Ale zapytani, na jakich podstawach tak prognozują, trochę żartem, a trochę poważnie odpowiedzieli: statystycznych. Ponieważ gospodarka znacząco zwolniła w III i IV kwartale 2012, to ze względu na niską bazę łatwiej będzie jej "przyspieszyć" pod koniec tego roku.
Nieco zakłopotani zaczęli wymieniać inne przyczyny przyspieszenia. Jedni wskazali, że najważniejsze jest to co będzie działo się w kraju. Cześć firm (głównie te największe) jest w dobrej kondycji finansowej. Jeśli więc uda się je nakłonić do inwestycji, to nie będą miały kłopotu z ich finansowaniem i może pod koniec roku inwestycje firm nabiorą rumieńców. Dodatkowo wciąż nie wykorzystaliśmy wszystkich pieniędzy unijnych z tej perspektywy finansowej, więc jest to kolejny potencjalny zastrzyk środków, które mogą trafić do gospodarki.
Inni zwracają uwagę na czynniki zewnętrzne, czyli to, że pociągnie nas za sobą w górę poprawiająca się kondycja w „starych" krajach UE, szczególnie w Niemczech. I tu niestety okazuje się, że niedawny jeszcze optymizm, że w 2013 r. Europa, a przynajmniej strefa euro, wyjdzie z recesji, może być przedwczesny.
Nie powtórzy się sytuacja, gdy świat (w tym Europa) wpadł w kryzys co prawda gwałtownie i głęboko, ale szybko sobie z nim poradził. Coraz częściej, i potwierdzają to najnowsze prognozy Banku Światowego, pojawia się opinia, że tym razem recesja będzie płytsza, ale ożywienie wolniejsze i trudniejsze. Realnej poprawy więc raczej długo nie będzie.