Witold M. Orłowski: Ostrzegawczy strzał Kremla

Jan III Sobieski powiedział kiedyś, że upadek Wiednia byłby dla Polski groźniejszy niż turecki pochód na Kraków. Zdarza się, że główna uwaga koncentruje się nie tam, gdzie dzieją się rzeczy najważniejsze.

Publikacja: 21.07.2022 03:00

Witold M. Orłowski: Ostrzegawczy strzał Kremla

Foto: AFP

Ostatnie dni zdominowała w Polsce sprawa transferu Roberta Lewandowskiego do Barcelony, spychając w cień widmo braku węgla na zimę i pogłoski na temat ogromnego wzrostu rachunków za energię. To prawda, na razie sprawa ta rozgrzewa kraj lepiej od paliw kopalnych, doprowadzając do fali afrykańskich upałów (przy takich upałach mało kto przejmuje się problemem ogrzewania domów). Ale tak czy owak główne zainteresowania Polaków nie będą tej jesieni związane ani z grą Barcelony, ani nawet z wyczynami reprezentacji narodowej na mistrzostwach w Katarze, ale z gospodarką.

No tak, ale w polskiej gospodarce też ostatnio nic specjalnego się nie działo. Pozornie... Tak się składa, że w ostatnich dniach mieliśmy mało zauważone w mediach krytycznie ważne informacje dotyczące ryzyka potężnych problemów w końcu roku.

Czy Polsce grozi recesja? Dla odpowiedzi na takie pytanie ważniejsze od tego, co jesienią i zimą będzie się działo nad Wisłą, jest to, co się będzie działo nad Renem. Innymi słowy, kluczowe jest dla nas ryzyko recesji w Niemczech: jeśli do niej dojdzie, recesja dotknie całą Europy, oczywiście wraz z Polską. A właśnie tutaj stało się ostatnio coś bardzo niepokojącego. Rosja wstrzymała na kilka dni dostawy paliwa do Niemiec przez gazociąg Nord Stream. Padło wytłumaczenie (jawnie kłamliwe), że chodziło tylko o rutynową konserwację tłoczących gaz pomp. Ale przecież to oczywiste, że Kreml oddał ostrzegawczy strzał. Jeśli sprawy nie będą szły po myśli Rosji, może odciąć dostawy gazu płynące wszystkimi trzema zaopatrującymi Niemcy gazociągami. I to nie teraz, ale jesienią i zimą.

Popełnione w ciągu minionych dekad katastrofalne błędy spowodowały, że Niemcy są dziś uzależnione od dostaw rosyjskiego gazu. Zaspokajają one jedną trzecią krajowego zapotrzebowania i dodatkowo pozwalają na ogromny reeksport do sąsiadów. Po wybuchu wojny podjęto wprawdzie decyzję o szybkiej budowie wielkich terminali do odbioru gazu skroplonego, ale uda się je uruchomić dopiero za wiele miesięcy (w przypadku prowizorycznych terminali pływających) lub lat (terminale stałe).

W ciągu najbliższej jesieni i zimy, gdyby Rosja wstrzymała dostawy, gazu po prostu by zabrakło i Niemcy musieliby podjąć radykalne działania oszczędnościowe. Część paliwa służy do ogrzewania domów: zgodnie z obowiązującymi zasadami jest to obszar priorytetowy, tu wielkich cięć zrobić nie można. Pozostaje wyłączenie z pracy sporej części przemysłu, a także ograniczenie tej części reeksportu do sąsiednich krajów, która nie wynika z wiążących wieloletnich umów.

Oba te działania byłyby niezwykle groźne dla Polski i prowadziłyby nas prostą drogą do silnej recesji. Nasz przemysł jest tak silnie związany z niemieckim, że nie ma sposobu, by boleśnie nie odczuł przestojów za Odrą. A po tym gdy Gazprom zaprzestał dostaw do Polski, do czasu pełnego uruchomienia gazociągu z Morza Północnego (co nie nastąpi do zimy) możliwość pełnego zaspokojenia popytu na gaz w Polsce zależy właśnie od tego, czy będziemy mogli awaryjnie zaimportować brakujące paliwo z Niemiec.

Szykuje się chyba bardzo nerwowa i ciężka zima. Ale nie traćmy nadziei: u nas z pewnością będzie w najlepsze trwał karnawał.

Ostatnie dni zdominowała w Polsce sprawa transferu Roberta Lewandowskiego do Barcelony, spychając w cień widmo braku węgla na zimę i pogłoski na temat ogromnego wzrostu rachunków za energię. To prawda, na razie sprawa ta rozgrzewa kraj lepiej od paliw kopalnych, doprowadzając do fali afrykańskich upałów (przy takich upałach mało kto przejmuje się problemem ogrzewania domów). Ale tak czy owak główne zainteresowania Polaków nie będą tej jesieni związane ani z grą Barcelony, ani nawet z wyczynami reprezentacji narodowej na mistrzostwach w Katarze, ale z gospodarką.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację