Problem zaczyna się wówczas, gdy zachwianiu ulega równowaga między potrzebą osiągania wysokich dochodów a jakością produkcji czy doborem treści.
Konieczność wykazywania dużych zysków przed akcjonariuszami prowadzi nieuchronnie do komercjalizacji oferty programowej i często w związku z tym do obniżenia poziomu prezentowanych treści.
Misja kontra komercja
Z uwagi na specyfikę funkcjonowania mediów publicznych, ich misyjny charakter, a w szczególności finansowanie ich funkcjonowania, w znacznej mierze z abonamentu, ten problem dotyka je w mniejszym zakresie. Co więcej może być szansą na przedstawienie konkurencyjnej oferty na wyższym poziomie. Wykorzystanie uprzywilejowanej pozycji na rynku widać na przykładach ambitniejszych produkcji telewizyjnych takich jak: dokumenty, reportaże, a nawet seriale posiadające mocniejszy walor edukacyjny. Niemniej nadawcy publiczni nie mogą zupełnie zrezygnować z emisji treści mniej ambitnych, ponieważ istotną rolę w budżetach wszystkich stacji odgrywają środki pozyskane za pośrednictwem reklam. To jednak rodzi pewne konsekwencje. Jedną z nich jest jeszcze większa rywalizacja między podmiotami, które najwyżej cenią ilość pozyskanych odbiorców. Nadawcy szukają przede wszystkim w tzw. grupie komercyjnej w wieku: 16-49, ale w ostatnich latach także wśród osób, które mają tego czasu więcej, czyli niepracujących, a mogącymi dysponować środkami finansowymi.
Spadek jakości
Wszystkie grupy odbiorców bez względu na posiadane środki są jednak ofiarami patrzenia na produkt telewizyjny przez pryzmat maksymalizacji zysków. Problem zbyt daleko posuniętej komercjalizacji należy rozpatrywać w trzech aspektach. Pierwszy, wspomniany wcześniej to spadek jakości emitowanych programów, filmów, dokumentów. Odczuwalny jest od lat 90. ubiegłego wieku, czyli urynkowienia gospodarki. Przejawia się równaniem w dół oferty programowej celem zaspokojenia potrzeb odbiorcy masowego, który w telewizji poszukuje przede wszystkim rozrywki niewymagającej zaangażowania intelektualnego. Przesunięcie środka ciężkości z myślenia na emocje widoczny jest na przykładzie rozmaitych talent-show, filmów akcji, reality show, seriali, prostych komedii romantycznych, dostępnych przede wszystkim w szerokiej ofercie mediów komercyjnych.
Niszczycielskie skutki reklam
Drugi aspekt problemu zbyt dalekiej komercjalizacji oferty to bloki reklamowe, które po pierwsze rozbijają spójność przekazu głównego, po drugie mogą zniechęcać jakością i długością emisji do dłuższego pozostania przed telewizorem, a nawet dokończenia oglądania programu czy filmu. Co prawda Ustawodawca wprowadził pewne ograniczenia co do charakteru i czasu trwania reklam, ale wobec obecnych wyzwań wydają się one niewystarczające, a co więcej przysłowiowy Kowalski może odczuwać, że przestrzeganie zapisów Ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji pozostawia wiele do życzenia. Zgodnie z art.16a.1. „Umieszczanie reklam lub telesprzedaży podczas audycji nie może naruszać integralności audycji, przy uwzględnieniu naturalnych przerw w audycji, jej czasu trwania i charakteru, ani uprawnień podmiotów praw do audycji." Z kolei pkt 3. mówi, że „Filmy wyprodukowane dla telewizji, z wyłączeniem serii, seriali i audycji dokumentalnych, oraz filmy kinematograficzne mogą zostać przerwane, w celu nadania reklam lub telesprzedaży, wyłącznie jeden raz podczas każdego okresu pełnych 45 minut przewidzianych w programie." Zakładając, że nadawcy stosują się do tych przepisów, jednocześnie wykorzystując do maksimum możliwości emisji reklam, wystarczy jedynie dobrze podzielić audycję by dosłownie zasypać odbiorcę promocją produktów i usług. Jeśli zaś chodzi o film to dla przykładu wielki hit ostatniego 20-lecia tj. „Władca Pierścieni", trwający 2 godziny i 58 minut może być przerwany aż parokrotnie 12 minutowymi blokami reklamowymi – wynika to z art.16.3., zgodnie z którym: „reklamy i telesprzedaż nie mogą zajmować więcej niż 12 minut w ciągu godziny zegarowej.