Moglibyśmy dziś rozważyć kupno Gdyni

Stocznia Gdańsk chce współpracować z gdyńską. O ile inwestor się nie wycofa i zacznie produkować statki. Rozmowa z Jarosławem Łasińskim, przewodniczącym rady nadzorczej Stoczni Gdańsk

Publikacja: 01.08.2009 02:31

Jarosław Łasiński, przewodniczący rady nadzorczej Stoczni Gdańsk

Jarosław Łasiński, przewodniczący rady nadzorczej Stoczni Gdańsk

Foto: Rzeczpospolita

Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska – właściciela Huty Częstochowa, przyznaje, że rozmawiał o wspólnych przedsięwzięciach z Janem Ruurdem de Jonge ze Stichting Particulier Fonds Greenrights, który ma zapłacić za majątek Stoczni Gdynia.

– To było pierwsze, kurtuazyjne spotkanie – mówi Litwinow. – Doszło do niego, bo zależy nam, by stocznia funkcjonowała. Był to nasz główny klient, gdy kupowaliśmy Hutę Częstochowa, opierając się na szacunkach 300 tys. ton rocznego zużycia stali w całym przemyśle okrętowym. Stocznia w dotychczasowym kształcie przestała istnieć, dlatego chcemy zrozumieć, jakie plany ma inwestor i kiedy mogą być pierwsze zamówienia na blachy – dodaje Litwinow.

Jego firma może zaoferować gdyńskiemu zakładowi dostawy grubych blach wykorzystywanych w produkcji kadłubów gazowców i usługi prefabrykacji wstępnej. Stocznia Gdańsk, należąca do spółki córki ISD, mogłaby też kupić lub wydzierżawić suchy dok na terenie zakładu w Gdyni. – Przewidujemy jeden środek wodowania. To może być równie dobrze pochylnia, dok pływający, który trzeba dopiero zbudować, jak i zakup doku – mówi Litwinow. – To kwestia strategiczna, bo musimy zacząć inwestycje. Usłyszeliśmy, że droga jest otwarta – dodaje.

ISD nie startował w przetargu na zakup majątku Stoczni Gdynia, bo – jak podkreśla prezes – wówczas firma nie była jeszcze pewna przyszłości Stoczni Gdańsk i nie chciała potęgować ryzyka. Według niego sytuacja ukraińskiego Donbasu – spółki matki, którego długi przekroczyły 3 mld dol., nie przekreśli planów. – Problemy ukraińskiej części ISD są poważne, ale nas nie dotyczą. Stocznia Gdańsk i ukraiński ISD to wprawdzie podmioty powiązane, ale mamy oddzielne bilanse i finansowanie. Stocznia, jako osobna spółka, jest oddzielona nawet od polskiej części metalurgicznej ISD. Stocznia nie czeka na pieniądze z Ukrainy, a ewentualna strata spółki matki nas nie dotknie. Stocznia Gdańsk dostała już kapitał od ISD i pożyczkę od państwa. Teraz jej zadaniem jest praca na własny rachunek i wypracowywanie zysków – mówi Litwinow.

[ramka][b]Rz: Opublikowany w piątek raport NIK o restrukturyzacji polskich stoczni rozwiewa ostatecznie niejasności wobec kwot pomocy dla gdańskiego zakładu?[/b]

Jarosław Łasiński: Raport tak naprawdę potwierdza to, o czym mówiliśmy cały czas: że tuż przed prywatyzacją, w momencie gdy przeprowadzaliśmy due dilligence dla Stoczni Gdańsk, nie było w niej śladu informacji o kwotach, które później zakwalifikowano jako pomoc publiczną, jaką Stocznia Gdańsk uzyskała poprzez Stocznię Gdynia.

[b]Czy NIK ma rację, uznając za pomoc, z której korzystała Stocznia Gdańsk, także gwarancje KUKE udzielane Stoczni Gdynia?[/b]

To nadal kwestia kontrowersyjna. Jako podstawowy argument, że Stocznia Gdańsk była beneficjentem tych środków, wskazuje się fakt, że były udzielane Gdyni, ale na statki budowane w Gdańsku. Gdańsk był podwykonawcą, ale to Stocznia Gdynia zyskała gwarancje na statki, które zakontraktowała i zleciła ich produkcję gdańskiemu zakładowi na takich warunkach, że wygenerował stratę, i jeszcze do tej pory nie dostał za to pełnej zapłaty.

[b]Będziecie się ubiegać o zwrot tych środków?[/b]

Biorąc pod uwagę fakt, że nie jesteśmy na pierwszej pozycji listy wierzycieli Stoczni Gdynia, a – jak wiadomo – ze środków uzyskanych od nabywcy w pierwszej kolejności zostaną spłacone należności publiczno prawne, te pieniądze są nie do odzyskania.

[b]Właściciel Stoczni Gdańsk może jednak spać spokojnie. Bruksela zaakceptowała plan restrukturyzacji, państwo przyznało brakujące środki. Co będzie się działo w zakładzie w najbliższych miesiącach?[/b]

Teraz zaczynamy realizować przyjęty w czwartek regulamin, którego efektem będą pierwsze redukcje etatów w stoczni na początku października. Zwolnienia zakończą się w połowie przyszłego roku. Najważniejsze zadanie na najbliższe dwa – trzy miesiące to zdobycie kontraktów na budowę statków specjalistycznych na kolejny rok i najbliższe lata. Właśnie je negocjujemy. Kolejna sprawa to stworzenie biura projektowego i wdrożenie w nim systemu informatycznego. Dziś dostajemy pełną dokumentację od armatorów i często nie uwzględnia ona specyfiki Stoczni Gdańsk. I wreszcie utworzenie ciągu technologicznego w stoczni, tak by móc budować sześć statków rocznie na jednej pochylni. Pierwszy krok już za nami. 3 tygodnie temu uruchomiliśmy tzw. semi-tandem, metodę pozwalającą na budowanie dwóch statków jednocześnie na jednej pochylni. Do tej pory na trzech pochylniach konstruowano sześć statków rocznie. W efekcie jeden stał pół roku na pochylni. Teraz czas skróci się do 1,5 – 2 miesięcy.

[b]Co zamierzacie zaproponować związkom zawodowym, z którymi jeszcze nie ma porozumienia?[/b]

Działania restrukturyzacyjne zapisane w planie zaakceptowanym przez Komisję Europejską pozwolą nam w 2009 r. wyjść na zero, a w przyszłym roku osiągnąć zysk. Przy obecnej strukturze zatrudnienia nie mamy na to szans. Pracujemy ze związkami, żeby ten proces był jak najmniej bolesny społecznie. W ramach konsultacji zmniejszyliśmy liczbę przeznaczonych do zwolnienia o 60 osób. Wprowadziliśmy też mechanizm dobrowolnych odejść – ci, którzy się na nie zgodzą, dostają sześciomiesięczne wynagrodzenie – w sumie średnio ok. 20 tys. zł.

[i]rozmawiała Beata Chomątowska[/i]

[i]Jarosław Łasiński jest przewodniczącym rady nadzorczej Stoczni Gdańsk. Jako wiceprezes ISD uczestniczył w negocjacjach z Komisją Europejską dotyczących planu restrukturyzacji zakładu.[/i] [/ramka]

Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska – właściciela Huty Częstochowa, przyznaje, że rozmawiał o wspólnych przedsięwzięciach z Janem Ruurdem de Jonge ze Stichting Particulier Fonds Greenrights, który ma zapłacić za majątek Stoczni Gdynia.

– To było pierwsze, kurtuazyjne spotkanie – mówi Litwinow. – Doszło do niego, bo zależy nam, by stocznia funkcjonowała. Był to nasz główny klient, gdy kupowaliśmy Hutę Częstochowa, opierając się na szacunkach 300 tys. ton rocznego zużycia stali w całym przemyśle okrętowym. Stocznia w dotychczasowym kształcie przestała istnieć, dlatego chcemy zrozumieć, jakie plany ma inwestor i kiedy mogą być pierwsze zamówienia na blachy – dodaje Litwinow.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację