Fałszywe dylematy

Utrzymanie filara kapitałowego nie musiałoby skutkować przekroczeniem przez dług publiczny drugiego progu ostrożnościowego.

Publikacja: 10.12.2013 09:29

Red

Przedstawiciele rządu i zwolennicy likwidacji OFE mówią, że bez przejęcia przez państwo oszczędności emerytalnych Polaków przyszłoroczny budżet się zawali, a dług publiczny przebije drugi próg ostrożnościowy – 55 proc. PKB. W takiej sytuacji rząd musiałby tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r. zaproponować drastyczne oszczędności i podwyżki podatków, co wywołałoby recesję i silny wzrost bezrobocia. Naszym zdaniem ta katastroficzna wizja finansów publicznych jest całkowicie fałszywa. Utrzymanie filara kapitałowego nie musi skutkować przekroczeniem drugiego progu ostrożnościowego. Co więcej, zgodnie z nowymi unijnymi regułami rachunkowości ESA2010 zamach na połowę aktywów OFE nie pozwoli wyjść Polsce z procedury nadmiernego deficytu.

Olbrzymi pośpiech w pracach rządu i parlamentu nad ustawą demolującą OFE jest prawdopodobnie wynikiem cynicznej kalkulacji politycznej.

Resort finansów straszy

Jeszcze wiosną tego roku resort finansów twierdził, że w najbliższych latach relacja długu publicznego do PKB będzie się stopniowo obniżać przy utrzymaniu dotychczasowego kształtu OFE. Pół roku później, pomimo znaczącej poprawy perspektyw wzrostu gospodarki, MF straszy, że bez zmian w OFE państwowy dług publiczny już w 2014 r. przebije II próg ostrożnościowy. Mamy wrażenie, że roztaczana ostatnio przez rząd wizja fiskalnego katastrofizmu służy wyłącznie temu, aby ograbienie OFE było wyborem mniejszego zła.

Olbrzymi pośpiech w pracach rządu i parlamentu nad ustawą demolującą OFE jest prawdopodobnie wynikiem cynicznej kalkulacji politycznej. W ostatnich latach politycy PO–PSL stracili wcześniejszy zapał do prawdziwych reform. Dzięki zmianom w OFE chcą stworzyć obraz trwałej naprawy finansów publicznych, licząc, że zapewni im to dobry wynik w najbliższych wyborach. Ale forsowany przez nich projekt ustawy jest wątpliwy pod względem zgodności z Konstytucją RP, a także nie rozwiązuje strukturalnych problemów finansów publicznych w Polsce. Biorąc pod uwagę chociażby wątpliwości prawne i nowe unijne regulacje rachunkowości uważamy, że warto ponownie się zastanowić, czy forsowanie demontażu OFE jest celowe, zarówno z politycznego, jak i ekonomicznego punktu widzenia.

Poniżej przedstawiamy argumenty pokazujące, dlaczego naszym zdaniem przekroczenie drugiego progu ostrożnościowego nie jest nieuniknione.

Po pierwsze, na skutek obserwowanej ostatnio poprawy sytuacji makroekonomicznej przedstawiciele MF szacują, że tegoroczny deficyt budżetu może być o 3–10 mld zł mniejszy od 51,6 mld zł zaplanowanych w jego nowelizacji. Jeśli wynik pozostałych elementów sektora publicznego będzie nie gorszy od planu, to państwowy dług publiczny na koniec 2013 r. może być niższy o ok. 0,4 proc. PKB.

Po drugie, wiele wskaźników wskazuje na to, że tempo wzrostu PKB w 2014 r. zbliży się do 3,0 proc., a zatem będzie wyższe od przyjętych założeń (2,5 proc.). Rosnąca rola popytu krajowego w całkowitym wzroście PKB powinna sprzyjać wyższym od planowanych wpływom podatkowym. Szacujemy, że szybsze tempo rozwoju polskiej gospodarki ograniczy wzrost deficytu i długu w 2014 r. o ok. 0,2 proc. PKB.

Po trzecie, w przypadku przekroczenia przez państwowy dług publiczny progów ostrożnościowych, wielkość długu jest ponownie przeliczana według średniorocznego kursu złotego i dodatkowo pomniejszana o kwotę wolnych środków służących prefinansowaniu potrzeb pożyczkowych budżetu państwa w kolejnym roku. Jeśli tak przeliczona wartość państwowego długu publicznego znajduje się poniżej progu, to w świetle ustawy uznaje się, że próg nie został przekroczony. Według szacunków MF ten statystyczny zabieg pozwoli obniżyć dług o kolejne ok. 0,4 proc. PKB.

Łączny efekt tych trzech czynników sprawia, że ryzyko przebicia II progu ostrożnościowego w 2014 r. i konieczności przygotowywania w roku wyborczym mocno restrykcyjnego budżetu na 2016 r. jest stosunkowo niewielkie.

Co się dzieje z prywatyzacją

Nawet jednak gdyby te optymistyczne założenia odnośnie do tempa wzrostu gospodarki i wpływów podatkowych nie spełniły się, to rząd mógłby zapobiec wzrostowi długu przyspieszając prywatyzację. Niestety, w ostatnich latach tempo odpolitycznienia gospodarki systematycznie spada. W przyszłym roku przychody z prywatyzacji ogółem mają wynieść zaledwie 3,7 mld zł, istotnie mniej niż średnio ponad 17 mld zł, jakie uzyskano w latach 2010–2011. Co więcej, zamiast prywatyzacji rząd planuje wnieść pakiety akcji kilku przedsiębiorstw do spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe i Banku Gospodarstwa Krajowego. Chodzi o mniejszościowe pakiety akcji PZU, PKO BP, PGE i większościowy pakiet Ciechu, których łączna wartość rynkowa to 13 mld zł. Zamiast prywatyzacji rząd proponuje zatem utrwalanie ingerencji instytucji publicznych i polityków w tych przedsiębiorstwach. Nie jest prawdą, że dalsza prywatyzacja w Polsce nie jest możliwa, bo oznaczałaby utratę kontroli państwa (czytaj: polityków) nad strategicznymi spółkami. Gdyby wzorem poprzednich lat Skarb Państwa pozostawił sobie tylko 20 proc. akcji w PZU, PKO BP, PGE i KGHM, co pozwoliłoby mu zachować nadzór korporacyjny nad tymi firmami, wpływy z prywatyzacji wyniosłyby blisko 30 mld zł. W ten sposób można byłoby obniżyć narastanie długu publicznego o 2 proc. PKB.

W dyskusji publicznej na temat konsekwencji ewentualnego przekroczenia przez dług publiczny progu 55 proc. PKB przeważnie nie uwzględnia się faktu, że od 2015 r. zacznie obowiązywać tzw. stabilizująca reguła wydatkowa. Przyjęty już przez rząd projekt tej reguły przewiduje znacznie mniejsze dostosowanie fiskalne w przypadku przekroczenia przez państwowy dług publiczny progu 55 proc. PKB niż wciąż obowiązująca ustawa o finansach publicznych. Reguła ta ma stanowić realizację europejskich zobowiązań Polski w ramach procedury nadmiernego deficytu.

Wprowadzenie stabilizacyjnej reguły wydatkowej i zaniechanie demontażu OFE zmusiłoby rząd do redukcji wydatków publicznych już w 2015 r. o 0,7 proc. PKB. Nie byłoby to jednak nadzwyczajne, dodatkowe wyrzeczenie, bo od wszystkich krajów objętych procedurą nadmiernego deficytu, czyli także od Polski, KE wymaga dostosowania fiskalnego wynoszącego co najmniej 0,5 proc. PKB rocznie. Dodatkowy wysiłek fiskalny na poziomie 0,2 pkt proc. PKB (ok. 3 mld zł w dzisiejszych warunkach) nie byłoby trudne do osiągnięcia. Resort finansów nie informował, aby Polska miała nie wywiązać się z tych zobowiązań.

W 2016 r. z powodu nadmiernego deficytu całego sektora publicznego (tj. ponad 3 proc. PKB po odliczeniu kosztów reformy emerytalnej) nowa reguła wydatkowa wymusi ograniczenie wydatków publicznych o kolejne 1,2 proc. PKB. Takiego dostosowania w finansach publicznych nie da się osiągnąć demontażem OFE. Powód? Od jesieni 2014 r. zacznie obowiązywać w UE nowa metodologia rachunków narodowych ESA2010, która zamiany aktywów OFE na zobowiązania FUS nie traktuje jako poprawy salda finansów publicznych. Według ostatnich szacunków KE, utrzymując OFE Polska musi do 2015 r. obniżyć deficyt sektora finansów publicznych o ok. 2,9 proc. PKB. Wprowadzając planowane zmiany w II filarze skala niezbędnej redukcji deficytu wynosi niewiele mniej, bo 2,2 proc. PKB. W praktyce ta różnica może być jeszcze mniejsza, bo KE pozwala krajom z emerytalnym filarem kapitałowym na nieznacznie większe deficyty. Krótko mówiąc, planowany skok na pieniądze emerytalne Polaków nie rozwiązuje żadnych strukturalnych problemów finansów publicznych i sam w sobie nie pozwoli wyjść Polsce z procedury nadmiernego deficytu.

Odłożone decyzje

Na koniec warto dodać, że proponowana reguła wydatkowa wymaga znacznego uelastycznienia wydatków publicznych. Cięcie wydatków musi dotyczyć budżetu centralnego, funduszy obsługujących wypłatę świadczeń emerytalno-rentowych (FUS, FER), Funduszu Pracy i funduszy zarządzanych przez BGK. Dzisiaj te wydatki w większości są zdeterminowane ustawami i bez zmiany tych ustaw rząd nie może ich zmienić. Przy dzisiejszym usztywnieniu wydatków rząd zmuszony do redukcji wydatków może iść najprostszą ścieżką, czyli ciąć głównie inwestycje publiczne, co jest najmniej skutecznym sposobem trwałego równoważenia budżetu.

Planowane ograniczenie OFE spowoduje, że nowa reguła wydatkowa będzie zmuszała rząd do podejmowania decyzji o ograniczaniu wydatków dopiero od 2016 r., a zatem już po wyborach. Jeżeli nowa reguła wydatkowa ma być wiarygodnym mechanizmem stabilizującym finanse publiczne w Polsce, to uelastycznienie wydatków publicznych powinno być jednym z priorytetów dla obecnego ministra finansów. W przeciwnym razie w 2016 r. kolejny rząd zawiesi nową regułę wydatkową lub sięgnie po resztki oszczędności emerytalnych w OFE.

Aleksander Łaszek jest ekonomistą Forum Obywatelskiego Rozwoju, Rafał Sadoch  ekonomistą Invest-Banku, a Wiktor Wojciechowski głównym ekonomistą Invest-Banku

Przedstawiciele rządu i zwolennicy likwidacji OFE mówią, że bez przejęcia przez państwo oszczędności emerytalnych Polaków przyszłoroczny budżet się zawali, a dług publiczny przebije drugi próg ostrożnościowy – 55 proc. PKB. W takiej sytuacji rząd musiałby tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 r. zaproponować drastyczne oszczędności i podwyżki podatków, co wywołałoby recesję i silny wzrost bezrobocia. Naszym zdaniem ta katastroficzna wizja finansów publicznych jest całkowicie fałszywa. Utrzymanie filara kapitałowego nie musi skutkować przekroczeniem drugiego progu ostrożnościowego. Co więcej, zgodnie z nowymi unijnymi regułami rachunkowości ESA2010 zamach na połowę aktywów OFE nie pozwoli wyjść Polsce z procedury nadmiernego deficytu.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację