W Coface zajmujecie się ubezpieczeniami należności handlowych. Czy kryzys gospodarczy wywołany przez pandemię zwiększył zainteresowanie takimi usługami?
Nasza działalność polega na zabezpieczaniu naszych klientów – głównie eksporterów – przed niewypłacalnością kontrahentów. Rzeczywiście więc zajmujemy się oceną ryzyka związanego z takimi transgranicznymi transakcjami. Zainteresowanie naszymi usługami jest mocno powiązane ze stanem gospodarki. Co do zasady rośnie w okresach zwiększonej niepewności i zmienności, bo w takich okolicznościach rośnie ryzyko niewypłacalności firm. Z drugiej strony, popyt na nasze usługi jest też związany z rozwojem naszych klientów, a więc ze wzrostem eksportu (podczas pierwszej fali pandemii doszło do jego załamanian– red.).
W Polsce jak dotąd nie można mówić o lawinie niewypłacalności firm. Jak to wygląda w innych krajach regionu?
Sytuacja w całym regionie jest podobna. Nie doszło do znaczącego wzrostu liczby niewypłacalnych firm ani do dramatycznych opóźnień w płatnościach. To odzwierciedlenie bezprecedensowego wsparcia przedsiębiorstw przez rządy. Tak daleko idących interwencji rządów nie było prawdopodobnie od czasów II wojny światowej. W porównaniu z kryzysem z lat 2008–2009 instytucje publiczne zareagowały szybko i odważnie, zapewniając firmom płynność w trakcie wiosennego paraliżu gospodarki. Istnieje jednak ryzyko, że gdy ta pomoc zostanie wycofana, nie wszystkie firmy będą w stanie samodzielnie stać na nogach. Moim zdaniem jest to tylko kwestia czasu. Dla wielu firm nowa normalność nie będzie taka sama, jak ta sprzed kryzysu. Wiele będzie musiało się pogodzić z niższymi przychodami. Na to wskazują nasze prognozy, wedle których globalny PKB po spadku o 4,8 proc. w tym roku w przyszłym odbije się o 4,4 proc. Inaczej mówiąc, światowa wartość produkcji w 2021 r. nie wróci do poziomu sprzed pandemii.
Niektóre branże wyjdą jednak z kryzysu wzmocnione. Jakich zmian w strukturze globalnej gospodarki spodziewa się pan w następstwie pandemii?