Ile warte są te proroctwa, pokazuje ostatnie spotkanie przedstawicieli tych państw w Jekaterynburgu. Jak zapowiadały media, tematem rozmów miało być ustalenie nowej waluty, która w przyszłości zastąpi dolara jako waluta rezerwowa świata. Ale skończyło się na dyplomatycznym (czytaj: nic nie znaczącym) komunikacie.
Wiadomo dlaczego – Chiny, niewątpliwie najmocniejszy członek tego kwartetu, są głównym pożyczkodawcą USA i nie są zainteresowane osłabieniem ani swoich wierzytelności, ani swojego dłużnika.
Przede wszystkim jednak wszystkie te cztery kraje – brane pod uwagę osobno, razem czy w innych konfiguracjach – są zbyt słabe, by stanowić konkurencję dla USA. Z pewnością w wyniku kryzysu urosną w siłę, ale nadal, by zdetronizować Stany, musiałyby działać wspólnie. A to wydaje się niemożliwe. Zbyt wiele między nimi różnic interesów, by ich długotrwała współpraca była możliwa. Weźmy chociażby surowce. Czy Chiny długo będą pozwalać Moskwie budować pozycję hegemona na rynku gazu? A czy Rosja pozwoli sobie w tym przeszkodzić, skoro tak naprawdę oprócz surowców ma niewiele do zaoferowania?
Jedyne, co łączy Brazylię, Rosję, Indie i Chiny, to chęć wybicia się. Prędzej czy później zaczną to robić wzajemnym kosztem.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/17/lukasz-rucinski-miraz-nowego-porzadku-swiata/]blog.rp.pl[/link]