Cięcie płac to trauma

Niechęć do straty to fundamentalna cecha wszystkich ludzi. Pozwala ona lepiej zrozumieć problemy stojące przed Europą.

Publikacja: 20.07.2012 17:54

Cięcie płac to trauma

Foto: ROL

Wielu ekonomistów, publicystów, ale i zwykłych ludzi dziwi się, dlaczego Grekom, Hiszpanom i Włochom tak ciężko przychodzi akceptacja obniżek płac. Ktoś zarabiał tysiąc euro, przez dekadę dorobił się tysiąca trzystu, więc jak teraz wróci do tysiąca to się nic nie stanie – co za problem? Nie umrze, może mniej kupi, ale nie takie dramaty ludzie przeżywali. W końcu dzieci w Afryce jedzą tylko ziemniaki, więc nie ma co marudzić i robić niepotrzebnego zamieszania.

Tymczasem fundamentalną cechą ludzką jest niechęć do straty, zwana czasami awersją do ryzyka. Radość konsumenta z dodatkowego euro będzie mniejsza niż jego ból przy stracie jednego euro – pokazują to wszystkie badania ekonomiczne i psychologiczne. Bez znaczenia, czy jest to konsument w Europie, Afryce, Ameryce czy Azji: ludzie nie nawidzą tracić. Wbrew prostemu dodawaniu, sam tysiąc jest lepszy niż tysiąc plus trzysta minus trzysta. Wbrew religijnej etyce – nie ma rachunku sumienia, żalu za grzechy, skromności, pokory, pokuty.

Juan z Madrytu, którego pensja spadnie o 20 proc., będzie nieszczęśliwy, a Mietek z Warszawy, którego pensja wzrośnie o 20 proc., będzie skakał z radości – nawet jeżeli na koniec dnia zarabiają tyle samo (problemy Juana dodatkowo pogłębia fatk, że ma on długi i jeżeli mniej zarabia to realna wartość długu rośnie). Tego nie zmienią zaklęcia ekonomistów, prośby polityków, groźby rynków. Znałem kiedyś zapalonego liberała, który należał do związków zawodowych i swojej płacy bronił zupełnie jak oddany socjalista – tak to już jest, co innego idee i przekonania, a co innego własne cztery litery.

Co nam to mówi? Tyle, że ludzie na Południu Europy nie zaakceptują cięć płac i innych świadczeń. Będą wychodzić na ulice, protestować, palić samochody, flagi i inne gadżety. Nie ma sensu ich pouczać, nauczać, przeklinać ich upór. Nie ma sensu bawić się w księży.

Są tylko dwa czynniki, które mogą być silniejsze od tych protestów – super wytrzymałe rządy lub supergłęboki kryzys, który pokaże, że już nie ma czego bronić. Czy Monti lub Rajoy są super silni? Mam pewne obawy.

Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości, publicysta

Wielu ekonomistów, publicystów, ale i zwykłych ludzi dziwi się, dlaczego Grekom, Hiszpanom i Włochom tak ciężko przychodzi akceptacja obniżek płac. Ktoś zarabiał tysiąc euro, przez dekadę dorobił się tysiąca trzystu, więc jak teraz wróci do tysiąca to się nic nie stanie – co za problem? Nie umrze, może mniej kupi, ale nie takie dramaty ludzie przeżywali. W końcu dzieci w Afryce jedzą tylko ziemniaki, więc nie ma co marudzić i robić niepotrzebnego zamieszania.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację