W cieniu wyborów prezydenckich rozgrywa się inna batalia, batalia o polskie miejsca pracy. Od wielu miesięcy organy kontroli skarbowej próbują wymusić nienależne budżetowi pieniądze.
Tłem kontroli jest sprawa opcji walutowych, killera setek polskich firm w roku 2009. Dzisiaj Urząd Kontroli Skarbowej próbuje dorżnąć te z firm, które przetrwały i spłaciły lub kończą spłacać zobowiązania wobec banków. W ramach akcji „Wyrwij fiskusowi bat" Pracodawcy RP starają się nagłaśniać przykłady nieracjonalnych decyzji władz skarbowych.
Pozorna przychylność fiskusa
W spółce Zakłady Magnezytowe „Ropczyce" SA kontrola Urzędu Kontroli Skarbowej w Rzeszowie trwa od 07.05.2013 r. Chodzi o firmę zatrudniającą niemal 800 osób (pamiętajmy, że chodzi o województwo podkarpackie!). Za lata 2008–2014 kwota zapłaconych zobowiązań publicznoprawnych wraz z przekazanymi darowiznami przekroczyła 200 mln zł. W tym gmina Ropczyce z tytułu podatku od nieruchomości dostała prawie 14 mln zł.
Spółka jest notowana na GPW. Sprawozdania finansowe są regularnie badanie przez renomowanych audytorów i nigdy nie było z ich strony zastrzeżeń co do rzetelności rozliczania się z fiskusem. O co więc chodzi?
6 listopada 2014 r. Komisja Finansów Publicznych uchwaliła dezyderat skierowany do ministra finansów w sprawie nieprawidłowości przy prowadzeniu wspominanych kontroli. W wyniku tego resort finansów wycofał się z prób opodatkowania przedsiębiorców będących ofiarami „opcyjnego tsunami" z wykorzystaniem art. 16 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych. Wycofał się z absurdalnych twierdzeń, że w koszty podatkowe nie mogą być zaliczane straty poniesione na opcjach, które zostały zamknięte przedterminowo (np. na skutek ugody z bankami zawartej przed terminem zapadalności tych opcji). Dzięki postawie posłów udało się skończyć z „karaniem" firm za to, że ratowały się przed lawinowo narastającymi stratami. Radość przedsiębiorców trwała jednak krótko.