Rz: W październiku 2014 r., miesiąc przed terminem składania ofert w wartym 10 mld zł wojskowym przetargu śmigłowcowym, Sikorsky groził, że wycofa się z gry, bo warunki techniczne, prawne i ekonomiczne przedstawione przez MON uniemożliwiają mu uczestnictwo w postępowaniu. Jednak ostatecznie amerykańska oferta znalazła się na stole, a wasze konsorcjum dostało dodatkowy miesiąc na przygotowanie oferty. Powiodła się zatem, pełna zwrotów akcji, taktyka negocjacyjna?
Zapewniam, to nie była taktyka negocjacyjna, o dodatkowy czas na przygotowanie ofert zabiegali także nasi konkurenci. Warto jednak wyjaśnić, co takiego zaszło, że poważnie zastanawialiśmy się nad tym, by w ogóle nie brać udziału w polskim przetargu. Wiele miesięcy przed terminem składania ostatecznych ofert uczestniczyliśmy w tzw. dialogu technicznym ze specjalistami z MON. Takie rozmowy są standardową procedurą, nie rodzą jeszcze zobowiązań. Firmy pokazują – z detalami technicznymi – oferowany produkt, a MON tłumaczy, jakiego sprzętu oczekuje, jaki śmigłowiec jest armii potrzebny. Dyskusja ze wszystkimi producentami pozwala zamawiającemu opracować wymagania końcowe. W negocjacjach padło mnóstwo pytań, otrzymywaliśmy też wyjaśnienia wojska. Dialog toczył się bez problemów. Niedługo przed listopadowym terminem składania ofert po pogłębionej analizie dokumentów okazało się jednak, że oczekiwania MON nie mają wiele wspólnego z duchem negocjacji technicznych, które wcześniej prowadziliśmy. Niestety, nie mogę mówić o szczegółach, bo warunki przetargu są objęte klauzulą „zastrzeżone", ale nie ukrywam, że z naszej oceny końcowych wymagań MON wynikało, iż najnowszy black hawk, produkowany w PZL Mielec, sprawdzony w warunkach bojowych, eksploatowany w 28 armiach na świecie, może nie spełnić tak sformułowanych kryteriów i przepaść w konkursie. Stąd pismo prezesa firmy Micka Maurera do ministra obrony uprzedzające, że Sikorsky rozważa wyjście z przetargu. Doceniamy, iż MON uwzględnił niektóre uwagi uczestników przetargu, cierpliwie wyjaśniał nasze liczne wątpliwości i zgodził się też ostatecznie, nie tylko na prośbę Sikorsky'ego, przedłużyć czas na przygotowanie finalnej oferty.
W przypadku przetargu śmigłowcowego MON wyjątkowo skrupulatnie strzeże tajemnicy, ale... Czy padła propozycja, aby zamiast black hawka S-70i z Mielca Sikorsky wystawił do przetargu większy śmigłowiec, np. S-92?
W sprawie wymagań muszę dochować warunku poufności, ale przypomnę, że S-92 to większa, nowa konstrukcja, zupełnie niewypróbowana w wojsku, do tego bardzo droga w produkcji i kosztowna w eksploatacji. Zapewne nie takiego helikoptera szuka polska armia.
Wasi konkurenci w przetargu, czyli Airbus Helicopters, proponują większe od Black Hawka śmigłowce Caracal, sprawdzone w Afganistanie. Włosko-brytyjska AgustaWestland oferuje zupełnie nową konstrukcję, przed którą – jak twierdzi – nieograniczona wojskowa kariera...