Niestety, biznesmeni nie tylko mają bardzo zróżnicowane poglądy, ale też zazwyczaj nie są gotowi na kompromisy. Nie różnią się w tym zbytnio od reszty społeczeństwa. Z tego też powodu zbyt wiele u nas organizacji biznesowych, których działalność nader często sprowadza się do lobbingu, i to nie na rzecz całego środowiska, ale poszczególnych bogatych branż. Czasami nawet wbrew oczywistemu interesowi społecznemu (np. walka z obniżeniem prowizji w OFE). Trudno się dziwić, że głos przedsiębiorców jest słaby. Konsolidacja środowiska biznesowego jest więc dziś szczególnie potrzebna.
Trzeba pamiętać, że w polskiej gospodarce dominują prywatne firmy, a nie państwowe molochy. Niestety, PiS nigdy szczególnie nie ufał przedsiębiorcom, zwłaszcza tym średnim i większym (dowodem na to jest choćby rezygnacja z przyznawania prezydenckiej nagrody gospodarczej). Popierał też raczej firmy państwowe oraz związki zawodowe. Jeżeli przedsiębiorcy nie zaczną przeciwdziałać takiemu stanowisku, to poglądy te będą się upowszechniać w społeczeństwie. A to może się skończyć kolejnymi niekorzystnymi dla biznesu aktami prawnymi, takimi jak uchwalona w piątek ustawa o przetargach publicznych (faworyzująca firmy publiczne kosztem prywatnych).
Ważne, że PiS, chcąc zrealizować swoje ambitne programy społeczne, chce też rozwijać gospodarkę. Najlepszym tego dowodem jest program wicepremiera Morawieckiego. Niestety, ten plan jest skonstruowany tak, jakby nie dostrzegał interesów polskich firm prywatnych. Jeżeli przedsiębiorcy chcą brać w nim udział, powinni powalczyć o to, by rząd zauważył także ich problemy. Chodzi nie tylko o przyjazne dla nich prawo i nastawienie urzędników. Celem ich zabiegów powinny być zdrowe finanse publiczne, bez nich nie będzie bowiem zdrowej gospodarki.
Tyle że aby to osiągnąć, przedsiębiorcy muszą mówić jednym głosem i walczyć o rzeczy najważniejsze. W przeciwnym razie grozi im i nam powrót do państwowego monopolu w gospodarce.