Herbert Wirth, doktor nauk technicznych krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, kieruje KGHM od czerwca 2009 r. Najpierw był p.o. prezesa po odejściu Mirosława Krutina, później wygrał konkurs, pokonując kilkunastu rywali – co nie było zaskoczeniem dla rynku.
Wcześniej, od kwietnia 2008 roku, Wirth był wiceprezesem ds. górnictwa. Z lubińskim koncernem jest związany od dawna – był m.in. wiceszefem spółki zależnej KGHM Cuprum, pracował również w biurze zarządu KGHM jako dyrektor ds. nowych przedsięwzięć.
Wirth został prezesem KGHM w bardzo dobrym momencie – ceny miedzi rosną (w ostatnich miesiącach biją historyczne rekordy), co pozwala KGHM z roku na rok zarabiać coraz więcej. Do tego niebawem może dojść do sprzedaży udziałów w Polkomtelu. KGHM ma dzięki temu pokazać w tym roku 8,35 mld zł zysku netto – to poziom nieosiągalny dla polskich firm.
Jednocześnie tegoroczny budżet zakłada aż 11 mld zł wydatków, ponieważ ambicją prezesa Wirtha jest wykorzystanie tych niewidzianych nigdy wcześniej w KGHM pieniędzy na inwestycje, które w poprzednich latach kończyły się na zapowiedziach lub fiaskiem (jak pamiętne Kongo). Chodzi o zakup zagranicznych złóż miedzi. W 2009 roku udała się akwizycja w Kanadzie, koncern ma na celowniku pięć kolejnych złóż. Kupić chce trzy – za prawie 7 mld zł.
Przed prezesem trudne zadanie, by przekonać do tych kosztownych planów Skarb Państwa. W 2009 r. główny akcjonariusz pobrał bardzo niską dywidendę, zaledwie 600 mln zł. W tym roku – opierając się na nieoficjalnej rekomendacji zarządu – byłoby to 420 – 700 mln zł. Jednocześnie Polska Miedź pod rządami Wirtha ochoczo bierze udział w paraprywatyzacjach. Zakup udziałów kontrolowanych przez państwo spółek (ostatnio Tauronu za 440 mln zł) jest oczywiście uzasadniany względami ekonomicznymi i strategią KGHM.