W krótkim felietonie Roberta Gwiazdowskiego o pomaganiu bankom w czasie kryzysu („Rzeczpospolita" z 16 kwietnia) pojawiło się kilka nieścisłości. Autor wydaje się sądzić, że proces, o którym pisze, czyli przymusowa restrukturyzacja banków, to sposób na opodatkowanie oszczędności w tych instytucjach. To nieporozumienie, które trzeba skorygować.
Należy zacząć od tego, że przymusowa restrukturyzacja jest alternatywą dla upadłości banku i może być stosowana tylko wobec banków, SKOK i niektórych domów maklerskich, którym grozi upadłość i które nie mają szans na uzdrowienie. Straty banku w pierwszej kolejności pokrywają jego właściciele (akcjonariusze, udziałowcy) i posiadacze instrumentów podporządkowanych, co ogranicza ryzyko konieczności zaangażowania środków budżetowych, a więc ponoszenia kosztów przez podatników. Co więcej, w chwili rozpoczęcia restrukturyzacji zarząd banku jest rozwiązany, mandaty jego członków wygasają, a kompetencje rady nadzorczej zostają zawieszone. Dlatego, wbrew sugestii Roberta Gwiazdowskiego, trudno się spodziewać, by banki były chętne korzystać z przymusowej restrukturyzacji.