Oskarżano ją o poczucie wyższości, arogancję, makiawelizm, cynizm, zimne wyrachowanie, instrumentalne traktowanie sprzymierzeńców. Ale nikt nigdy nie podważał faktu, że Brytyjczycy są narodem działającym w sposób bardzo racjonalny, zachowującym w każdej sprawie zimną krew i zdolność do rozsądnej oceny sytuacji.
Brytyjska zimna krew była wręcz legendarna. Gdy pod koniec bitwy pod Waterloo w pobliżu księcia Wellingtona upadła armatnia kula, znajdujący się obok niego lord Uxbridge pobladł, a następnie spokojnie zameldował dowódcy: „Na Boga, sir, urwało mi nogę". Na co książę się obejrzał, rzeczowo ocenił sytuację, a następnie odparł: „Na Boga, sir, w rzeczy samej". I taką właśnie brytyjską zimną racjonalność z zazdrością podziwiał cały świat – i w czasach wojen z Napoleonem, i w czasach gdy Luftwaffe bombardowało Londyn.
W ostatnich latach oglądamy jednak prawdziwy spektakl irracjonalności zachowań Brytyjczyków i ich przywódców. Najpierw David Cameron ryzykancko ogłasza referendum w sprawie brexitu. Potem większość Brytyjczyków głosuje za wyjściem, a wielu z nich dopiero po oddaniu głosu zaczyna sprawdzać na Google'u, co to jest Unia Europejska. Potem rząd przez długie miesiące kłamie w sprawie negocjacji z Brukselą, twierdząc że Wielka Brytania będzie ich wielkim zwycięzcą. Potem ujawnia prawdziwą umowę, która tylko przypieczętowuje to, co od początku było nieuniknione. W końcu Izba Gmin odrzuca tę umowę. A teraz jeszcze padają żądania, by renegocjować jej warunki – choć o żadnych negocjacjach nie ma mowy, zwłaszcza że do dnia wyjścia z Unii pozostało tylko 10 tygodni.
Największą irracjonalnością była sama decyzja o brexicie. Wielka Brytania gigantycznie skorzystała na członkostwie w Unii. Kiedy do niej przystępowała, miała jedną z najwolniej rozwijających się gospodarek Europy. Po zakończeniu wojny brytyjski PKB na głowę mieszkańca był trzykrotnie wyższy niż w Niemczech, Francji i Włoszech. Po 30 latach „wspaniałej izolacji" od kontynentu Niemcy już znacznie przegoniły Wielką Brytanię, Francja się z nią zrównała, a Włochy były już tylko nieznacznie za nią. Brytyjczycy podjęli więc racjonalną decyzję: włączamy się w proces integracji europejskiej, choć Bruksela często nam się nie podoba. I twardo walczymy o to, by jak najwięcej wygrać na członkostwie.
Przez 45 lat znakomicie się to udawało. Wielka Brytania była wirtuozem brukselskich negocjacji, jej gospodarka nabrała na nowo dynamiki, jej PKB na głowę mieszkańca znów przeskoczył francuski i włoski, zbliżając się do niemieckiego, jej stolica była finansowym sercem całej Europy, jej przywódcy mieli szansę stać się liderami Unii.