Produkcja wzrosła w najszybszym tempie od trzech miesięcy, a liczba całkowitych nowych zamówień  ( głównie krajowych) znów  wzrosła, pomimo trwającego osłabienia na rynkach eksportowych. Z badania wynika, że szefowie przedsiębiorstw jakby oswoili niepewność rynkową. Spokojniej oceniają  kondycje przedsiębiorstw i ich otoczenie. I miejmy nadzieję, że ich kolejne wypowiedzi  w różnych badaniach koniunktury  przestają przypominać huśtawkę. Dotąd bowiem raz były lepsze, raz gorsze i dominowało w nich coraz więcej emocji.

Lepsze oceny  naszych firm PMI nie przystają do spadku nastrojów w Niemczech, czy we Francji.  I cieszą . Tym bardziej, że na wzrost wskaźnika wpłynęły nie tylko  większe zamówienia, wzrostu opłacalności eksportu, a także wzrost  zatrudnienia. Firmy co prawda nadal przyznają się do spadku zamówień eksportowych, ale ten jest mniejszy, a słaby złoty pomaga eksporterom zachować pozycję rynkową. I pomimo danych przedstawionych niedawno przez GUS o miesięcznym zmniejszaniu zatrudnienia o kilka tysięcy etatów, dzisiaj firmy chętniej niż ostatnich miesiącach mówią o możliwości zatrudniania. Ale na tym pozytywnym obrazie jest jedna rysa, która wydaje się dość niebezpieczna dla dynamiki popytu konsumpcyjnego i dla naszych kieszeni.  To systematyczny  wzrost cen produkcji przemysłu. Może oznaczać  powtórny skok  inflacji konsumenckiej.