Reklama

Samorządowy petent

Nie stało się nic nadzwyczajnego. Ot, ktoś mógłby powiedzieć: zwykłe dostosowanie przepisów. Część samorządowców przyznaje się nawet, że sami wnioskowali o taką zmianę

Aktualizacja: 24.08.2011 19:53 Publikacja: 23.01.2011 19:30

Każe ona bowiem do długu zaliczać zobowiązania będące skutkiem umów o partnerstwie publiczno-prywatnym, leasingu oraz umów z odroczonym terminem zapłaty dłuższym niż rok.

Rzecz jednak w czymś innym: kolejny raz okazało się, że samorządowcy traktowani są przez władze centralne nie jako partner, ale raczej jako petent, który w ostatniej chwili dowiaduje się o kluczowych dla niego zmianach. I to o zmianach dokonywanych bez żadnego okresu przejściowego lub choćby wyprzedzającej informacji. Ten gwiazdkowy - bo jeszcze grudniowy - prezent może zmusić wielu włodarzy miast i gmin do zaciśnięcia pasa i wstrzymania się z licznymi inwestycjami. W wielu gminach panuje już atmosfera nie do pozazdroszczenia, przygotowywane są ratunkowe scenariusze.

W ostatnim czasie wiele razy przedstawiciele resortu finansów zapowiadali gromko, że będą dążyć do takich zmian, które umożliwią im większą kontrolę nad samorządowymi budżetami. Przyczyną było właśnie zadłużanie się samorządowców, którzy nie chcieli stracić szansy na euro możliwe do pozyskania z Brukseli. Ceną ich starań był jednakże rosnący deficyt sektora finansów publicznych (choć za ten stan rzeczy odpowiada przede wszystkim minister finansów i znaczna dziura w państwowej kasie).

Analizując kłopoty samorządowców, trudno nie porównać ich do zmian, jakie ostatnio zaserwował przedsiębiorcom rząd przy okazji wprowadzenia wyższych stawek VAT. Do ostatniej chwili czekali oni na rozporządzenie ministra finansów, zamiast myśleć o tym, jak rozwijać swoją działalność.

Reklama
Reklama

Podobnie jest z samorządowcami. W finansach oczywiście ważna jest kontrola wydatków i przestrzeganie reguł gry dotyczących samorządowych długów, ale ważne jest też, jak centrala traktuje miasta i gminy. Bo przecież  w czasie załamania gospodarczego właśnie władze  polskich metropolii i mniejszych miast napędzały  koniunkturę. I to dzięki nim rząd mógł się chwalić zieloną wyspą na mapie kryzysowej Europy.

Każe ona bowiem do długu zaliczać zobowiązania będące skutkiem umów o partnerstwie publiczno-prywatnym, leasingu oraz umów z odroczonym terminem zapłaty dłuższym niż rok.

Rzecz jednak w czymś innym: kolejny raz okazało się, że samorządowcy traktowani są przez władze centralne nie jako partner, ale raczej jako petent, który w ostatniej chwili dowiaduje się o kluczowych dla niego zmianach. I to o zmianach dokonywanych bez żadnego okresu przejściowego lub choćby wyprzedzającej informacji. Ten gwiazdkowy - bo jeszcze grudniowy - prezent może zmusić wielu włodarzy miast i gmin do zaciśnięcia pasa i wstrzymania się z licznymi inwestycjami. W wielu gminach panuje już atmosfera nie do pozazdroszczenia, przygotowywane są ratunkowe scenariusze.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Jaki będzie kolejny kryzys gospodarczy?
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Opinie Ekonomiczne
Prof. Menkes: Wojna o chipy
Opinie Ekonomiczne
Aleksander Chłopecki: Jak ograniczyć szantaż korporacyjny
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Jak efektywnie inwestować w zbrojeniówkę
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Opinie Ekonomiczne
Jarosław Dąbrowski: Banki rozwoju w erze innowacji
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama