To ogromna kwota pieniędzy. Starczyłaby na spłatę całego długu Węgier i Czech razem wziętych, albo na ok. 60 proc. długu polskiego. W stosunku do greckich obciążeń, starczyłoby zaledwie na 40 proc. Te liczby pokazują skalę problemów z zadłużeniem, które jest jednocześnie wierzchołkiem góry lodowej prawdziwych kłopotów tego kraju.
Pakiet pomocowy dla Grecji gasi szalejący pożar, ale ten kraj będzie musiał teraz zacząć usuwać jego przyczyny. A nie będzie to łatwe, bo realna gospodarka jest w opłakanym stanie. W ubiegłym roku produkcja przemysłowa notowała rekordowe spadki. Nie pomógł nawet fakt, że greckim przedsiębiorstwom udało się zwiększyć eksport w porównaniu z 2010 r. Nie pomógł, bo i tak jest on raczej nikły – w 2011 r. (do końca listopada) udało się sprzedać za granica towary za 20 mld euro, czyli ok. 9 proc. PKB; w Polsce eksport w tym czasie wyniósł 124 mld euro, czyli ok. 33 proc. PKB. Luka w greckim handlu zagranicznym wciąż jest ogromna – prawie 9 proc. PKB, w polskim – ok. 3,5 proc. Efekt jest taki, że PKB Hellady spadało w całym 2011 r. o 5-8 proc. w poszczególnych kwartałach.
Co gorsza, nie jest to efekt jakiejś globalnego załamania na światowych rynkach. Po prostu grecka gospodarka już kilka lat temu przestała być konkurencyjna. I to właśnie przywrócenie, czy w ogóle doprowadzenie jej do stanu „normalności" powinno być teraz największym wyzwaniem dla władz tego państwa, czy szerzej – władz całej Unii Europejskiej.