Giełda podnosi atrakcyjność firm

Na ciekawe projekty zawsze znajdą się chętni – mówi wiceprezes Vestor Dom Maklerski Michał Meller.

Aktualizacja: 11.09.2015 12:00 Publikacja: 10.09.2015 22:00

Giełda podnosi atrakcyjność firm

Foto: materiały prasowe

Rz: Branża maklerska przeżywa ciężkie chwile. Powszechnie wiadomo, że samo pośrednictwo w handlu akcjami jest biznesem raczej mało rentownym. Jak to natomiast wygląda od strony bankowości inwestycyjnej? Czy spółki w ogóle są zainteresowane pozyskiwaniem kapitału na giełdzie?

Michał Meller: Tak, choć cały czas największą dynamikę wzrostu obserwujemy w segmencie instrumentów dłużnych. Trzeba jednak podkreślić, że w tej chwili na emisję akcji bądź też obligacji decydują się przede wszystkim mniejsze spółki, które z różnych względów mają ograniczone finansowanie z banków albo potrzebują krótkoterminowego finansowania, aby szybko domknąć jakiś projekt inwestycyjny. W związku z tym wartość emisji jest też mniejsza. Większość z nich waha się w granicach 10–40 mln zł.

Mniejsze emisje oznaczają jednak mniejsze zyski dla pośredników...

Zgadza się. Natomiast jeśli chodzi o nas, to chcę podkreślić, że realizujemy bardzo dużo transakcji, w związku z czym mamy zbudowaną już odpowiednią skalę biznesu. W tym roku udało nam się zorganizować emisje papierów dłużnych na około 200 mln zł. Co cieszy, to fakt, że pieniądze te spółki przeznaczyły w dużej mierze na inwestycje. Oczywiście nie zamierzamy na tym poprzestawać. Chcemy w ciągu roku robić emisje akcji i obligacji o łącznej wartości około 1 mld zł. To jest kwota, przy której nasz biznes naprawdę jest już wysoce rentowny.

Czy boom na rynku obligacji nie jest chwilowy, chociażby z racji tego, że stopy procentowe są na stosunkowo niskim poziomie?

Na pewno jest to czynnik, który mocno wspiera ten segment rynku. W najbliższym czasie raczej nie należy się spodziewać podwyżki stóp procentowych w Polsce, w związku z czym potencjał rynku długu wciąż jest bardzo duży. Jednocześnie większe zaciekawienie firm emisjami obligacji wynika z tego, że rośnie baza inwestorów zainteresowanych tego typu instrumentami. Długoterminowo wartość rynku papierów dłużnych przedsiębiorstw na pewno będzie rosła.

A co z rynkiem akcji?

Tutaj też dostrzegamy spore możliwości. Widzimy zainteresowanie ciekawymi spółkami, szczególnie technologicznymi, które są w stanie pokazać ponadprzeciętny wzrost na przestrzeni kilku lat, a także są gotowe wypłacać dywidendę akcjonariuszom. Twierdzenie, że rynek całkowicie jest w marazmie, jest więc nieprawdziwe. Jeśli ma się ciekawy produkt do sprzedania, to znajdą się na niego chętni.

Polska giełda ostatnio nie rozpieszcza inwestorów. Czy przekłada się to na wyceny w procesach IPO? Czy potencjalni inwestorzy oczekują większego dyskonta przy ofertach?

Rzeczywiście widzimy takie zjawisko. Zawsze jednak trzeba dążyć do kompromisu między akcjonariuszami sprzedającymi akcje a inwestorami. Szczęśliwie w projektach, które ostatnio realizujemy, udaje się ten kompromis osiągnąć. Właściciele i zarządy firm, które decydują się na upublicznienie, w naturalny sposób starają się maksymalizować cenę, tak aby pozyskać jak największe pieniądze. Rozmawiamy z nimi, przedstawiamy własne analizy i pokazujemy, jaka wycena jest możliwa do uzyskania na rynku. Na naszą korzyść działa to, że pracujemy z mniejszymi spółkami. Przy emisjach rzędu kilkudziesięciu milionów złotych i spółkach działających w naprawdę perspektywicznych branżach łatwiej znaleźć inwestorów, którzy zaangażują się w dany projekt. Dobrym przykładem były tu prowadzone przez nas emisje spółek Vigo System i Selvita. W obu przypadkach przy budowie księgi popytu mieliśmy zapisy opiewające na kilkakrotność liczby oferowanych akcji

Czy to oznacza, że z góry odrzucacie większe transakcje?

Wyspecjalizowaliśmy się w trudnych projektach, takich, w które nie każda instytucja chce się angażować. Nie oznacza to oczywiście, że boimy się i całkowicie odrzucamy większe projekty. Chcemy je robić, czego przykładem był nasz udział w konsorcjum przy ofercie PKP Cargo, natomiast nie chcemy się w nie angażować za wszelką cenę. Poza tym rywalizacja na tym rynku jest bardzo duża, co też ogranicza potencjalny zysk przy takich projektach.

Patrząc na cały nasz rynek, widać jednak, że przesuwa się on w stronę właśnie średnich i małych projektów. Nie boicie się, że i w tym segmencie konkurencja się zaostrzy?

Już teraz widzimy, że konkurencja, również w tym segmencie, jest duża. Domy maklerskie mają swoje problemy, w związku z tym każdy szuka okazji do dodatkowego zarobku. Na razie jednak nie mamy powodów do narzekań. Radzimy sobie dzięki temu, że od wielu lat zajmowaliśmy się średnimi i małymi spółkami, mamy z nimi dobre relacje, pomaga nam także pokrycie analityczne wielu mniejszych firm. To wszystko procentuje.

Jak do tych mniejszych projektów podchodzą inwestorzy instytucjonalni? Czy zmiany w OFE sprawiły, że trudniej jest namówić fundusze na inwestycje na naszym rynku?

Jeszcze raz podkreślę – na ciekawe projekty zawsze znajdą się chętni. Oczywiście mieliśmy obawy, czy będziemy w stanie sprzedawać mniejsze projekty inwestorom instytucjonalnym. Widzimy jednak, że to zainteresowanie cały czas jest, zarówno wśród TFI, jak i OFE. Gorzej to wygląda z inwestorami zagranicznymi, dla których są to mikroprojekty.

Ile projektów macie otwartych i ile z nich chcecie zamknąć w tym roku?

W ciągu najbliższych 12 miesięcy powinniśmy zamknąć sześć transakcji IPO o łącznej wartości około 300 mln zł oraz uplasować około 30 emisji obligacji. Pracujemy też przy kilku transakcjach pozyskania inwestora strategicznego dla spółek niepublicznych.

Ile czasu mija od rozpoczęcia waszej współpracy z firmą do momentu wprowadzenia jej na giełdę?

W dużej mierze zależy to od samych spółek – jak one są przygotowane do tego, aby być firmą publiczną. Oczywiście my im pomagamy w tym procesie, tak aby spełniały wszystkie wymagania, jakie stawia przed nimi rynek. W związku z tym rozpiętości w długości procesu potrafią być bardzo duże. Średnio jednak trwa to około czterech–ośmiu miesięcy. Zdarzają się też takie spółki, w których sami dostrzegamy potencjał i proponujemy im upublicznienie. Wtedy jednak zazwyczaj cały projekt trwa dłużej, nawet ponad rok.

Jaki z punktu widzenia głównych akcjonariuszy jest sens upubliczniania spółki?

Przede wszystkim giełda jest miejscem do pozyskania kapitału na dalszy rozwój i myślę, że to jest główna zaleta upublicznienia firmy. Druga rzecz to na pewno większa przejrzystość. Firmy stają się atrakcyjniejszym partnerem biznesowym m.in. dla banków oraz kontrahentów. Wejście na giełdę ma też tę zaletę, że zmusza spółkę do nieco innego spojrzenia na swój biznes, poukładania swoich wewnętrznych mechanizmów, a to z kolei pozwala jej jeszcze szybciej rosnąć. Można więc powiedzieć, że giełda staje się katalizatorem zmian, które przekładają się na dalszy rozwój.

CV

Michał Meller z rynkiem finansowym związany jest zawodowo od 1996 r. W trakcie swojej kariery pracował m.in. w Bank of America i Max Retail Concept. Z Vestor Dom Maklerski, gdzie pełni funkcję wiceprezesa (wcześniej DI Investors), związany jest od 2007 r. W firmie jest odpowiedzialny za inwestycje, segment zarządzania aktywami oraz nadzór nad projektami doradczymi.

Rz: Branża maklerska przeżywa ciężkie chwile. Powszechnie wiadomo, że samo pośrednictwo w handlu akcjami jest biznesem raczej mało rentownym. Jak to natomiast wygląda od strony bankowości inwestycyjnej? Czy spółki w ogóle są zainteresowane pozyskiwaniem kapitału na giełdzie?

Michał Meller: Tak, choć cały czas największą dynamikę wzrostu obserwujemy w segmencie instrumentów dłużnych. Trzeba jednak podkreślić, że w tej chwili na emisję akcji bądź też obligacji decydują się przede wszystkim mniejsze spółki, które z różnych względów mają ograniczone finansowanie z banków albo potrzebują krótkoterminowego finansowania, aby szybko domknąć jakiś projekt inwestycyjny. W związku z tym wartość emisji jest też mniejsza. Większość z nich waha się w granicach 10–40 mln zł.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację