Wszyscy są już sfustrowani przedłużającą się recesją. Inwestorzy zamykają oczy i uszy na kiepskie statystyki i z desperackim wręcz entuzjazmem reagują na każde lepsze od prognoz dane. Kształtowanie oczekiwań rynków to ważna rola bankiera centralnego. Ostatnio amerykański Fed dał sygnał, że drukowanie pieniędzy wkrótce się skończy. Wiadomo było, że ten moment kiedyś nadejdzie i że pieniądz nie będzie już zawsze tak tani jak jest teraz, ale reakcja na zapowiedź Fed była nerwowa. Kapitał w popłochu zaczął uciekać od obligacji skarbowych i posypały się waluty, m.in. złoty. Wystarczył jednak kubeł zimnej wody w postaci gorszych danych z amerykańskiej gospodarki i wszystko wróciło do normy.

Widać jak nabuzowane nadziejami na koniec kryzysu są inwestorzy. Dlatego bankierzy centralni mają teraz wyjątkowo trudne i odpowiedzialne zadanie. Ożywienie gospodarcze wciąż pozostaje w sferze pobożnych życzeń, a od nich czekuje się, że przejmą rolę proroka i przewidzą, jak wyglądać będzie gospodarka za dobrych kilka kwartałów i już dziś podejmą dobre decyzje.

Nasza Rada Polityki Pieniężnej dylematów ma teraz mnóstwo. Decyzyjny klincz sprawił, że nie obniżała stóp procentowych wtedy, kiedy robił to już niemal cały świat. Teraz rzeczywistość się zmienia, a RPP próbuje nadrobić stracony czas. Dzisiaj podjęła decyzję o kolejnym cięciu stóp procentowych.

Powiedzenie: kto późno przychodzi sam sobie szkodzi wydaje się jednak nie pasować do działań naszych władz monetarnych. Dzięki temu, że Polska jest miejscem, gdzie wciąż jeszcze oczekuje się, że koszt pieniądza może spaść, inwestorzy nadal trzymają w portfelach złotego i obligacje skarbowe. A to powoduje, że zadłużeni w walutach nie przeżywają dzisiaj takiego stresu, jak rok temu, kiedy frank szwajcarski kosztował 3,7 zł, a euro 3,40 zł. Ręce zaciera też minister finansów. Co prawda już nie może chwalić się spadającymi do rekordowych poziomów rentownościami obligacji, ale wciąż za pożyczki płaci 3,5 proc., a nie 5,5 proc. jak jeszcze rok temu.

Jednak RPP długo już apetytów na obniżki stóp podtrzymywać nie zdoła. Wielkimi krokami zbliża się moment, kiedy trzeba będzie powiedzieć: stop. To, co się stanie wówczas, będzie prawdziwym testem zaufania do naszej gospodarki. Okaże się, czy Polska była tylko chwilowym postojem dla dodrukowanego pieniądza, czy inwestorzy rzeczywiście, tak jak przedstawiciele resortu finansów, awansowali nas już do grona krajów rozwiniętych.