Razem bezpieczniej

- Załamanie finansowe w USA i późniejsza reakcja łańcuchowa na świecie brutalnie przywróciły rynkowi naftowemu poczucie realizmu. Gwałtowne skoki ceny ropy szkodzą gospodarce. Także tym, którzy są jej producentami – pisze prezes grupy Lotos

Publikacja: 17.05.2009 01:01

Red

Światowy kryzys finansowy bardzo skomplikował życie. Sytuacja w sektorze naftowym ma istotny wpływ na funkcjonowanie całej gospodarki. Rok temu eksperci JP Morgan informowali, że baryłka ropy naftowej będzie za kilka miesięcy kosztować 250 dolarów. Byli tacy, którzy mówili o 300 dolarach. Działał zabójczy dla rynku mechanizm: prognozy nakręcały spekulacje, spekulacje nakręcały ceny. Wydawało się, że ten proces całkowicie wymknął się spod kontroli.

Załamanie finansowe w USA i późniejsza reakcja łańcuchowa na świecie brutalnie przywróciły rynkowi naftowemu poczucie realizmu. Cena ropy mocno wpływa na koniunkturę i jednocześnie bardzo od niej zależy. Jej gwałtowne skoki szkodzą gospodarce. Także tym, którzy są jego producentami. Wszyscy są zgodni, że najlepsza jest długoterminowa równowaga, do której niełatwo jest powrócić po okresie szokujących skoków.

[srodtytul]Potrzeba stabilizacji cen[/srodtytul]

Baryłka ropy kosztuje wprawdzie dzisiaj 3 razy mniej niż w lipcu 2008 roku, ale nie wydaje się, żeby ten poziom mógł być jeszcze niższy. Gdyby cena 50 dol. za baryłkę utrzymała się dłuższy czas, dla długoterminowej równowagi rynku paliwowego byłby to jeszcze gorszy sygnał niż niedawna cena 140 – 150 dol. Poziom 50 dol. nie zachęca do inwestycji, nie tylko tych niezbędnych do zwiększenia wydobycia, ale nawet tych koniecznych do jego utrzymania na obecnym poziomie. A bez inwestycji dzisiaj nie wystarczy ropy jutro. Kierowcy cieszą się z niższych cen paliw, ale martwią się stratedzy sektora naftowego. Podzielam ich zmartwienie.

[wyimek]Dotychczasową polityką energetyczną zjednoczonej Europy były pozory kryjące brak polityki. W sektorze ropy i gazu główny dostawca na rynek europejski prowadził politykę „dziel i rządź”. Niestety skutecznie[/wyimek]

W interesie wszystkich: producentów użytkowników, rządów i polityków, społeczeństw i samego sektora naftowego, jest maksymalna stabilizacja cen i równowaga podaży oraz popytu. Ten rynek jest wyjątkowo dynamiczny, ma twarde reguły gry i apele niewiele wskórają. Trzeba konkretów w działaniu, konsekwencji w podejmowaniu ważnych decyzji i uporu w realizacji niezbędnych procesów inwestycyjnych z poszanowaniem zasad wolnego rynku. Kryzys to ułatwia. Wszyscy mają problem. Kłopoty zachęcają do współpracy. Trzeba to wykorzystać. Są dwa wymiary procesów stabilizacyjnych, które nas interesują: polski i europejski. Sprawy naftowe uważa się u nas – i słusznie – za kluczowe dla bezpieczeństwa energetycznego, które bezpośrednio przekłada się na bezpieczeństwo państwa. Od wielu lat pojawiają się różne koncepcje konsolidacji sektora, łączenia spółek, przejmowania ich dostępu do złóż. Na szczęście uniknięto kolosalnego błędu, jakim byłaby sprzedaż Rafinerii Gdańskiej w 2002 roku. Niemniej Polska nadal interesuje międzynarodowych graczy mających różne intencje. Umocnienie sektora naftowego i gazowego leży w interesie ekonomicznym i strategicznym Polski. Teraz można tego łatwiej dokonać niż kiedykolwiek przedtem.

Zacznę od spraw europejskich, bo sytuacja Polski jest coraz bardziej z nimi związana. Dotychczasową polityką energetyczną zjednoczonej Europy były pozory kryjące brak polityki. Poszczególne rządy prowadziły własne gry z właścicielami złóż ropy i gazu, często konkurując ze sobą stwarzaniem uprzywilejowanych pozycji politycznych i biznesowych dostawcom surowców energetycznych. Niewiele z tego wychodziło, ale instynkt „najpierw dla siebie” był silniejszy od impulsu współpracy europejskiej. W sektorze ropy i gazu główny dostawca na rynek europejski prowadził politykę „dziel i rządź”. Niestety skutecznie.

[srodtytul]Ropa jako broń[/srodtytul]

Obie strony na tym tracą. Indywidualiści nie są energetycznie bezpieczniejsi mimo wielkiego wysiłku. Firmy rosyjskie, które za pomocą strategii działań biznesowych realizują określoną politykę państwa, mają przed sobą konieczność realizacji ogromnych inwestycji w celu spełnienia międzynarodowych standardów jakościowych. Ta anachroniczna polityka obu stron nieprzystająca do globalnej gospodarki powinna być zasadniczo zmieniona. Hasłem jest „interdepence” (wzajemna zależność). Dzisiaj wszyscy zależą od wszystkich. Odbiorcy od dostawców, kraje dysponujące paliwami od importerów. Można zdezorganizować, nawet chwilowo załamać rynek, ale skutki tego będą bardziej dramatyczne dla agresora niż ofiary.

Ostatni raz zastosowano broń naftową 35 lat temu, kiedy kraje arabskie chciały w ten sposób „ukarać” Zachód za poparcie Izraela w wojnie z Egiptem. Skutkiem była recesja, zmniejszenie zapotrzebowania na ropę i gwałtowny spadek jej ceny. Nikt nie wygrał, wszyscy stracili. Kraje naftowe bardziej od innych. Ta lekcja została zrozumiana i od tego czasu OPEC stara się dbać o to, żeby podaż i popyt nie rozmijały się zbytnio.

[wyimek]Wspólna polityka energetyczna UE musi przejść z fazy teoretycznych rozważań w skuteczną praktykę działania. Sukces takiej inicjatywy będzie miał wielkie znaczenie integracyjne według najlepszego z możliwych schematów: zjednoczenie wokół wspólnego interesu [/wyimek]

Niedawna eksplozja cen ropy wywołała zjawisko, którego występowania w tak ogromnej skali nikt nie przewidywał. Rosnące wyceny stworzyły masę pustego pieniądza, który rozpalał spekulację. Zajęli się nią już nie tylko indywidualni gracze, ale także wielkie banki i instytucje finansowe. Bańka szybko urosła i nagle pękła. Dla producentów ropy był to bolesny powrót do rzeczywistości. Póki więc pamiętamy ceny 147 dol. za baryłkę i prognozy 250 – 300 dol., trzeba wspólnie stworzyć nową strukturę bezpieczeństwa paliwowego.

Kluczową rolę powinna odegrać zjednoczona Europa, która jest wielkim odbiorcą surowców energetycznych i jednocześnie potężnym źródłem kapitału inwestycyjnego. Na poszukiwania i wydobycie surowców potrzeba miliardów euro. Spada wydajność dotychczas eksploatowanych złóż, rosną koszty wydobycia. Brakuje ścisłych danych, ale ocenia się, że cena ropy na poziomie ok. 70 dol. za baryłkę stwarza dopiero podstawy do inwestowania.

Unia Europejska powinna znaleźć stosowne rozwiązanie. Wspólna polityka energetyczna musi przejść z fazy teoretycznych rozważań w skuteczną praktykę działania. Istnieje gotowa infrastruktura instytucjonalna jej realizacji: Międzynarodowa Agencja Energetyczna, Departament Energii Komisji Europejskiej, Parlament Europejski i liczne zespoły specjalistyczno-doradcze. Sukces takiej inicjatywy będzie miał wielkie znaczenie integracyjne według najlepszego z możliwych schematów: zjednoczenie wokół wspólnego interesu. Jest to też szansa przerzucenia mostów między Europą unijną a pozostałymi krajami, głównie Rosją. Dobre interesy łagodzą napięcia, zachęcają do rozsądku i odpowiedzialności.

[srodtytul]Szczególna rola Polski[/srodtytul]

Kraje Unii Europejskiej zużywają rocznie ponad 750 mln ton ropy. Na światowym rynku to potężny klient. Spróbujmy przełożyć tę siłę zakupów na siłę argumentacji, działań wykraczających poza czystą transakcję kupna-sprzedaży. Jednolity pogląd krajów europejskich wynikający ze spójnej strategii energetycznej ułatwi życie i nam, i dostawcom. Rosja już dziś potrzebuje nowych inwestycji i coraz bardziej będzie ich potrzebowała w przyszłości. Europa ma kapitał i ekspertyzę. Można to z korzyścią dla wszystkich połączyć. W tej układance szczególną rolę może odegrać Polska. Mamy bogate doświadczenia w zapewnianiu dostaw ropy, a więc bezpieczeństwa paliwowego kraju. Potrafimy realizować politykę bezpieczeństwa w trudnych warunkach zewnętrznych, tak biznesowych, jak i politycznych. Podstawowe dostawy otrzymujemy rurociągiem, ale skutecznie możemy realizować transport drogą morską. Te nasze doświadczenia mogą być spożytkowane w procesie energetycznego jednoczenia się Europy. Niedługo zmienią się władze Unii, pojawią się nowi komisarze i nowi europarlamentarzyści. Mam nadzieję, że Polska będzie w nowych strukturach unijnych reprezentowana licznie i że reprezentacja ta będzie silna merytorycznie. To będzie nasz wkład we wspólną politykę energetyczną Europy, choć na nim nie powinno się skończyć.

Polska ma wyjątkowe warunki do stworzenia strategicznych zapasów ropy naftowej magazynowanych w znajdujących się w pokładach solnych kawernach. Magazyny takie mają Niemcy, Francuzi, Norwegowie i Brytyjczycy. Polska też przechowuje zapasy w kawernach, ale skala tych operacji jest na razie nieduża. To dalekosiężna, bardzo ważna dla Polski i atrakcyjna dla Europy, koncepcja umożliwiająca zmagazynowanie np. w kawernach nawet 15 mln ton ropy naftowej. Miejsc do takiego przechowywania jest więcej, trzeba je tylko zbadać i przystosować.

Kawerny mogą być więc naszym strategicznym produktem eksportowym w sektorze paliw. Ich wykorzystaniem mogą być zainteresowani również arabscy eksporterzy ropy. Koncepcja ta może być ważna z punktu widzenia bezpieczeństwa nie tylko naszego państwa, ale i regionu północnej Europy.

Wskazana jest racjonalna konsolidacja sektora paliw w Polsce. Logiczną decyzją wydaje się konsolidacja Operatora Logistycznego Paliw Płynnych z Przedsiębiorstwem Eksploatacji Rurociągów Naftowych. W koncepcji europejskiej strategii energetyki mieści się uzasadnione biznesowo zwiększanie potencjału krajowych firm naftowych. W Polsce naturalne powinno być zbliżenie biznesowe grupy Lotos i PGNiG. Obie firmy mają komplementarne możliwości i doświadczenia. Razem mogą stworzyć znaczną wartość dodaną np. w projektach związanych z wydobyciem ropy i gazu lub energetycznych.

Jeśli chcemy pozostać na europejskim rynku paliwowym samodzielnym graczem, musimy zbudować duży potencjał produkcyjny i rynkowy. Nie uważam, żeby kapitał rosyjski był szczególnie niebezpieczny, i byłoby dobrze, gdyby decyzji konsolidacyjnych nie podejmowano pod wpływem strachu przed możliwymi wrogimi przejęciami. W przemyśle naftowym wielkość firmy ma bezpośredni wpływ na jej pozycję rynkową, zdolność sprawnego funkcjonowania, co bezpośrednio przekłada się na bezpieczeństwo energetyczne państwa. Nie ma chyba innego sektora, w którym wymiar bezpieczeństwa byłby tak silny.

Z myślą właśnie o bezpieczeństwie powinniśmy energicznie, mądrze działać wewnątrz kraju i jednocześnie aktywnie współtworzyć europejską politykę energetyczna. Mamy do tego wiedzę, doświadczenie, ludzi i chęci. Warto te atuty wykorzystać.

Światowy kryzys finansowy bardzo skomplikował życie. Sytuacja w sektorze naftowym ma istotny wpływ na funkcjonowanie całej gospodarki. Rok temu eksperci JP Morgan informowali, że baryłka ropy naftowej będzie za kilka miesięcy kosztować 250 dolarów. Byli tacy, którzy mówili o 300 dolarach. Działał zabójczy dla rynku mechanizm: prognozy nakręcały spekulacje, spekulacje nakręcały ceny. Wydawało się, że ten proces całkowicie wymknął się spod kontroli.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację