Czy świat stoi na krawędzi recesji?

Zawirowania na globalnych rynkach finansowych trwają już dobre pół roku. Rynek międzybankowy w USA i Europie zatyka się. Niska płynność i droższy pieniądz pogarszają perspektywy wzrostu gospodarczego. W wielu krajach spadają ceny nieruchomości, wszędzie nerwowo reagują giełdy, rośnie niepewność. Z odsieczą ruszyły banki centralne, obniżając stopy oraz zasilając rynek dodatkową płynnością. Czy jednak sytuację uda się w ten sposób uspokoić?

Publikacja: 16.01.2008 00:38

Red

Patrząc na strukturalne źródła obecnych zaburzeń, można mieć co do tego coraz większe wątpliwości. W Stanach Zjednoczonych pierwotnym problemem stała się wyjątkowa nieostrożność banków w udzielaniu kredytów hipotecznych. Kiedy wielu Amerykanów straciło zdolność do obsługi swego zadłużenia, musiało to oznaczać konieczność przejęcia przez banki hipotek. Nie rozwiązało jednak kłopotu, ponieważ wraz ze spadkiem cen nieruchomości ich wartość również topniała.

Malejący popyt na nowe kredyty uderzył dodatkowo w kondycję amerykańskich banków. A jeszcze niedawno z powodzeniem prowadziły one ekspansję kredytową, finansując się przez emisję różnego rodzaju instrumentów pochodnych, które wykupywały inne banki i instytucje finansowe. W ten sposób „choroba” roznosiła się poza granice USA.

I tu właśnie dochodzimy do sedna problemu. Wydaje się bowiem, że dzisiejsze napięcia na rynku międzybankowym (jego swoisty skurcz) nie są wyłącznie efektem utraty zaufania i wynikającego z tego niedostatku płynności, lecz przede wszystkim wcześniejszej nadmiernej kreacji pieniądza, który nie miał żadnego pokrycia. Dziś banki nie tyle straciły płynność, ile po prostu trwale przestały być zdolne do uregulowania wzajemnych zobowiązań. Wydaje się, że niższe stopy i dopompowywanie płynności przez banki centralne mogą poprawić sytuację jedynie doraźnie. Nie uda się jednak zatrzeć faktu, że rzeczywisty powrót do równowagi finansowej w systemie musi się odbyć przez zahamowanie dotychczasowego tempa emisji wirtualnego pieniądza, przynajmniej na jakiś czas. Nie bez znaczenia jest tu ponadto szalejąca na całym świecie inflacja, która ogranicza możliwości łagodzenia polityki monetarnej.

Ponieważ pieniądz obsługuje procesy w gospodarce, jego zmniejszony strumień będzie musiał spowodować dostosowanie w postaci spowolnienia wzrostu, a gdzieniegdzie nawet recesji. Scenariusz ten rysuje się jako coraz bardziej prawdopodobny.

Powszechnie dziś wyrażane obawy o stan koniunktury w USA i możliwość skurczenia się największej gospodarki świata są tylko kolejnym ogniwem w omawianym łańcuszku.

Michał Pronobis, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego

Patrząc na strukturalne źródła obecnych zaburzeń, można mieć co do tego coraz większe wątpliwości. W Stanach Zjednoczonych pierwotnym problemem stała się wyjątkowa nieostrożność banków w udzielaniu kredytów hipotecznych. Kiedy wielu Amerykanów straciło zdolność do obsługi swego zadłużenia, musiało to oznaczać konieczność przejęcia przez banki hipotek. Nie rozwiązało jednak kłopotu, ponieważ wraz ze spadkiem cen nieruchomości ich wartość również topniała.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację