Budżetowy cud

Cudów oczekujemy podczas Wielkiej Nocy. Tymczasem ostatnio zaobserwowany cud miał miejsce tuż po niej, kiedy zazwyczaj mamy do czynienia z okresem cudów pozbawionym. Oczywiście mowa o komunikacie GUS podającym wstępny szacunek deficytu sektora finansów publicznych i długu publicznego Polski w roku 2017. Deficyt spadł do najniższego od 1990 r. poziomu 1,5 proc. PKB, dług do 50,6 proc. Alleluja!

Aktualizacja: 04.04.2018 21:27 Publikacja: 04.04.2018 21:00

Budżetowy cud

Foto: Bloomberg

Czy mamy do czynienia z rzeczywistym osiągnięciem? Nie mam co do tego wątpliwości i muszę pogratulować rządowi i osobiście ministrowi finansów (którym w 2017 r. był obecny premier). Zwłaszcza że ograniczenie deficytu finansów publicznych, choć bardzo zalecane przez większość ekonomistów i instytucje międzynarodowe, nie znajdowało się wysoko na liście priorytetów działania rządu – priorytetem była realizacja obietnic wyborczych i wzrost wydatków socjalnych. Jeszcze nie tak dawno obecny premier sugerował publicznie, że nie zmartwiłby się, gdyby skutkiem realizacji tej polityki deficyt nawet wzrósł. No i proszę, zamiast wzrostu mamy spadek. Niewykluczone, że mamy w Polsce specyficzny sposób funkcjonowania polityki gospodarczej, w której deficyt rośnie, kiedy rząd chce go ograniczyć, a w cudowny sposób spada wtedy, kiedy rządowi akurat na tym wcale nie zależy (podobnie spadł podczas pierwszych rządów PiS, mimo składanych wówczas jasnych deklaracji, że rząd nie ma takich planów).

Odbierz 20 zł zniżki - wybierz Płatności Powtarzalne

Czytaj o tym, co dla Ciebie ważne. Sprawdzaj z nami, jak zmienia się świat i co dzieje się w kraju. Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia, historia i psychologia w jednym miejscu
Opinie Ekonomiczne
Mikołaj Fidziński: Platformo, chwalić też się trzeba umieć
Opinie Ekonomiczne
Dan Jørgensen: Koniec z energetycznym szantażem Rosji
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Jak zostać prezydentem
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Koniec bajek. Dług zaczyna nam ciążyć
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Bunkrów nie ma, ale też jest...