Firmy obawiają się, że wprowadzenie minimalnej stawki 12 zł za godzinę oznaczać będzie katastrofę na rynku. W obliczu nagłego wzrostu kosztów przedsiębiorstwa niebędące w stanie wywiązać się z zawartych umów będą masowo upadać lub zwalniać pracowników. Ochroniarze nie będą wyjątkiem, lecz jedynie forpocztą problemu.
Idea wyznaczenia płacy minimalnej jest niewątpliwie społecznie sprawiedliwa, ale gospodarka nie przypomina baśni Hansa Christiana Andersena. Nie ma czarodziejskich sztuczek, które rozwiązują problem za jednym dotknięciem różdżki. Zwykle gdy uszczęśliwi się jednych, krzywdzi się innych.
Zanim więc politycy odgórnie ustalą minimalne wynagrodzenia, powinni dokładnie przeanalizować, zalety i wady 10, 11 czy 12 zł brutto za godzinę. Dyrektywne sterowanie rynkiem pracy nigdy bowiem nie jest dla niego neutralne.
Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby minimalna stawka godzinowa na umowie zlecenie po przemnożeniu przez ustawową liczbę roboczogodzin w miesiącu dawała kwotę równą płacy minimalnej (1850 zł), co dzieje się przy stawce ok. 10,5 zł za godzinę. Skąd więc te 12 zł?
Nie wystarczą więc dobre intencje, wspierane deklaracją o chęci dobrej zmiany. Nie pomoże przekonanie o własnej intelektualnej czy też moralnej wyższości nad poprzednikami.