[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/30/lukasz-rucinskie-w-elektrycznym-zakletym-kregu/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]
Zapowiada się bardzo ciekawa rozprawa, bo sąd będzie musiał odpowiedzieć na fundamentalne pytanie – czy w Polsce jest konkurencyjny rynek energii.
Koncerny twierdzą, że jest i jako dowód podają uprawnienie klientów do swobodnej zmiany dostawcy prądu. Owszem – ale jak wynika z badania PBS DGA, 90 proc. Polaków nie ma pojęcia, jak to zrobić. Sami są sobie winni – można powiedzieć, ale czy gdyby firmy energetyczne rzeczywiście konkurowały o klientów, stopień nieświadomości byłby aż tak wysoki? Instrukcje zmiany dystrybutora dostawalibyśmy do skrzynek pocztowych, w radiu słuchalibyśmy sponsorowanych audycji na ten temat, nie moglibyśmy przeglądać Internetu z powodu natrętnych reklam pt. „Przejdź do nas w trzech prostych krokach”. Skoro tego wszystkiego nie ma, firmy nie rywalizują o odbiorców. A rynek, na którym nie trwa walka o klienta, nie jest rynkiem konkurencyjnym.
Koncerny energetyczne mają i na to argument – rywalizacji nie ma, bo i tak sprzedają energię elektryczną dla gospodarstw domowych poniżej kosztów. A podnieść cen nie mogą, bo sprzeciwia się temu prezes URE. Koło się zamyka – regulator nie uwalnia cen energii, bo rynek jest niekonkurencyjny, rynek jest niekonkurencyjny, bo ceny są regulowane.
Jak wyjść z tego zaklętego kręgu? Po pierwsze, sprywatyzować energetykę – dopóki rząd jest głównym rozgrywającym w tym sektorze, wszelkie działania URE i zarządów firm będą oceniane politycznie, a przynajmniej przez pryzmat dziury budżetowej.