Wiele się mówi o nowej strategii rozwoju gospodarczego prezentowanej w mediach przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Nie chcę zajmować się w tym artykule kwestiami spójności tej strategii (najogólniej rzecz biorąc aktywistycznej i proinwestycyjnej) z resztą programu ekonomicznego rządu (ewidentnie prokonsumpcyjnego). Napisano już bowiem wiele na ten temat.
To, co dla mnie najważniejsze, to skonfrontowanie ogólnych cech tej strategii, które nietrudne są do zidentyfikowania, z losem podobnych strategii podejmowanych po drugiej wojnie światowe. Czuję się do tego szczególnie upoważniony, gdyż ukazała się właśnie moja najnowsza książka: Shortcut Or Piecemeal? Economic Development Strategies and Structural Change (Budapest – New York, 2016). W niej bowiem najwięcej miejsca poświęcam porównaniom różnych, najczęściej stosowanych strategii rozwoju gospodarczego w okresie minionych 100 lat. Użyty tutaj tytuł „Na skróty, czy krok za krokiem?", jest polskim tłumaczeniem pierwszej części tytułu książki.
Moda na ekonomikę rozwoju
Większość stosowanych na świecie strategii w tym okresie miała wyraźnie aktywistyczny – koncentrujący się na kierowaniu gospodarką z centrum – charakter. Rzecz oczywista, najbardziej centralistyczny charakter miały strategie Związku Sowieckiego. Używam tutaj liczby mnogiej, gdyż często się zapomina, że klasycznie marksowska strategia – gospodarki bezpieniężnej, bez bodźców ekonomicznych, upaństwowionej, zwana (myląco) komunizmem wojennym, poniosła klęskę już w okresie czterech lat. Wprowadzona zaraz po zdobyciu władzy, została odwołana w 1921 r. Dłużej trwało, bo od 1928 r. do 1991 udowodnienie światu, że tzw. gospodarka centralnie planowana i administrowana, skrajnie upaństwowiona, nawet z obecnością pieniądza i (zniekształconymi) bodźcami ekonomicznymi, była niereformowalnym konglomeratem zniekształconych instytucji gospodarczych. Z racji jej cech charakterystycznych była skazana na klęskę i tę klęskę poniosła.
Przypominam o klęskach tych strategii rozwojowych krótko i z obowiązku przypomnienia najbliższych nam doświadczeń historycznych. I tylko dlatego. Nie uważam bowiem, by zarysowana przez wicepremiera do spraw rozwoju strategia zmierzała w tym kierunku.
Natomiast znacznie więcej miejsca poświęcę strategiom opartym mniej czy bardziej na założeniach tzw. ekonomiki rozwoju (development economics), bardzo popularnej – wręcz modnej – w drugiej połowie XX w. Warto jednak zaznaczyć już w tym miejscu, że z upływem czasu ta popularność – pod wpływem kolejnych niepowodzeń – wyraźnie malała. To właśnie tego rodzaju strategię dla Polski, narzuconą gospodarce rynkowej, w znacznej większości opartej na prywatnej własności, ale kierowaną z centrum, zakładającą szeroko zakrojony aktywizm państwa, wydaje się mieć na myśli wicepremier Morawiecki.