Martwmy się Chinami

To nie przedłużająca się recesja w Unii Europejskiej i fakt, że tak ważne kraje jak Francja wpadają w nią po raz drugi od 4 lat są dzisiaj największym zmartwieniem światowej gospodarki.

Publikacja: 16.05.2013 09:23

Danuta Walewska

Danuta Walewska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

To prawda, Europa stała się chorym człowiekiem światowej gospodarki, ale wcześniej, czy później z tych kłopotów wyjdzie. Na jak długo? Pewnie do kolejnej recesji.

Światowych inwestorów, którzy do europejskich przepychanek przyzwyczaili się w ostatnich latach, tak naprawdę niepokoi fakt chińskiego spowolnienia i spowodowany tym dołek na rynkach surowcowych. To, co zawsze wydawało się doskonałą lokatą kapitału, nagle przestało być atrakcyjne. Wyhamowanie chińskiego wzrostu jest faktem. Tak samo, jak  spadek cen metali przemysłowych i ropy naftowej. W ankietach przeprowadzanych wśród  zarządzających wielkim kapitałem rośnie obawa przed ryzykiem chińskim, zaś zagrożenie wynikające z fatalnej kondycji gospodarki europejskiej, chociaż pozostaje największym  kłopotem, to jednak jest wymieniane coraz rzadziej.

Dzisiaj też tak naprawdę nie wiadomo, co oznacza nagły wyskok wzrostu w Japonii. Zapewne po ogłoszeniu fantastycznych wyników za I kwartał 2013 o wzroście w wysokości 3,5 proc. PKB, jakiego Japończycy nie widzieli od dawna, na wschodzie będzie euforia. Tyle, że utrzymanie dziesiejszego kursu jena na poziomie powyżej 100 za dolara jest zbyt kosztowne na dłuższą metę. Nie mówiąc już o tym, że Japonia nie jest w stanie rozwijać się bez bardzo silnej i szybko rosnącej gospodarki chińskiej. Tymczasem chińscy przywódcy nie ukrywają, że nie planują żadnych nowych środków pobudzających wzrost.

Oczywiście można argumentować, że wzrost nawet tylko na poziomie niewiele ponad 6 procent dla Kraju Środka nie jest nieszczęściem, że konsumenci ruszą na zakupy i wreszcie chiński PKB zacznie rosnąć nie tylko dzięki eksportowi i inwestycjom, jak to było dotychczas, ale również i dzięki popytowi wewnętrznemy. A więc powstanie potencjał na eksport do tego kraju. To wszystko prawda, tyle, że znów obciążona ogromnym ryzykiem.

W tej sytuacji  Europejski Bank Centralny nie ma innego wyjścia, jak nadal pobudzać gospodarkę. Jak może to zrobić? Tak, jak robią to Japończycy. Oczywiście drukując pieniądze, czyli obniżając kurs euro. Taki wariant ratunkowy także dla Europy wymieniany jest dzisiaj przez co trzeciego inwestora na świecie. Czy się sprawdzi?  Pewnie, tak jak w przypadku Japonii, przynajmniej na krótką metę: tak. Ale co będzie, kiedy do podobnego wniosku dojdą Chińczycy, dla których osłabienie renminbi nie jest żadnym problemem ?

A tak naprawdę niepokoi, że dzisiaj nie ma nadziei na jakikolwiek impuls, który rzeczywiście byłby w stanie pobudzić światową gospodarkę. Tania ropa? Po pierwsze ten surowiec nie jest tani, tylko tańszy. A po drugie OPEC doskonale wie, co ma robić, kiedy zobaczy, że przy jakimś poziomie cen budżety przestają się zamykać. Nie  cieszmy się więc tanią ropą, raczej martwmy się Chinami.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację