnie młodych, ludzi: „Wy nas nie słuchacie, a jak słuchacie, to udajecie, a jak nie udajecie, to lekceważycie!". Najdosadniej usłyszała to Platforma – o ironio! – Obywatelska.

Wynik Pawła Kukiza pierwszy raz na taką skalę pokazał rozmiar niezadowolenia z mechanizmów polityki, które coraz większe grupy obywateli wysyłają na pozbawiony głosu margines. Tak tworzy się poczucie iluzoryczności praw politycznych w polskiej demokracji. To dlatego rzekomo bardziej partycypacyjny charakter jednomandatowych okręgów wyborczych stał się sztandarem ruchu Kukiza.

Problem jest jednak dużo głębszy niż taka lub inna formuła wybierania posłów na Sejm RP.  Polska wspólnota polityczna została podzielona na lepszych i gorszych, na mądrych i wiecznie mylących się, na racjonalnych i aberracyjnych wiele lat temu. Było to rzekomo „naturalne" dla sporu w demokracji. Wielu z uznaniem przypatrywało się budowaniu podziału politycznego na tej nucie. A przecież celem tej operacji była trwała delegitymizacja opozycji. Aż przyszedł czas, kiedy w oczach polityków rządu każdy, kto miał inne zdanie, był „PiS-owcem", z którym nie trzeba rozmawiać. W taki sposób potraktowano wszystkie inicjatywy obywatelskie zgłoszone w ostatnich latach do Sejmu RP. Do sejmowej niszczarki trafiło m.in. 2 miliony podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie wieku emerytalnego, 1 milion podpisów w sprawie JOW, 1 milion podpisów w sprawie sześciolatków w szkole, 2,5 miliona podpisów w sprawie prywatyzacji Lasów Państwowych czy 600 tysięcy w sprawie obrony życia.

Polska wspólnota jest podzielona ponad miarę politycznego sporu. To osłabia zaufanie wzajemne, a w konsekwencji do własnych instytucji, do państwa. To podglebie naszej słabości na scenie międzynarodowej. Ta słabość jest dobrze znana naszym partnerom w Unii i na świecie. Bez odbudowania tej wspólnoty Polska nie osiągnie sukcesu. Będzie niechcianą macochą, która budzi w jednych gniew, a w innych wstyd i zażenowanie. To najważniejsza lekcja tych wyborów.

Prawo i Sprawiedliwość nie przyglądało się temu sporowi biernie. To PiS zatrzymał linię tego frontu na znacznej szerokości. Dziś inną – nie mniej ważną – linię tego frontu dopisał Paweł Kukiz. Czasem radykalnie wyrażaliśmy sprzeciw wobec redukowania polskiej wspólnoty do jednej partii politycznej i płytkiego światopoglądu, opartego na kryterium dostępności „ciepłej wody w kranie". Nie oznacza to, że lekceważymy „ciepłą wodę". To ważne, ale stanowczo za mało!

W kontekście tego wyzwania ważne deklaracje padły z ust Andrzeja Dudy w wywiadzie dla TV Republika. „Prezydent powinien chociaż spotkać się z każdą grupą społeczną, niezależnie od tego, czy się z nią zgadza, czy nie – mówił Duda. – Podziały polityczne są w każdym społeczeństwie, tutaj chodzi o budowanie wzajemnego szacunku. Będę robił wszystko, by po pięciu latach mojej prezydentury przynajmniej większość Polaków mogła powiedzieć, że ten człowiek stara się być prezydentem wszystkich Polaków". Deklaracji nadania wszystkim poczucia podmiotowości w polskim domu było w tym wywiadzie więcej.

Jak Cameron

Deklaracje te mają fundamentalne znaczenie. Rozmowa i partnerstwo z różnymi, czasem słabiej niż partie zorganizowanymi grupami społecznymi, to potencjalny początek zszywania polskiej wspólnoty. Dla wielu będzie to paradoksalne, ale może tego dokonać tylko ktoś, kto był w pełni zaangażowany w dotychczasowy spór. Tylko taka osoba ma kapitał zaufania i wiarygodności, który pozwala na uruchomienie tego trudnego i bardzo ważnego dla Polski procesu. W innym wypadku będziemy czekali na takie nagromadzenie emocji, które kiedyś zmiotą cały system polityczny, jak to miało miejsce np. we Włoszech w 1994 roku.

Nasuwa się tu analogia z sytuacją Wielkiej Brytanii po wyborach. Paradoksalnie, tylko sceptyczny wobec Brukseli David Cameron może zatrzymać Wielką Brytanię w UE. Tradycyjnie proeuropejska lewica nie ma dziś wiarygodności, by przedstawić swoim obywatelom nowe otwarcie na linii Londyn–Bruksela. Ich rządy doprowadziłyby do jeszcze silniejszej reakcji alergicznej, która skończyłaby się bardziej nerwowym wybuchem opinii publicznej pod sztandarami wąskiego nacjonalizmu. Jeśli ktoś może jeszcze zszyć Londyn z UE, to może to zrobić tylko konserwatywny rząd, który jako jedyny ma zdolność do osiągania porozumienia między Unią a Wielką Brytanią.

Przy polskim stole musi być więcej niż dotychczas miejsca. Inaczej ktoś ten stolik kiedyś porąbie na drobne kawałki. Andrzej Duda zdaje się to rozumieć znacznie lepiej niż zadowolony dotychczasowy beneficjent tego systemu – Bronisław Komorowski.

Pierwsza tura wyborów pokazała przynajmniej dwie ważne rzeczy dotyczące polskiej polityki. Skończyła się wyrozumiałość dla rzekomo niekwestionowanych prawideł demokracji, kapitalizmu i zintegrowanej Europy.

Pytania o model rozwoju

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem