Znakomite wystąpienia szefa naszej dyplomacji w czasie swojej ostatniej wizyty w USA i pozytywne światowe reakcje na nią unaoczniły wszystkim, jak wiele można zdziałać dobrą dyplomacją, świetnym przygotowaniem i niewielkim kosztem. W połączeniu z udaną wspólną wizytą prezydenta Dudy i premiera Tuska w Białym Domu pokazaliśmy, jak szybko nasza polityka zagraniczna potrafi przeskoczyć z poziomu San Escobar do globalnego.
Cele polskiej dyplomacji ekonomicznej
Warto teraz pójść za ciosem i wprowadzić na światowe salony również naszą dyplomację ekonomiczną. Czas jest na to szczególny, bo żyjemy w historycznym momencie, w którym od jakości naszej polityki zależeć będzie, na ile z jednej strony uda nam się zwiększyć naszą gospodarczą odporność, podnieść poziom odstraszania i zminimalizować ryzyka związane z agresywną polityką Putina, oraz z drugiej strony zmaksymalizować szanse na wykorzystanie strukturalnych zmian w światowej gospodarce, w ramach których setki miliardów dolarów zagranicznych kapitałów szukają dla siebie nowego miejsca na świecie. Dyplomacja ekonomiczna może w obu procesach odegrać kluczową rolą.
Obok tradycyjnych działań naszej ekonomicznej dyplomacji, takich jak promocja handlu czy wsparcie dla naszych firm za granicą, warto postawić przed nią cztery dodatkowe cele.
Przyciągajmy dwa razy więcej inwestycji zagranicznych
Po pierwsze, stworzenie w Polsce „przemysłowego serca Zachodu”. To koncepcja, która pozwoliłaby do Polski ściągnąć część z ponad 1300 miliardów dolarów corocznych inwestycji zagranicznych na świecie, które z powodu pandemii, agresji Putina, rosnącego konfliktu między Chinami i Zachodem oraz zmian klimatu szukają dla siebie nowych lokalizacji. Jedną z nich mogłaby być Polska, która z jednej strony jest bezpieczniejsza, lepiej wykształcona i lepiej przygotowana do zaabsorbowania bardziej zaawansowanej technicznie produkcji niż mniej rozwinięte kraje świata, jak Wietnam czy Meksyk, a z drugiej strony jest cenowo bardziej konkurencyjna niż kraje Zachodu.
Już teraz, mimo wojny toczącej się za naszą granicą, napływ inwestycji zagranicznych do Polski w stosunku do PKB jest dwa razy wyższy niż przed pandemią. Można ten wskaźnik znowu podwoić. Świetnym miejscem do przyciągania dodatkowych inwestycji mógłby być np. cały obszar między Łodzią a Warszawą, który – jeśli dojdzie do budowy CPK – miałby dostęp do międzykontynentalnego lotniska i kilku lotnisk regionalnych, autostrady do Berlina, szybkich kolei, kilkunastu uczelni i ponad 200 tys. studentów w Łodzi i Warszawie. Inne części kraju, jak Trójmiasto, aglomeracja katowicko-krakowska czy Wrocław, też by na tym skorzystały.