Emerytura kojarzy nam się ze spokojem, brakiem trosk i oderwaniem się od bieżącego rytmu zdarzeń. Jednak aby nasza przyszłość taka była, trzeba dzisiaj przygotować się na podróż pełną zwrotów akcji, niespodzianek, a także sytuacji nie do przewidzenia. A dlaczego?

Jak przyszły emeryt ma zadbać o swój kapitał za 30, czy nawet 40 lat skoro nawet czołowi ekonomiści odpowiedzialni za prowadzenie polityki pieniężnej nie radzą sobie z realizacją zakładanych celów. Nasza RPP od zeszłego roku stawia sobie za cel inflacyjny 2.5%, a tu już od ośmiu miesięcy mamy deflację. A więc nie tylko nie udało się osiągnąć lub zbliżyć do celu, ale nawet przewidzieć zwrotu tej tendencji. A przecież RPP ma potężny instrument jaki jest wyznaczanie stóp procentowych, a ich systematyczne obniżanie nie ma żadnego wpływu na gospodarkę. Tak więc emeryt, który zaufał strażnikom polityki monetarnej i zapewne unikał długoterminowych lokat bankowych i kupował na przykład obligacje indeksowane wskaźnikiem inflacji czuje się teraz chociaż zawiedziony. Kolejny przykład to znani z ostrożności oraz przewidywalności szwajcarscy bankierzy. Przecież jeszcze na dwa dni przed uwolnieniem kursu franka szwajcarskiego zapewniali, że będą utrzymywali relację swojej waluty do euro na poziomie 1.20. Ostatecznie musieli uznać prymat efektywności rynków i zrezygnować ze sztucznego utrzymywania kursu walutowego.

Natomiast stojący na straży wartości europejskiej waluty Europejski Bank Centralny nie tylko praktycznie wyzerował stopy procentowe przy postępującej deflacji, ale dodatkowo niedługo rozpocznie proces kreowanie nieograniczonej ilości euro. A w jakim celu? Aby pomóc emitentom długu rządowego z Grecji, Hiszpanii, Portugalii i Włoch, którzy nie mogą go spłacić. W konsekwencji nagradza tych, którzy złamali jedną z podstawowych zasad w inwestowaniu, czyli bezpieczeństwa środków powierzonych skarbom państwa. A wiele portfeli emerytalnych jest w większości lokowanych w bezpieczne obligacje rządowe.

Wniosek z tego jest taki, że emeryt powinien wiedzieć, że nie da się sterować gospodarką, a jedynie ją obserwować i na podstawie rozsądnie wyciąganych wniosków podejmować decyzje inwestycyjne. Jeżeli dzisiaj Europa pogrąża się w kryzysie to należy szukać alternatywnych miejsc do inwestycji, bo nie ma cudownych recept na szybkie ożywienie zdominowanej przez socjalną politykę europejskich rządów gospodarki strefy euro. W takiej sytuacji trzeba rozważyć okazje do inwestycji w Stanach Zjednoczonych, czy krajach azjatyckich. Ale także trzeba pamiętać, że zbyt długo trwające umacnianie się amerykańskiej waluty będzie miało w konsekwencji negatywny wpływ na tamtejsze przedsiębiorstwa. A więc w pewnym momencie lepiej nie cieszyć się z kolejnych pozbawionych uzasadniania rekordów na tamtejszych giełdach i wcześniej zrealizować zyski. Tak samo jeżeli zaczną pojawiać się informację, że wzrost gospodarczy Chin słabnie ale tamtejsi politycy mają już gotowy program naprawczy, albo że Japonia intensyfikuje ekspansywną politykę monetarną, aby ratować popyt wewnętrzny, lepiej mieć już gotowy scenariusz alternatywny. Podobna strategia ma zastosowanie kiedy znowu wróci moda na Amerykę Południową, spółki surowcowe, czy telekomunikacyjne. Dopóki wzrost gospodarczy jest pochodną pracy i zaradności przedsiębiorców dopóty warto w nim partycypować. Ale w momencie, gdy prosperity mają nam zapewnić politycy, czy stosowanie jedynie instrumentów ekonomicznych oderwanych od realnego stanu gospodarki to lepiej takie czasy przeczekać.

Ze względu na dynamiczny rozwój globalnych rynków inwestycyjnych, a także procesy gospodarcze wyprzedzające klasyczne teorie ekonomiczne, przyszły emeryt musi być bardzo ostrożny w doborze aktywów do swojego portfela, a także bardzo krytyczny w ocenie docierających do niego informacji i wiadomości ekonomicznych. Na pewno do czasu, gdy uda nam się lepiej zrozumieć zmieniające się otoczenie, albo szczerzej oceniać przyczyny obecnego kryzysu zarówno gospodarczego jak i zaufania do decydentów.