Prezes giełdowego Sygnity dba o stonowany wizerunek. Unika kontrowersyjnych wypowiedzi, radykalnych opinii czy złośliwości pod adresem konkurencji.
– Robią na mnie wrażenie przedsięwzięcia konsekwentnie realizowane od podstaw, bez medialnego szumu – powiedział dwa lata temu w wywiadzie dla portalu Wnp.pl.
Niestety – wbrew wielkopolskiej tradycji pracy u podstaw, którą nasiąkł na Politechnice Poznańskiej – szumu wokół kierowanej przez niego firmy nie dało się uniknąć. Praca stała się przeciwnością życia prywatnego, w którym – jak twierdzi Piotr Kardach – ceni sobie spokój, muzykę Chopina i stojący w domu fortepian, na którym czasem grywa dla przyjaciół.
Powstała w 2007 r. z połączenia firm Emax i Computerland grupa Sygnity stała się jednym z najważniejszych podmiotów krajowej branży informatycznej, który wielkością ustępuje tylko Asseco Poland. Nowo powstała firma szybko popadła w finansowe kłopoty, a pozycja prezesa Sygnity stała się prawdopodobnie najtrudniejszą pracą dla menedżera w Polsce.
W 2008 r. mnożyły się pogłoski o rychłym końcu Sygnity. Jak bumerang powracała plotka o sprzedaży firmy izraelskiemu Ness Technologies, z którym polska firma współpracuje.