Czyli winny był tylko prezes LOT...

Góra (tu: Ministerstwo Skarbu Państwa) urodziła mysz (zmiany w radzie nadzorczej przewoźnika)

Publikacja: 04.03.2013 05:19

Czyli winny był tylko prezes LOT...

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Tuż przed Walnym Zgromadzeniem Akcjonariuszy Polskich Linii Lotniczych LOT w ostatni czwartek wprowadzono w trybie pilnym do porządku obrad punkt o zmianach w składzie rady nadzorczej przewoźnika.

Nikogo to nie zaskoczyło, bo i premier Donald Tusk, i minister skarbu Mikołaj Budzanowski nie ukrywali  niezadowolenia z pracy rady. Do dzisiaj na przykład nie wiadomo, czy wiedziała ona czy nie o fatalnej sytuacji finansów i nieuchronnym wystąpieniu spółki o pomoc państwową.

W każdym razie oznaczało to, że nie działała kompetentnie. Było więc oczywiste, że miejsce w radzie straci nie tylko jej przewodniczący Wojciech Balczun, ale i członkowie mianowani przez skarb oraz drugiego państwowego udziałowca, TFS Silesia.

Kamil Kamiński, Anna Kowalik, Grzegorz Palmowski oraz Tomasz Siemiątkowski mieli więc stracić i miejsce w radzie, i niemałe pieniądze, które kasują za nadzorowanie LOT.

Tymczasem nic takiego się nie stało. Rada została wzmocniona przez Piotra Osieckiego, pracownika PZU, człowieka specjalizującego się w kolekcjonowaniu miejsc w radach spółek kluczowych dla polskiej gospodarki – banku PKO BP, PKN Orlen oraz GPW.

Tymczasem suchej nitki nie zostawia na radzie Fundacja Republikańska, która w raporcie opublikowanym dwa tygodnie temu podkreśliła rażące zaniedbania w LOT właśnie ze strony właściciela. Wśród nich – brak jakiejkolwiek spójnej polityki właścicielskiej ze strony resortu skarbu (MSP) poza chęcią jak najszybszego sprzedania części udziałów, brak nadzoru właścicielskiego i zaskoczenie fatalnymi wynikami finansowymi, tolerowanie braku polityki informacyjnej spółki oraz narzucanie „karuzeli kadrowej" na stanowiskach zarządczych i ich upolitycznienie, desperacką wyprzedaż aktywów i milczącą zgodę na pasywną postawę zarządu wobec znaczących zmian, jakie zachodziły na europejskim rynku lotniczym. To poważne zarzuty.

Dodatkowo jeszcze między radą a MSP widać było napięcia także podczas wyborów szefa LOT. W konkursie najwięcej głosów uzyskał Andrzej Wysocki, którego ministerstwo nie chciało zaakceptować. W efekcie doszło do ponownego przesłuchania Sebastiana Mikosza, który odpadł w I etapie konkursu. Ostatecznie to Mikosz został prezesem, a Wysocki odpadł nawet w konkursie na wiceprezesa ds. handlowych i zdegustowany sytuacją pożegnał się ze spółką. Czy więc kosmetyczna zmiana w radzie to nagroda za jej uległość?

Ale widać, że i nowy prezes nie będzie miał łatwo. Chce być samodzielny, ale jego wypowiedzi lubi prostować resort skarbu. Kiedy powiedział, że „chciałby LOT sprywatyzować jak najszybciej, nawet w tym roku", natychmiast przyszło wyjaśnienie z MSP, że „tak szybko się nie da". Kiedy po WZA powiedział, że na początek zwolni 230 osób, natychmiast zrobił się szum, że miało być 560. I Mikosz musiał cierpliwie wyjaśniał, że wśród zwolnionych nie ma na razie personelu pokładowego, bo nowa siatka połączeń nie jest gotowa.

Wiadomo, że zwolnienia grupowe zaczną się 4 marca. I tej daty na razie nikt nie prostuje.

Opinie Ekonomiczne
Pensje Polaków dogoniły zarobki Brytyjczyków. O czym to świadczy?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: To nie są wybory prezydenckie
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Wojna orła ze smokiem
Opinie Ekonomiczne
Dr Mateusz Chołodecki: Czy można skutecznie regulować rynki cyfrowe
Opinie Ekonomiczne
Marcin Piasecki: Marzenie stanie się potrzebą