Od zielonej wyspy do czarnej dziury

Obecnie system podatkowy traktuje dzieci jak luksusową konsumpcję. Rodziny, ponosząc wyższe wydatki związane z kosztami utrzymania dzieci, płacą również wyższe podatki pośrednie - piszą specjaliści ds. rodziny

Publikacja: 15.05.2012 21:00

Od zielonej wyspy do czarnej dziury

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

Red

Polska w ostatnich 20 latach rozwija się niewątpliwie w dużo bardziej dynamiczny sposób niż olbrzymia większość innych krajów Unii Europejskiej. Czy jednak przysłowiowa już „zielona wyspa” jest dobrym opisem naszej rzeczywistości gospodarczej? Można mieć spore wątpliwości - obecny wzrost gospodarczy w Polsce jest niestety tylko krótkookresową statystyczną iluzją. Bardziej odzwierciedla bieżące przejadanie zasobów, które powinny być zainwestowane lub zaoszczędzone na przyszłość.

Iluzja koniunktury wynika przede wszystkim ze specyficznej nierównowagi demograficznej, - z jednej strony mieliśmy w ostatnich latach do czynienia z apogeum liczby młodych osób urodzonych w warunkach wyżu demograficznego lat 80-tych wchodzących na rynek pracy, a jednocześnie jesteśmy przed kulminacją przechodzenia licznego pokolenia powojennego w wiek emerytalny.

Można więc postawić  tezę, że relatywnie dynamiczny wzrost gospodarczy ostatnich lat nie jest zasługą rządowej polityki gospodarczej. Wynika to po prostu ze specyfiki rozłożenia się procesów demograficznych w czasie. Z drugiej strony, wieloletni brak adekwatnych reform w obszarze polityki rodzinnej i emerytalnej będzie w przyszłości stanowić główną barierę rozwojową Polski. Spowoduje pogorszenie i tak negatywnej kondycji finansów publicznych i obniży konkurencyjność polskiej gospodarki, wystawiając ją na coraz większe i częstsze ryzyka zaburzeń o charakterze kryzysowym. Trudności z generowaniem wartości dodanej w gospodarce zderzą się z coraz większym zapotrzebowaniem na różne formy wydatków społecznych, pochłaniającym każde wolne zasoby na wzór czarnej dziury.

Nierównowaga demograficzna

Na rynku pracy jest jeszcze w większości aktywne pokolenie osób powojennego wyżu demograficznego. Z każdym kolejnym rokiem obraz ten będzie ulegał  zmianie. W wiek emerytalny w coraz większej liczbie będą przechodzić  osoby urodzone przed rokiem 1960. Z drugiej strony na rynek pracy zacznie wchodzić pokolenie z depresji urodzeniowej, która została zapoczątkowana w połowie lat 90tych.

Wraz z narastaniem tego zjawiska zacznie pogłębiać się problem zastępowalności pokoleń oraz konsekwencji tego zjawiska dla systemu emerytalnego. W okresie 2000-2010 liczba osób w wieku produkcyjnym przypadająca na osobę w wieku emerytalnym oscylowała w okolicach 4. Tymczasem już w roku 2015 stosunek ten może spaść poniżej 3,5. Za kolejne 5 lat prognozowany jest dalszy spadek – do poziomu 2,7. Długookresowy trend wskazuje, że po 2035r. możemy się zbliżyć do wartości 2. Co oczywiste starzenie się społeczeństwa i wchodzenie w wiek produkcyjny niżów demograficznych będzie zwiększać obciążenie młodych pokoleń na rzecz starszych.

Deficyt w ZUS

Starzenie się  społeczeństwa pociąga za sobą wzrost wydatków państwa na rzecz świadczeń emerytalnych oraz opiekę zdrowotną. Zasoby obecnego podstawowego systemu emerytalnego (ZUS) oraz przewidywane strumienie przyszłych wpłat i wypłat nie gwarantują bilansowania się tego mechanizmu. Równowaga jest trudna do osiągnięcia nawet przy założeniu, że państwo zdecydowałoby się jedynie na powszechną minimalną emeryturę zbliżoną do wysokości minimum socjalnego.

Obecnie system bilansuje się jedynie dzięki znaczącej dotacji budżetu państwa. Roczna dotacja z budżetu państwa do zbilansowania Funduszu Ubezpieczeń  Społecznych w ZUS to odpowiednio 33, 30 i 38 mld zł w latach 2008-10. Ile lat jeszcze wytrzyma taka konstrukcja systemu, zważywszy, że w kolejnych latach prognozowane są raczej większe niedobory? W 2008 r. w debacie publicznej w oparciu o analizy ZUS podkreślano, że w latach 2009-2013 zabraknie ok. 158 mld zł (w najbardziej optymistycznym wariancie). Wówczas rząd nie zajął się problemem naprawy bilansowania systemu emerytalnego. Niestety drastyczny spadek pokrycia wydatków dochodami ze składek ma miejsce w okresie ostatnich 4 lat.

Sygnałów było znacznie więcej. W latach 2005-7 wskaźnik pokrycia wydatków dochodami ze składek regularnie utrzymywał się powyżej 70%. Pierwsze gwałtowne tąpnięcie miało miejsce w 2008r. i następne w każdym kolejnym roku. W 2010r. wskaźnik pokrycia wydatków na ubezpieczenia społeczne ze składek spadł do 55,7%. Tak duży niedobór powinien skutkować stanowczymi działaniami w 2011r., … ale to był rok wyborczy.

Prezentowane obecnie pomysły reformy systemu emerytalnego świadczą niestety o raptowności działań i zupełnym braku wcześniejszego przygotowania do reformy systemu emerytalnego. Nie tylko nie rozwiązują problemów w długim horyzoncie czasu, ale nie usuwają elementów obecnych nieefektywności.

Procesy demograficzne

Nieregularna struktura wieku ludności Polski ma swoje korzenie jeszcze w okresie II wojny światowej. Po pierwsze istotny był ubytek ludności urodzonej przed wojną i w latach wojny. Następnie w latach 50tych miał miejsce powojenny baby-boom. Różnice w liczebności poszczególnych roczników były rzędu kilkuset tysięcy (w ujęciu rocznym). Następnie nadeszły „echa” niżu pokolenia wojennego (przełom lat 60tych i 70tych) i wyżu powojennego (lata 80te). Wraz z trwaniem przemian systemowych możemy mówić o depresji urodzeniowej. Nawet nieco większa liczba urodzeń po 2005r. nie może być traktowana jako istotne wtórne echo wyżu lat 80tych. Niestety utrzymujące się od kilkunastu lat poziomy dzietności 1,2-1,4 nie gwarantują prostej zastępowalności pokoleń. Pokolenie dzieci urodzonych w tym okresie jest o 30%-40% mniej liczne od pokolenia swoich rodziców. Pokolenie to nie będzie w stanie utrzymać systemu zabezpieczenia społecznego wcześniejszych pokoleń na zasadach, które mają miejsce obecnie.

Za niską dzietność w Polsce nie można obwiniać jedynie przemian społeczno-obyczajowych. Obecnie w wielu krajach UE możemy zaobserwować proces przybliżania się do osiągnięcia zastępowalności pokoleń w rezultacie prowadzenia polityki nakierowanej na budowę i rozwój kapitału ludzkiego . Niestety w Polsce w okresie ostatnich 4 lat nie tylko nie przyjęto żadnych rozwiązań, ale wręcz nie prowadzono kluczowej debaty w obszarze polityki rodzinnej. Ostatnim widocznym ruchem rządzących na rzecz usuwania dyskryminacji ekonomicznej osób świadomie decydujących się na wychowanie dzieci było wprowadzenie przed kilku laty do systemu podatkowego odpisu podatkowego na każde dziecko. Obecnie kwota tego odpisu wynosi 1112,04 zł w ujęciu rocznym.

Czarna dziura

Gospodarka nadmiernie obciążona świadczeniami na rzecz pokolenia emerytalnego nie jest w stanie nie tylko zbilansować swoich finansów publicznych, ale również zaniedbuje obszary rozwojowe. Pod znakiem zapytania staje m.in. ilość środków dostępnych na badania i rozwój. Co więcej możemy obserwować, że w praktyce spontaniczne i kosztowne łatanie dziur w systemie emerytalnym odbywa się kosztem niepodejmowania działań państwa na rzecz większej dzietności i podnoszenia jakości kapitału ludzkiego przyszłych pokoleń.

Nadmierne obciążenie młodych pokoleń na rzecz starszych utrudnia szansę wyrwania się ze spirali coraz mniej licznych młodych pokoleń. Istnieje istotne zagrożenie tzw. wtórną depresją demograficzną przesuwającą aktywność gospodarki w kierunku obsługi i konsumpcji osób starszych, kosztem eksploatacji młodego pokolenia. Gospodarka zorientowana na konsumpcję starszych pokoleń nie inwestuje w badania i rozwój. W długim okresie spowalnia, a następnie ulega zapaści rozwój gospodarczy. Mniej liczne przyszłe pokolenia dostarczą mniej pracy, zgłoszą mniejszy popyt konsumpcyjny, kupią mniej nieruchomości, wypracują mniejszy produkt krajowy, przysporzą państwu mniej przychodów fiskalnych, etc.

Starzenie się społeczeństw nie jest problemem, jeżeli ma miejsce zastępowalność pokoleń. Problemem Polski jest jednak dramatycznie niska dzietność. W światowych statystykach dzietności Polska zajmuje trzynaste miejsce od końca (209 na 222 kraje świata).

Działania zaradcze

Obecnie system podatkowy traktuje dzieci jak luksusową konsumpcję, na którą stać niewielu. Ma miejsce osłabianie pozycji ekonomicznej osób świadomie decydujących się na posiadanie  
i wychowanie dzieci. System podatkowy nie dostrzega, iż wychowanie dzieci jest inwestycją  
w kapitał ludzki i nie partycypuje w ułatwieniu wychowania przyszłego pokolenia, które będzie utrzymywać starsze pokolenia w przyszłości. Rodziny ponosząc wyższe wydatki związane z kosztami utrzymania dzieci, płacą również wyższe podatki pośrednie. Osoby wychowujące dzieci ponoszą wyższe koszty alternatywne w okresie aktywności zawodowej (niższe zarobki, wolniejsza kariera zawodowa, mniej wolnego czasu na rekreację), ... a także w okresie późniejszym, kiedy ich dzieci dorosną i będą w większym stopniu płacić emerytury tym, co wybrali jedynie ścieżkę rozwoju zawodowego. Zniechęca to ludzi młodych do angażowania się w świadome rodzicielstwo. Natomiast z prawnego punktu widzenia zaburzone zostały zasady konstytucyjnej sprawiedliwości podatkowej poprzez przekładanie nieproporcjonalnie większych obciążeń na rodziny z dziećmi.

Istotnym błędem jest, że debata o systemie zabezpieczenia emerytalnego nie obejmuje całościowo polityki zarządzania kapitałem ludzkim państwa, polityki rodzinnej lub demograficznej państwa. Kluczowe są przyczyny, zaś przebudzona czujność rządu odnosi się do skutków. Błędem jest patrzenie na reformy społeczne przez pryzmat emerytalny. Co gorzej, w debacie emerytalnej rząd nie był w stanie zaproponować nic mądrzejszego niż mechaniczne podwyższenie wieku emerytalnego.

Po stronie polityk na rzecz odbudowy kapitału ludzkiego w gospodarce brak w Polsce refleksji w obszarze premiowania dzietności i zaangażowania w proces wychowywania dzieci. Choć powstało na świecie wiele różnorodnych modeli i narzędzi polityk rodzinnych, to ze względu na uwarunkowania lokalne każdy kraj powinien dobrać swój optymalny wzorzec. Powinien on odnosić się m.in. do neutralizowania wyższych wydatków konsumpcyjnych oraz kompensowania alternatywnego kosztu czasu.

W pierwszym przypadku można wykorzystać np. instrumenty polityki fiskalnej. Szczególnie ważne jest zachęcanie rodzin do drugiego i trzeciego dziecka np. przez mechanizm progresywnego i kumulującego się w czasie odpisu podatkowego. W drugim przypadku kluczowe są inwestycje w system opieki i edukacji już dla najmłodszych dzieci. W szczególności istotna jest dostępność przedszkoli i żłobków w dużych ośrodkach miejskich.

Ze względu na duże obciążenie kobiet związane z wychowaniem dzieci oraz konsekwencjami dla ich późniejszej sytuacji na rynku pracy ważne staje się uwzględnienie tego faktu w długoterminowym systemie zabezpieczenia społecznego. Przypomnijmy, że głównym ekonomicznym beneficjentem wychowanych dzieci nie jest rodzina lecz państwo. Zatem państwo przykładowo mogłoby uwzględniać w składce gromadzonej w ZUS dodatek za urodzone i wychowane dzieci (np. po 3 lata składki względem średniej krajowej za każde wychowane dziecko, ale np. nie więcej niż do 10 lat wymiaru tej składki). W pewnym przybliżeniu, obecnie, żeby już obecne negatywne efekty nie pogłębiały się w przyszłości należałoby oczekiwać ok. 3 dzieci w rodzinach pełnych.

Brak wysiłku kierujących państwem na rzecz zatrzymania erozji kapitału ludzkiego jest zagrożeniem dla solidarności międzypokoleniowej w Polsce. Łącznikiem tym są zarówno wartości rodzinne jak i więzy ekonomiczne. Niestety, pokolenia zbyt mało liczne by utrzymać poprzedzające je pokolenia zamiast o nie dbać będą skazane na wejście w silny ekonomiczny konflikt interesów. Zaburzenia te będą zarówno negatywnie oddziaływać na stabilność gospodarczą oraz konkurencyjność. Dodatkowo współcześnie większa mobilność kapitału ludzkiego będzie dodatkowym bodźcem do eksportu najwartościowszego kapitału ludzkiego zagranicę.

Stanisław Kluza jest doktorem ekonomii, twórcą nadzoru KNF, pracownikiem naukowym SGH w Instytucie Statystyki i Demografii. Michał Czarnik jest radcą prawnym, doradcą podatkową, szefem Zespołu ds. Rodziny Fundacji Republikańskiej

Polska w ostatnich 20 latach rozwija się niewątpliwie w dużo bardziej dynamiczny sposób niż olbrzymia większość innych krajów Unii Europejskiej. Czy jednak przysłowiowa już „zielona wyspa” jest dobrym opisem naszej rzeczywistości gospodarczej? Można mieć spore wątpliwości - obecny wzrost gospodarczy w Polsce jest niestety tylko krótkookresową statystyczną iluzją. Bardziej odzwierciedla bieżące przejadanie zasobów, które powinny być zainwestowane lub zaoszczędzone na przyszłość.

Iluzja koniunktury wynika przede wszystkim ze specyficznej nierównowagi demograficznej, - z jednej strony mieliśmy w ostatnich latach do czynienia z apogeum liczby młodych osób urodzonych w warunkach wyżu demograficznego lat 80-tych wchodzących na rynek pracy, a jednocześnie jesteśmy przed kulminacją przechodzenia licznego pokolenia powojennego w wiek emerytalny.

Można więc postawić  tezę, że relatywnie dynamiczny wzrost gospodarczy ostatnich lat nie jest zasługą rządowej polityki gospodarczej. Wynika to po prostu ze specyfiki rozłożenia się procesów demograficznych w czasie. Z drugiej strony, wieloletni brak adekwatnych reform w obszarze polityki rodzinnej i emerytalnej będzie w przyszłości stanowić główną barierę rozwojową Polski. Spowoduje pogorszenie i tak negatywnej kondycji finansów publicznych i obniży konkurencyjność polskiej gospodarki, wystawiając ją na coraz większe i częstsze ryzyka zaburzeń o charakterze kryzysowym. Trudności z generowaniem wartości dodanej w gospodarce zderzą się z coraz większym zapotrzebowaniem na różne formy wydatków społecznych, pochłaniającym każde wolne zasoby na wzór czarnej dziury.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację