Są tacy, którzy żałują tamtej niepowtarzalnej atmosfery, krynickiego klimatu, przyrody. Ja też do nich należę, ale przecież bardziej od osobistych emocji czy próżnych sentymentów liczy się to, że znów się spotykamy, że konferencja – mimo pandemii – wciąż żyje i szuka nowych formatów. Z mojej osobistej perspektywy ważne jest, że w ogóle rozmawiamy. Zygmunt Berdychowski przypomina, że są kraje, jak Węgry czy Turcja, gdzie rozmowy na linii rządzący – opozycja w ogóle nie są możliwe. Tak bardzo zamknięto się w tożsamościowych bańkach. Tak bardzo między dawnymi stronami politycznego dyskursu wyrosły mury niechęci i nienawiści, pogardy i braku zaufania. Jak daleko jesteśmy od tej granicy? Wciąż daleko, skoro możemy jeszcze się spotykać na jednym gruncie.

W tym roku tematem przewodnim Forum jest hasło: „Europa w poszukiwaniu przywództwa”. Temat z gruntu trafiony. W istocie, wszyscy mamy poczucie, że pandemia tylko pogłębiła problemy z przywództwem. Covid–19 skłonił do pozamykania szlabanów i wzbudził nieufność do otwartych granic. Spokojna transformacja do integracji europejskiej trafiła na poważną rafę. Odwrotną stroną problemu jest ujawniająca się skłonność europejskich demokracji do izolacjonizmu i autarchii. Poradzimy sobie sami! – mówią populiści najczęściej, mimo odwoływania się niebotycznych rejestrów patriotycznej egzaltacji, kompletnie nieprzygotowani do zarządzania państwem w dobie galopującej globalizacji. Tego bowiem zjawiska pandemia nie była w stanie anihilować. Swoje odpowiada populistom Bruksela. Doskonale rozumie, że nacjonalizmy są wrogie zjednoczeniu, więc przyspiesza tą ostatnią budząc częsty sprzeciw społeczeństw narodowych.

Z pandemią splotły się i inne zjawiska. Coraz szybsza degradacja roli Kościoła Katolickiego, który stoi przed poważnymi pytaniami o przyszłość swojej misji. Musi zmierzyć się choćby z rosnącym w siłę przywództwem świata korporacji, z jego symbolicznymi liderami w osobach Bezosa czy Muska. Kto wygra w tej konfrontacji duchowości z konsumeryzmem? Czy odpowiedź na takie pytanie jest w ogóle możliwa?

Jeśli dodamy do tego agresywną politykę wschodnich dyktatur i nasilającą się konfrontację Chin ze Stanami Zjednoczonymi, można w istocie z troską zadać pytanie o charakter przywództwa przed którym stoimy? Czy twarzą przyszłego lidera ludzkości będzie oblicze towarzysza Xi czy może rumiana twarz któregoś z następców Trumpa czy Bidena? I jak w tym wszystkim znajdzie się nasz kraj, Polska u progu najważniejszej debaty o formę demokracji, usytuowanie na mapie Europy, kierunek rozwoju gospodarczego? To rozmowa najważniejsza, bo dotyczy przyszłości naszych dzieci. Jest w istocie o czym w Karpaczu rozmawiać. Czyż nie?