[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/12/02/pawel-czurylo-spekulacja-na-walutach-moze-drogo-kosztowac/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Ale ostatnie lata przyzwyczaiły nas już, że to fundusze inwestycyjne dają najwyższe zyski. Przyzwyczailiśmy się też do tego, że złoty w długim terminie się umacnia. Sytuacja się jednak zmieniła. Przekonujemy się, że inwestycje giełdowe to także ryzyko strat.
Przyszła też kolej na bolesne doświadczenia na rynku walutowym. W ostatnich tygodniach wielu posiadaczy kredytów walutowych co chwilę sprawdzało kurs franka i nie spało spokojnie, gdy ich dług (co prawda wirtualny) zwiększał się o kilkanaście – kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Ostatnie dni pokazały dobitnie, co oznacza wzięcie na siebie nadmiernego ryzyka przez eksporterów. Gdyby firmy wybierały proste zabezpieczenia przed ryzykiem kursowym, nie poniosłyby znacznych strat wynikających tak naprawdę z chęci spekulacji na rynku walutowym. Jednak one zdecydowały się na produkty, których konstrukcji wielu zarządzających firmami pewnie nawet nie rozumiało.
I obojętnie, czy winą obarczymy banki (za zbyt słabą informację o ryzyku) czy samych przedsiębiorców (biorących na siebie zbyt duże ryzyko), znów można wrócić do kwestii wprowadzenia europejskiej waluty. Bo przecież gdybyśmy byli w strefie euro, tego problemu by nie było, a eksporterzy nie mieliby pola do spekulacji.