Nikt nie wymyślił innej metody informowania inwestorów o stanie gospodarki i sytuacji finansowej spółek giełdowych niż publikacje raportów ekonomistów i rekomendacji biur maklerskich. Każdy z nich ma prawo napisać to, co myśli. Tak dużej liczby niewiadomych i czynników dotyczących najbliższej przyszłości życia gospodarczego nie było przecież od dawien dawna. Zła informacja goni kolejną. Przyzwyczajmy się, że tak będzie na pewno do końca tego roku.

Jedno powinno być niezmienne – zdrowy rozsądek. Inwestorzy muszą się teraz wyłącznie nim kierować, a nie wskazaniami „ekspertów”. Gdzie są dziś analitycy, którzy całkiem niedawno zalecali kupno spółek z sektora deweloperskiego, zakładając coroczny wzrost sprzedaży mieszkań o 40 proc. – i to przy 30-proc. marży? Gdzie dziś są analitycy, którzy mówili, że cena akcji Polnordu wyniesie 400 zł (obecnie 24,2 zł), a Biotonu 3,8 zł (0,24 zł)?

Nie ma co szukać drugiego dna – czy ktoś stał za kontrowersyjnym raportem UniCredit CAIB, a nawet czy był to element próby wrogiego przejęcia firmy. To absurd. Wczoraj na rynek napłynęła rekomendacja np. biura BRE Banku mówiąca o wycenie gdańskiej firmy rzędu 29 złotych za akcję. Excel przyjmie wszystko. Za chwilę może odwrócić się moda na złe wieści i znów pojawią się kosmiczne wyceny. Najlepiej skrajne oceny wyrzucić do kosza i kierować się własnym wyczuciem.

Skomentuj na naszym [link=http://blog.rp.pl/kurasz/2008/11/26/na-rynku-finansowym-demokracja-tez-obowiazuje/][b]blogu[/b][/link]