Po stanowczym stwierdzeniu, wypowiedzianym w trakcie jednego ze spotkań wyborczych, że Polska nie może przystępować do strefy euro ze względu na nieuchronną drożyznę wiążącą się z tym krokiem, prezes PiS Jarosław Kaczyński wezwał partie polityczne do podpisania deklaracji o nieprzystępowaniu do strefy euro dopóty, dopóki Polska nie osiągnie poziomu rozwoju krajów starej UE. Przystąpienie Polski do wspólnego obszaru walutowego przed osiągnięciem odpowiedniego poziomu rozwoju, oznaczałoby, zdaniem prezesa, oprócz wspomnianej drożyzny, pozbawienie się możliwości niwelowania istniejących różnic poziomu życia polskich obywateli w porównaniu z bogatymi krajami starej UE. Czy jednak rozumowanie prezesa oparte jest na racjonalnych podstawach i jakie byłyby jednak konsekwencje przyjęcia takiej strategii?
Czytaj także: Kaczyński: Przyjęcie euro w tej chwili szkodliwe dla polskich kieszeni
Ile lat na pościg za Niemcami
Dziś poziom PKB na mieszkańca Polski stanowi 70 proc. średniej unijnej. Ile zatem czasu potrzebne jest, aby ją osiągnąć?
W trakcie dwu pierwszych lat dobrej zmiany (dla których dysponujmy danymi Eurostatu), które w dosyć powszechnej opinii należą do najlepszych w całym okresie transformacji, Polska zbliżyła się do średniego poziomu UE o 1 punkt procentowy, z 69 do 70 proc., czyli o 0,5 punktu procentowego rocznie. Gdyby Polska zbliżała się do średniego poziomu PKB na mieszkańca w starych krajach UE w takim tempie, zajęłoby nam to około 60 lat.
Mając na uwadze, że prezes Kaczyński stawia znacznie ambitniejsze cele, chce mianowicie, aby poziom polskiego PKB na mieszkańca zrównał się nie tylko ze średnim poziomem krajów UE, ale z poziomem niemieckiego, który dziś jest o prawie 24 punkty procentowe wyższy od średniej unijnej, osiągnięcie tego celu wymagałby dodatkowych 48 lat. W sumie możemy zatem stwierdzić, że osiągnięcie niemieckiego poziomu PKB na mieszkańca zajęłoby nam około 110 lat.