Biorąc pod uwagę, że właśnie strukturalnie deficytowy ZUS przejmuje zobowiązania emerytalne z OFE i te zobowiązania trzeba będzie jakoś sfinansować, taka obietnica ministra jest tyle warta, to co ustawowe zobowiązanie do powrotu do niższych stawek VAT.
Rozśmieszyły mnie także wypowiedzi z debaty w sprawie giełdy. Grono poważnych ludzi, m.in. prezes giełdy i wiceminister skarbu, bardzo poważnie rozważało, kto i kiedy powinien przygotować strategię, dzięki której Warszawa będzie międzynarodowym centrum finansowym. Po czym uczestnicy debaty doszli do wniosku, że państwo musi w tym pomóc, wręcz przygotować taką strategię, razem z władzami giełdy. Tak, tak, to samo państwo, które utrzymuje jeden z największych sektorów publicznych w Europie, nacjonalizuje część aktywów funduszy emerytalnych, a szczątkowe fundusze przymusza, by zmieniły się w kasyno, ma teraz pomagać w rozwoju giełdy. No czy to nie jest śmieszne?
Ale to nie koniec radości, z jednego tygodnia tylko. Premier ogłosił, że państwo zdecydowanie utrzyma kontrolę nad producentem sztucznego obornika. Grupa Azoty ma być państwowa, aby tylko nie wpaść w ręce czarnego luda ze Wschodu, ponieważ jest strategiczna. A jest strategiczna, gdyż jak to ujął pan premier - „korzysta z gazu". Też korzystam z gazu i rozumiem, że to jest powód, dla którego państwo pana Tuska roztacza nade mną troskliwą opiekę obiecując gruszki na zusie.
Przeczytałem także zabawny tekst o tym, że Polska jest już w czołówce Europy, jeśli chodzi o autostrady, co świadczy, że kreatywna księgowość nie musi dotyczyć tylko finansów publicznych. Też jestem za szukaniem pozytywów zamiast czarnowidzenia, ale ... po pierwsze dodano drogi szybkiego ruchu do autostrad, pod drugie dodano w rachunkach coś, co ma być otwarte w przyszłym roku, a nie będzie (np. odcinek autostrady koło Łodzi, który ma budować nieudolnie reanimowany przez państwo Polimex, ale nie buduje). Po czym doliczono jeszcze przetargi, które są lub będą rozpisane, a według harmonogramów drogi powinny być zbudowane w trzy lata (a nie będą). I wtedy wyprzedzimy Wielką Brytanię.
Stan na dziś jest taki, że pół Polski – na wschód od linii Tarnów, Kielce, Radom, Warszawa Olsztyn ma kilka kilometrów czynnych autostrad i kilkadziesiąt kilometrów dróg szybkiego ruchu. I ten stan zmieni w ciągu najbliższych trzech lat może o 300 kilometrów. Jak to możliwe, że tu piąte miejsce w Europie, a tu pustynia? Proste, w przeliczeniu na powierzchnię jesteśmy nadal z tyłu unijnego rankingu.