[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/12/23/czy-prognozy-ceny-ropy-sie-ziszcza/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Ropa drożeje, bo przyspiesza ożywienie w globalnej gospodarce. To opinia części analityków. Ich zdaniem ceny idą w górę, bo sytuacja, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, się poprawia, a w ślad za tym rośnie zużycie energii i kurczą się zapasy ropy. Dobrze jest także w Chinach, skoro tamtejsze władze zdecydowały się podnieść ceny detaliczne oleju napędowego i benzyny.

Ropa drożeje także, bo jest źle – to zdanie innej grupy specjalistów. I oni mają swoje argumenty. Jeden z nich to wzrost zapotrzebowania na paliwa w związku z mrozami na Starym Kontynencie. Ceny surowca idą w górę również z powodu napiętej sytuacji na Półwyspie Koreańskim.

Niezależnie od przyczyny skutek jest oczywisty: zapłacimy więcej za paliwo, i to nie tylko w najbliższych dniach, ale także w kolejnych tygodniach, a może i miesiącach. Do tego, że tuż przed świętami przyjdzie nam zapłacić za litr benzyny prawie 5 zł, zdołaliśmy się przyzwyczaić. Oswajano nas z tą myślą od dłuższego czasu. Teraz będziemy musieli również przełknąć fakt, że od nowego roku ceny na stacjach benzynowych raczej nie spadną. Po każdym wzroście cen przychodzi jednak korekta. Zdaniem niektórych analityków tym razem będzie bardzo głęboka, nawet o jedną trzecią. Tyle prognozy. Tak naprawdę najbardziej wiarygodną wizję tego, co się może wydarzyć na tym rynku, mają wyłącznie szejkowie znad Zatoki Perskiej.