62-letni szef szwajcarskiego potentata na rynku czekolady ma powody do zadowolenia. W 2007 r., mimo znacznego wzrostu cen surowców, jego firmie udało się zwiększyć zysk netto o prawie jedną piątą, do 209,2 mln franków szwajcarskich. W górę o ok. 14 proc., do niemal 2,6 mld franków, poszły także przychody.
To, czy Tanner zda kolejny egzamin, okaże się za kilka dni, kiedy jego firma opublikuje wyniki za pierwsze półrocze tego roku. Wcześniej szef Lindta zapowiadał, że przychody spółki jeszcze przez kilka lat będą rosły o co najmniej kilka procent rocznie.
Podobnych sprawdzianów Tanner ma już za sobą wiele. Na czele Lindt & Sprüngli stoi od 1993 r. Od 14 lat natomiast pełni także funkcję przewodniczącego rady nadzorczej firmy.
Jego credo to utrzymanie niezależności Lindta. Wiosną tego roku zapowiedział, że nie zamierza przyjąć oferty kupna, nawet gdyby trzykrotnie przekraczała wartość firmy.
Media rozpisywały się, że przedsiębiorstwo mogłaby kupić za 20 mld franków inna szwajcarska firma, gigant Nestlé. – Ta kwota jest dla nas tak mała, że nawet nie zamierzamy jej rozważać – uciął spekulacje Ernst Tanner.