Nie wiem, co na to szef partii pana ministra – wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak, który nadzoruje śląskie kopalnie. Niemniej jednak przejście spółek skarbu państwa, jakimi są śląskie spółki węglowe, pod nadzór resortu tegoż skarbu mogłoby mieć nawet sens. Ale...no właśnie.

Nie wszystkie kopalnie to Bogdanka, prywatyzowanie takiej perełki to raczej czysta przyjemność. Ze śląskimi kopalniami może być gorzej. Spójrzmy na kompanię Węglową, choć ta do prywatyzacji szykowana będzie na końcu. Ma w swym portfelu dobre zakłady jak Piast czy Ziemowit. Ale i takie jak Silesia (blisko 100 mln zł strat rocznie) czy Halemba (300-400 mln zł strat rocznie).

W przypadku Bogdanki rzadko kto przypomina, że w latach 90. zakład został oddłużony i dzięki temu wyszedł na prostą. Tymczasem Kompania, stworzona z zadłużonych dawnych spółek węglowych musiała przejąć ich zobowiązania i spłaca je do dzisiaj (na początku było to ponad 6 mld zł).

A na obiecane dokapitalizowanie ok. 400 mln zł wciąż czeka. Minister skarbu powinien więc zastanowić się, czy z takim samym sukcesem udałoby mu się sprzedać na giełdzie śląskie kopalnie. Bo obawiam się, że jeśli przyjrzałby się różnicom – także tym geologicznym, które utrudniają eksploatację, co podnosi koszty wydobycia – jego zapał do przejęcia nadzoru właścicielskiego nad śląskimi zakładami górniczymi mógłby się nieco ostudzić.