Jerzy Wilkin: Polski Ład, czyli nowe szaty cesarza

Co się stało z Polską, znakomicie rozwijającą się od 30 lat i niedawno jeszcze dającą powody do dumy? Nie cud gospodarczy, o którym mówią Mateusz Morawiecki i Adam Glapiński, ale pełzający kryzys, który rozwinie skrzydła w kolejnych latach.

Publikacja: 07.11.2021 21:00

Jerzy Wilkin: Polski Ład, czyli nowe szaty cesarza

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Kilka miesięcy temu premier Mateusz Morawiecki mówił publicznie: w Polsce mamy cud gospodarczy, który zawdzięczamy Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tezę o polskim cudzie, bardziej imponującym niż niemiecki cud gospodarczy po II wojnie światowej, wygłosił też prezes NBP Adam Glapiński. Kontynuacją tego cudu ma być Polski Ład, sztandarowy program społeczno-ekonomiczny. W moim przekonaniu to program nierealny, nie ma nic wspólnego z tym, co kojarzy się z programem reform instytucjonalnych sprzyjających wszechstronnemu rozwojowi gospodarczemu.

Los SOR

Polski Ład spotka zapewne taki los jak program Mateusza Morawieckiego zwany strategią na rzecz odpowiedzialnego rozwoju (SOR), rzadko dyskutowany przez czołowych ekonomistów, jako polityczny i nierealistyczny, nienadający się do realizacji w stworzonych po 2015 r. warunkach i niesprzyjający rozwojowi gospodarczemu. Bo zarówno w SOR, jak i w Polskim Ładzie nie o sprzyjanie rozwojowi chodzi, ale o utrzymanie i wzmocnienie władzy. Oba dokumenty są składnikami programu wyborczego PiS.

Mateusz Morawiecki stał się realizatorem ideologii Jarosława Kaczyńskiego, a nie liderem przemian gospodarczych, czego oczekiwali ekonomiści na początku kadencji premiera. Głównym kierunkiem owej ideologii stało się dążenie do zwiększenia będącej się pod kontrolą PiS władzy państwowej w głównych dziedzinach gospodarki, kultury i społeczeństwa. To powrót do najważniejszej cechy socjalistycznego państwa – próby osiągnięcia wszechogarniającej kontroli władzy centralnej.

Cechą tego kierunku przemian było dążenie do podporządkowania rządzącej ekipie PiS niezależnej dotychczas władzy sądowniczej. Innym wymiarem było ograniczanie kompetencji i funduszy samorządów (wojewódzkich, lokalnych i municypalnych), organizacji pozarządowych i gospodarczych. Jednym z najważniejszych haseł stała się renacjonalizacja czy repolonizacja, fałszywie przedstawiana jako wyzwolenie od obcego kapitału. Objęła ona banki i energetykę. Uznano, że dominacja własności państwowej jest odzyskiwaniem suwerenności gospodarczej, ale też gwarantem bezpieczeństwa ekonomicznego kraju oraz efektywnego gospodarowania.

Oba te założenia okazały się błędne. Kondycja finansowa podmiotów sektora publicznego i ich wartość giełdowa wyraźnie się pogarsza. Karuzela stanowisk i ich polityzacja nie sprzyja ani realizacji strategii rozwojowych, ani racjonalności bieżącego gospodarowania. Nie udało się zrealizować celów SOR: większej innowacyjności gospodarki, poprawy konkurencyjności, znacznego powiększenia stopy inwestycji, zwłaszcza prywatnych, unowocześnienia edukacji, zwiększenia wydatków na badania i rozwój do 2 proc., zmniejszenia obciążeń regulacyjnych itp. Rząd nigdy nie rozliczył się z realizacji SOR. W 2021 r. zainicjował nowy program, Polski Ład, który zapowiada się jako powtórka SOR.

Tymczasem Polska jest nie w stanie cudu gospodarczego, ale pełzającego i nieco ukrytego kryzysu, zarówno gospodarczego, jak i politycznego. Kryzys zaczął się jeszcze przed pandemią, już wtedy wnikliwy badacz mógł dostrzec postępującą degenerację instytucji państwa i gospodarki.

Źródeł kryzysów gospodarczych należy szukać w podstawach instytucjonalnych gospodarki (formalnych, np. systemie prawa, jasnego podziału kompetencji, stabilności i przejrzystości systemu podatkowego oraz nieformalnych, np. tradycji, wartości i zaufania), społeczeństwa, państwa i kultury. To tam rodzi się splot uwarunkowań, których wyrazem bywa otwarty kryzys gospodarczy: spadek PKB, wzrost bezrobocia i pogorszenie jakości życia.

Kryzys gospodarczy nie ma początku w konkretnym punkcie. Jest procesem, którego genezy nie da się łatwo określić. W medycynie uznaje się, że kryzys organizmu się zaczyna, gdy ważne organy, np. serce, płuca, nerwy, mózg, stają się mniej wydajne lub niezdolne do spełniania swoich funkcji, a nie dopiero gdy cały organizm ulega dysfunkcji czy zamarciu. Podobnie należy interpretować początek i przebieg kryzysów w gospodarce.

Śladem Andersena

O premierze Morawieckim krąży wiele określeń, a baśniokleta należy do łagodniejszych. Polecam więc Panu Premierowi baśniową klasykę. Aby zilustrować charakter polityki rządu i rzeczywistą rolę Polskiego Ładu, warto posłużyć się metaforą z baśni Hansa Christiana Andersena pt. „Nowe szaty cesarza".

Andersen pisał: „Przed wielu laty żył cesarz, który tak bardzo lubił nowe, wspaniałe szaty, że wszystkie pieniądze wydawał na stroje. Nie dbał o swoich żołnierzy, nie zależało mu ani na teatrze ani na łowach, szło mu tylko o to, by obnosić przed ludźmi coraz to nowe stroje. W wielkim mieście, gdzie mieszkał cesarz, było bardzo wesoło; codziennie przyjeżdżało wielu cudzoziemców. Pewnego dnia przybyło tam dwu oszustów, podali się za tkaczy i powiedzieli, że potrafią tkać najpiękniejsze materie, jaki sobie tylko można wymarzyć. Nie tylko barwy i wzór miały być niezwykle piękne, ale także szaty uszyte z tej tkaniny miały cudowną własność: były niewidzialne dla każdego, kto nie nadawał się do urzędu albo też był zupełnie głupi. »Poślę do tkaczy mojego starego, poczciwego ministra – pomyślał cesarz – ten będzie mógł najlepiej ocenić ich pracę«". I wysłał Mateusza Morawieckiego. Ten obejrzał pracę tkaczy i „Wielki Boże! – pomyślał. – Czyżbym był głupi? Tego nigdy nie przypuszczałem i nikt nie powinien się o tym dowiedzieć. Czyżbym nie nadawał się do swojego urzędu? Nie, nie mogę nikomu powiedzieć, że nie widziałem tkaniny".

Ciąg dalszy znamy. Ruszyło wpajanie ludowi przekonania o cudownych zaletach nowych szat cesarza: „Nikt nie chciał po sobie pokazać, że nic nie widzi, bo wtedy okazałoby się, że nie nadaje się do swego urzędu albo że jest głupi. (...) – Patrzcie, przecież on jest nagi! – zawołało jakieś małe dziecko. – Boże, słuchajcie głosu niewiniątka – powiedział wtedy jego ojciec i w tłumie jeden zaczął szeptem powtarzać drugiemu to, co dziecko powiedziało. – On jest nagi, małe dziecko powiedziało, że jest nagi!".

Dlaczego nowy Polski Ład można uznać za „nowe szaty cesarza"? Dlatego, że opiera się na złudzeniach i mało wiarygodnych obietnicach. Premier Morawiecki ogłosił, że dla 90 proc. polskiego społeczeństwa zmiany podatkowe Polskiego Ładu będą korzystne. Ale nie chodzi tu o niektóre rozwiązania, jak podwyżka kwoty wolnej od podatku czy zmiany progów, ale o fundamenty instytucjonalne państwa i gospodarki, od których zależy dobrobyt obywateli, zakres wolności i jakość demokracji. Polski Ład ma głównie upiększać szaty cesarza, oczarować lud i skłonić go do głosowania na PiS.

Destrukcja demokracji

W tle procesów animowanych przez rządzącą partię dzieją się rzeczy głęboko niepokojące. Ilustracją degeneracji systemu instytucjonalnego państwa mogą być najnowsze dane Freedom House dla tzw. krajów w fazie transformacji w raporcie „The Antidemocratic Turn". Na 30 ocenianych krajów Polskę uznano za ten, w którym w latach 2017–2021 destrukcja podstaw demokracji była najsilniejsza. Kolejne w tym smutnym rankingu są Węgry. Niepokoić może fakt, że w tym okresie w większości krajów „in transition" stan demokracji pogorszył się (aż w 23 na 30). O ile jednak w wymiarze ilościowym wskaźnik demokracji zmienił się średnio o -0,11, to w Polsce o -0,86. Raport Freedom House prezentuje też bardziej szczegółowe wskaźniki zmian stanu demokracji: demokratyczne rządzenie na szczeblu krajowym czy lokalnym, procedury wyborcze, niezależność mediów, system prawa i jego niezależność, korupcję, społeczeństwo obywatelskie. Tylko w tym ostatnim wymiarze sytuacja nie pogorszyła się. W żadnym z 30 krajów stan demokracji nie pogorszył się w tylu wymiarach jak w Polsce.

Ekonomiści bardzo często nie doceniają uwarunkowań instytucjonalnych, jak wpływ wolności mediów, na wzrost i rozwój gospodarczy. Gdy trwała batalia o ratowanie TVN, poprzedzona przejęciem przez Orlen mediów lokalnych, przypomniałem sobie ważny raport Banku Światowego z 2002 r. o znaczeniu instytucji dla funkcjonowania rynku i społeczeństwa obywatelskiego: „Okazuje się, że państwowa własność mediów jest negatywnie skorelowana z ekonomicznymi, politycznymi i społecznymi wynikami". A to „przekłada się na większą korupcję, pogorszenie zarządzania gospodarką, mniej rozwinięte rynki finansowe, mniejsze prawa dla obywateli i gorsze rezultaty społeczne w sferze edukacji i ochrony zdrowia". Natomiast w oficjalnej prezentacji stanu gospodarki, państwa i kondycji społeczeństwa władze państwowe posługują się narzędziami postprawdy.

Zmiany w Polsce od 2015 r. polegają nie tylko na psuciu tkanki instytucjonalnej państwa, społeczeństwa i gospodarki, ale i poszerzaniu ograniczenia wykorzystania dużych części społeczeństwa i ważnych zasobów produkcyjnych (np. samorządów, nauki, elit intelektualnych). To wielkie marnotrawstwo zasobów, które mogłyby być wykorzystane w rozwoju.

Chaos się nasili

Przykład Polski powinien znaleźć się w nowym wydaniu pracy Acemoglu i Robinsona „Dlaczego narody przegrywają" jako kraju burzącego instytucjonalne fundamenty rozwoju i inkluzji w imię doraźnych interesów politycznych. Gdy przeczyta się tę pracę, staje się jasne, dlaczego Polska przegrywa. Kryzys gospodarczy nigdy nie jest efektem zjawisk wyłącznie gospodarczych. Ekonomia instytucjonalna wyczuliła ekonomistów na znaczenie instytucjonalnych podstaw gospodarowania. Gospodarki nie można odizolować od polityki, kultury i innych zjawisk społecznych. Tu też mogą tkwić źródła kryzysu. Czasem dochodzą zjawiska klimatyczne i pandemie. Państwa oparte na dobrych instytucjach łatwiej sobie radzą z takimi szokami zewnętrznymi. W Polsce koronakryzys nałożył się na rozpoczęty wcześniej kryzys fundamentalnych instytucji państwa i gospodarki. I to jest szczególnie groźne! Chaos będzie się pogłębiać, bo tego nie da się uporządkować w obecnej sytuacji politycznej.

