Ostatni włodarz Ministerstwa Skarbu Państwa Dawid Jackiewicz miał jeszcze odziedziczoną po poprzednikach opiekę nad prawie 700 podmiotami. Ich liczbę chciał dalej redukować m.in. przez sprzedaż tzw. resztówek i deklarował powołanie wyspecjalizowanej agencji rządowej do zarządzania nimi w zmienionej formule nadzoru. „Skończymy z żerowaniem na majątku publicznym" – mówił w wywiadzie dla „wSieci" jeszcze w styczniu 2016 r.
Jak dziś wiemy, zwyciężyła wtedy inna koncepcja – rozproszenie zarządzania – która w realiach koterii politycznych obecnego rządu kompletnie się nie sprawdziła, prowadząc wiele spółek, w tym giełdowych, do dużej utraty wartości.
Stąd niejako ratunkowe powołanie MAP i szumne oświadczenia, że spółki Skarbu Państwa (ssp) to majątek narodowy, który ma pracować na rzecz wszystkich Polaków. Nie dziwi więc otwarta deklaracja, że o ile MSP zdaniem min. Macieja Małeckiego było „ministerstwem kojarzonym bezpośrednio z chaotyczną, nieprzemyślaną wyprzedażą majątku" (czyli prywatyzacją), o tyle celem działania MAP ma być według wicepremiera Jacka Sasina proces odwrotny – pozyskiwania aktywów do zasobów SP (czyli upaństwawianie). Przy tym – ponownie zdaniem min. Macieja Małeckiego – owe zasoby „mają być lokomotywami polskiej gospodarki, centrami wzrostu gospodarczego, gdzie będzie możliwość wdrażania nowych technologii, także takiej wysokiej jakości zarządzania (...) przez patriotów gospodarczych".
Ogromne koszty filozofii zarządzania
Bądźmy poważni. Obecna degrengolada wielu kluczowych firm państwowych, lub faktycznie przez państwo kontrolowanych, nie zaczęła się za obecnej władzy, a patriotyzm nie ma tu nic do rzeczy. Powodem tej sytuacji jest po prostu umiłowanie polityków wszystkich opcji do dzielenia łupów, jakimi są stanowiska i przywileje. Więcej firm to więcej posad i więcej okazji do nakarmienia swoich.
Przy tym to, co było incydentalne za poprzednich ekip („niech się Staszek sprawdzi w biznesie"), stało się powszechne i patologiczne za obecnej. Pisał niedawno Hubert Janiszewski („Kalejdoskop prezesów", „Rzeczpospolita" z 12 lutego) o wielokrotnej wymianie prezesów w cztery lata – nie mówiąc o zarządach –słusznie ubolewając, że dla obecnie rządzącej opcji politycznej posady w spółkach Skarbu Państwa stały się synekurami do tworzenia zalążków tzw. nowych elit, może niezbyt fachowych – ale za to dyspozycyjnych i wdzięcznych za awans społeczny.