Jaka właściwie jest ich sytuacja? Jeśli słuchać ministra Rostowskiego, znakomita. Jeśli słuchać opozycji, katastrofalna. A dane i informacje, które powinny pozwolić na obiektywną ocenę, wskazują we wszystkie możliwe strony. Jak w dobrym meczu Ligi Mistrzów: raz piłka ląduje w jednej siatce, raz w drugiej.
Najpierw twarde liczby. Generalnie rzecz biorąc, nie wyglądają one idealnie. Przede wszystkim dlatego, że w 2012 r. nadal mieliśmy deficyt sektora publicznego na poziomie wyższym, niż pozwalają unijne przepisy – czyli 3,9 proc. PKB (w przypadku Polski deficyt akceptowalny mógłby wynosić co najwyżej 3,5 proc. PKB, Komisja Europejska jest bowiem skłonna „odpuścić" dodatkowe 0,5 proc. PKB ponad magiczne 3 proc. krajom, które wprowadziły reformy emerytalne).
Niepokojąco wysoki jest również poziom długu publicznego – według unijnej metodyki statystycznej 55,6 proc. PKB (na szczęście dla rządu metodyka stosowana w Polsce lokuje dług poniżej magicznej granicy 55 proc., po przejściu której w finansach publicznych musiałby być wprowadzony stan alarmowy). Czyli zdecydowanie 0:1 dla opozycji.
Ale, ale – może powiedzieć minister. Deficyt jest wciąż zbyt wysoki, ale w ciągu dwóch lat został ograniczony o ponad połowę. Akceptowalny dla Unii deficyt ma być – według deklaracji rządu – osiągnięty już w tym roku. A dług publiczny jest wprawdzie wysoki, ale mimo wszystko lokuje się poniżej barier ostrożnościowych, a w dodatku od roku lekko spada. Na dodatek warto dodać, że na tle Unii nasza sytuacja finansowa kształtuje się nieźle – zakazany poziom 60 proc. relacji długu publicznego do PKB jest przekroczony w większości krajów Unii, u nas na szczęście nie. Czyli remis 1:1.
No dobrze, ale sytuacja w tym roku wcale nie wygląda obiecująco. Wyhamowana do zera gospodarka dostarcza coraz mniej wpływów podatkowych, wyraźnie widać, że w budżecie rysują się coraz większe napięcia. Analitycy od początku zwracali też uwagę na fakt, że budżet skonstruowano przy wyjątkowo optymistycznych założeniach dotyczących bezrobocia i wzrostu płac. A to zagraża przede wszystkim planom finansowym ZUS (za co, koniec końców, odpowiada tak czy owak minister finansów). Kolejnym sygnałem, że sytuacja finansowa państwa może martwić, jest ostatnia deklaracja rządu o utrzymaniu przez kolejny rok „czasowo" podwyższonej stawki VAT. Słowem, wygląda na to, że realizacja ambitnych planów może się w tym roku nie udać. A to oznaczałoby 1:2 dla opozycji.