W Polskim Ładzie nie ma praktycznie niczego, co wiązałoby się z charakterystyką ładu instytucjonalnego państwa, społeczeństwa i gospodarki. To dokument z cechami programu wyborczego i propagandy sukcesu. Tworzy „nowe szaty cesarza". Nie ma tam niczego o wzmacnianiu demokracji, poprawie jakości rządzenia, o samorządach, społeczeństwie obywatelskim, wzmacnianiu badań i szkolnictwa wyższego. A przede wszystkim nie ma ani słowa o integracji europejskiej i jej znaczeniu dla rozwoju kraju.

Najwięcej kontrowersji budzi w nim kwestia systemu podatkowego zagrażająca kreatywnym częściom polskiej gospodarki i społeczeństwa. Najgroźniejsze jest jednak to, że Polski Ład to program działań dla Polski, która, w świetle tego dokumentu strategicznego, jest już poza UE. Jeśli nawet przyjąć zasadność niektórych celów Polskiego Ładu, to oderwanie programu od znaczenia funduszy i programów wspólnotowych UE czyni go niewykonalnym i niezrozumiałym ze względu na rolę tych zależności w rozwoju naszego kraju oraz poparcia polskiego społeczeństwa dla integracji europejskiej.

W jakiej kondycji jest Polska po sześciu latach rządów PiS? Drastyczne pogorszenie jakości rządzenia, stanu demokracji, wolności mediów i warunków działania samorządów, organizacji pozarządowych i niezależności sądów. W sferze gospodarczej: wzmocnienie regulacji państwowej i znaczne pogorszenie jakości legislacji, renacjonalizacja ważnych części sektora bankowego i energetycznego, znaczny wzrost długu publicznego, zasłonięty „kreatywną księgowością", niebezpiecznie wysoka inflacja, osłabienie niezależności NBP, niska stopa inwestycji i wydatków na badania i innowacyjność, odrzucenie kryteriów merytokratycznych przy obsadzie stanowisk w państwie i państwowych spółkach, wzrost skali ubóstwa, zwłaszcza wśród dzieci.

W kryzysie jest edukacja i system ochrony zdrowia, a więc fundamenty usług publicznych. Smutek, ale i rozbawienie wywołało wystąpienie prezesa NBP Adama Glapińskiego, który powtórzył „przekaz dnia", że Polska przeżywa niespotykany w historii cud gospodarczy, a cud ten można kontynuować bez pieniędzy unijnych. Dodał do tego, że NBP pod jego kierownictwem to najbardziej niezależny bank centralny, jaki mieliśmy w ubiegłych dekadach.

Jarosław Kaczyński nazwał kiedyś Polskę wyspą demokracji. Demokracja gdzieś się rozpłynęła, została wyspa: odizolowane państwo, pozbawione sojuszników, budzące zdziwienie, irytację i zażenowanie, zwłaszcza w UE, do której jeszcze należymy. Co się stało z naszą Polską, znakomicie rozwijającą się od 30 lat i niedawno jeszcze dającą powody do dumy? Nie cud gospodarczy, o którym mówią Mateusz Morawiecki i Adam Glapiński, ale pełzający kryzys, który rozwinie skrzydła w kolejnych latach. Współczuję tym, którzy obejmą władzę po PiS-ie. Każdy, kto rozumie instytucjonalne fundamenty rozwoju gospodarczego, zapewne zgodzi się z tą diagnozą. Czym jest więc Polski Ład – realistyczną i ambitną strategią rozwoju czy nowymi szatami cesarza? Czekamy na głos niewiniątka, a potem ludu! Ekonomiści coraz odważniej ogłaszają nowinę o rzeczywistych szatach cesarza.

Prof. dr hab. Jerzy Wilkin jest ekonomistą i członkiem Polskiej Akademii Nauk

Kilka miesięcy temu premier Mateusz Morawiecki mówił publicznie: w Polsce mamy cud gospodarczy, który zawdzięczamy Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tezę o polskim cudzie, bardziej imponującym niż niemiecki cud gospodarczy po II wojnie światowej, wygłosił też prezes NBP Adam Glapiński. Kontynuacją tego cudu ma być Polski Ład, sztandarowy program społeczno-ekonomiczny. W moim przekonaniu to program nierealny, nie ma nic wspólnego z tym, co kojarzy się z programem reform instytucjonalnych sprzyjających wszechstronnemu rozwojowi gospodarczemu.

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił